Środa.
Więc o czym dzisiaj mowa? Ano o tym:
Jeśli chodzi o dzierganie to walczyłam wczoraj do późna, aby zakończyć szarego, który nie do końca jest szary. I udało się. Zmoczyłam, wycisnęłam, rozłożyłam i teraz czekam aż wyschnie. Myślę, że wyszło nieźle.
No i teraz myślę co dalej. Czy kończyć chustę cieniznę, czy wykorzystać Limę Dropsa w kolorze ecru. Czy zima już się skończyła i trzeba czegoś zwiewnego, czy dalej brnąć w wełnę. Najgorzej, że sama do końca nie wiem co z Limy zrobić. Czy rozpinany sweter, czy szeroki luźny golf z warkoczami? Niestety jestem typową Rybą u której proces decyzyjny trwa długo. A do tego jak za długo myślę, to podejmuję niewłaściwe decyzję. Uwielbiam sytuacje, kiedy zobaczę jakąś fajną rzecz i wpadam w zachwyt. Ja to chcę mieć! Jeśli taka sytuacja nie następuje, to walczę i walczę z myślami.
Limy mam dużo, a nawet bardzo dużo.
No dobra, przejdę do książek. W tym temacie działo się jak zwykle, czyli całkiem, całkiem.
Skończyłam 'Easylog" Mariusza Zielke.To trzecia książka Mariusza Zielke, którą przeczytałam. I jakże inna od dwóch poprzednich. Poprzednie osadzone były w polskich realiach, opowiadały o problemach drążących Polskę, o wypaczeniach wśród rządzących, o aferach finansowych. Ich prawdziwość była porażająca. " Easylog" dzieję się w Stanach Zjednoczonych. Jej bohaterem jest Ben Stiller. Jego życie pełne jest zwrotów akcji, które czytelnik odkrywa na kolejnych stronach z zaskoczeniem. Nic do końca nie jest takie, jakie nam się wydaje.Bardzo ciekawa intryga, zmienność sytuacji to atuty tej książki.
Teraz czytam "Dagny życie i śmierć". Jakiś czas temu przeczytałam "Dzieci rozbójniczki" Grażyny Plebanek. Bardzo lubię jej powieści o kobietach, mocnych, słabych, wartościowych i tych walczących o każdy dzień życia. Wspomniane już "Dzieci rozbójniczki" to właściwie zbiór historii o kobietach znających swoją wartość, które osiągnęły w życiu jakąś pozycję, a nie zawsze to było to łatwe, gdyż żyły ładnych parę lat temu. Jedną z opisywanych kobiet była Dagny Juel Przybyszewska. I wreszcie dochodzę do sedna sprawy.Bo , gdy w bibliotece zobaczyłam książkę J.D. Landisa o Dagny to nie mogłam się jej oprzeć. Na razie przeczytałam koło 1/3 i jestem zachwycona. To niesamowite jak jedna kobieta mogła zawładnąć tyloma światłymi ludźmi -pisarzami, filozofami, malarzami, rzeźbiarzami i stać się ich muzą, natchnieniem, miłością spełnioną i niespełnioną. Co ona takiego miała w sobie?
Czytam dalej!
Mój blog w zamierzeniu miał mówić również o bieganiu. I co? I nic. Raz na wiele postów, małym druczkiem, jakby ze wstydem, wspominam o moim kolejnym ulubionym hobby. Zimą niestety znajduję wiele wymówek, aby nie przebrać się i nie pobiec do lasu. Spróbuję się trochę zmobilizować. Ponieważ co środę piszę ze względu na Maknetę, to spróbuję podsumowywać też biegowy tydzień.
Może to mnie zmobilizuje do systematyczności.
Dobra. W mijającym tygodniu przebiegłam tylko 22 km. Dwa razy byłam w lesie, raz na 10, raz na 5km. Resztę wybiegałam z dzieciakami w szkole. Próbuję w nich zaszczepić miłość do biegania. I nawet mi się udaje. Raduje mi się serce, kiedy biegnę z nimi 2 czasem 3 kilometry i już nie jęczą, kiedy koniec. I nawet nie zauważają, że pokonują dystanse w większym tempie. Moje dzieciaki są cudne!