wtorek, 27 października 2020

Bez tytułu

     Zakładając tego bloga, chciałam, aby był o tym co kocham, co lubię, czym się pasjonuję. Uznawałam, że jest to miejsce, gdzie spotykają się osoby, które podzielają moje zainteresowania. Tak było. Starałam się unikać ciężkich tematów, polityki, bieżących problemów. Według mnie są osoby, które profesjonalnie, z pasją i w odpowiednich słowach przekazują treści, z którymi się w pełni zgadzam. 

    Jednak dłużej już nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku, że życie jest piękne, że nie obchodzi mnie, co się u nas w kraju dzieje. Od kilku lat nie oglądam kanałów informacyjnych. Oczywiście słucham radia, a zwłaszcza teraz, kiedy powstał Nowy Świat. Jestem w mediach społecznościowych, czytam, słucham. Mąż z racji wykonywanych obowiązków, dostaje trzy razy dziennie pełny obraz wiadomości z kraju. Codziennie przekazuje mi w skrócie wieści, które nie głaszczą mnie po sercu, nie wywołują uśmiechu radości na twarzy. Czwarty rok mieszkam w dalekiej Azji. Jest mi dobrze z dala od polskiej codzienności. To nie jest tak, że jestem totalną ignorantką, że nie wiem co się dzieje, że siedzę na plaży pod palmami i mam gdzieś mój kraj. Nie, tak nie jest. Wiele sytuacji wywoływało gniew, ból, wściekłość. Po wyborach prezydenckich przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie. 

    To co się dzieje teraz, wyrok TK totalnie złamało mój spokój wewnętrzny. Jest mi źle, bardzo źle. Jesteśmy podzieleni jako naród, nie rozmawiamy ze sobą, wykrzykujemy argumenty. Nie bardzo widzę, aby można nas było od nowa skleić. Jestem dumna z młodych ludzi, z kobiet, mężczyzn, że wzięli sprawy w swoje ręce, że wyszli na ulice. Można się oburzać na słownictwo, na agresję. Pewnie tak. Ale tu nie chodzi o rozróbę. Jestem dumna z moich dzieci.    

    Oglądam mnóstwo filmów z protestów.

    Muszę przestać.



    Już za kilka miesięcy wracamy do kraju. I wzięłam się za jesienne swetry. Mam już kilka. Czekają na fotograficzną wenę. Tak na szybko zrobiłam zdjęcia Palomie od Espace Tricot. 



Robi się i robi i nie może się skończyć. Za dużo w głowie się dzieje.

I drugi Anker summer shirt. Skończony, ale zdjęcie sprzed paru dni. Wydaje mi się, że to mało jesienny wyrób, ale mogę się mylić.


    Kiedyś Honorata pytała, czy będzie post o jedzeniu. Miał być, ale może jeszcze będzie. Wyjeżdżam dopiero 31 lipca, może zdążę do tego czasu. Jako zajawkę chciałam pokazać zdjęcie z koreańskiej kolacji.




To była porcja dla czterech osób. Tu siedziały same kobiety. Obok panowie w tej samej liczbie, mieli taki sam zestaw. Jedzenie jest przepyszne. Mnóstwo warzyw, głownie wszelakiego rodzaju kimchi. Pychota! Normalnie jeszcze jest grill na środku stołu do grillowania mięsa. Tym razem jedliśmy gotowe mięsa. Objadłam się wówczas okrutnie! Ale warto było:)

    Trzy tygodnie temu nas znowu zamknęli, bo mięliśmy 800 przypadków Corony dziennie, z czego 80 % na wyspowej części Malezji, czyli na Borneo, na Sabah. nasze zamknięcie polega na tym, że nie możemy opuszczać miasta, nie możemy zmieniać stanów, baseny są zamknięte, w barach i sklepach znowu ograniczenia. Proszą ludzi o nieporuszanie się po mieście i Malezyjczycy się stosują. Sklepy i restauracje zieją pustkami. maski to od początku pandemii są obowiązkowe. Nie wejdzie się do sklepu, restauracji, biura, kiedy się nie zeskanuje telefonem kodu, lub nie wpisze się na listę. I nikt z tym nie ma problemu. Dzisiaj byłąm świadkiem jak strażnik pilnujący wejścia do galerii zwrócił uwagę Hindusowi, który miał założona maseczkę po polsku, czyli pod nosem. Pan grzecznie przeprosił i poprawił maskę. Ludzie tutaj są bardzo karni. 

    Właściwie nie wiem, dlaczego was uraczyłam wieściami z pandemii. Bardziej na koniec chciałam jeszcze wrzucić zdjęcia z Kuala, po którym trochę się włóczymy ostatnio.






    I z tymi widokami pełnymi słońca i gorąca połączonego z wilgotnością zostawiam was pełna nadziei na lepsze jutro. Będzie dobrze:)))