Pokazywanie postów oznaczonych etykietą merino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą merino. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 lutego 2014

Zielono mi

Króciutko, bo lecę na siatkówkę.

Na drutach ciągle Sweet Dreams. Trochę podgoniłam, ale nie za dużo. W weekend  mieliśmy gościa i jakoś tak nie było mocy przerobowych. Spędziliśmy miło czas na spacerach, długich rozmowach zakrapianych "wodą"o oglądaniu olimpiady. Teraz za to wpakowałam się w nowego bloga i nie mam czasu na nic. Moja szkoła przystąpiła do programu "WF z klasą". Jednym z zadań jest prowadzenie bloga. No i co? No i ja durna zgłosiłam się jako prowadząca bloga i koordynator programu. Czyli wszystko będę robić sama. Już teraz latam po salach gomnastycznych z aparatem fotograficznym i robię wszystkiemu i wszystkim zdjęcia. Ale co tam, dam radę.
To zielone, to wiadomo co. Chusta.
Po lewej skandynawski kryminał, który teraz czytam. Lekkie, łatwe i przyjemne. 
Cały czas jestem pod wrażenie poprzedniej książki, która jakoś nie chce mnie opuścić. Opowieść o życiu Dagny Juel Przybyszewskiej. Była muzą, natchnieniem pisarzy, malarzy, rzeźbiarzy, filozofów. Kochali ją, wielbili wielcy kultury europejskiej końca XIX i początku XX wieku. Miała być pianistką, została pisarką. Kochała się z wieloma mężczyznami, ale kochała jednego, Stanisława Przybyszewskiego. Jej dramat polegał na tym, że on nie potrafił być z jedną kobietą. To niesamowite jak jedna kobieta mogła zawładnąć tyloma  światłymi ludźmi i i stać się ich muzą, natchnieniem, miłością spełnioną i niespełnioną. Sam pisarz pisze, że jest to fikcja literacka, ale wszystkie postaci i wydarzenia są prawdziwe, ubrane w słowa autora.Bardzo, bardzo dobra. 
Po tak mocnych emocjach potrzebny mi  był reset. Stąd kryminał. Co nie jest rzadą ujmą dla kryminałów, bo je uwielbiam. Dobranoc.
Przepraszam. Zapomniałam. Chciałam ukryć, że w tym tygodniu było tragicznie z bieganiem. Tylko 8 km. Jeden dzień biegania. Smutek. 

niedziela, 16 lutego 2014

Rimy

Zdjęcia wysuszonego "Rimy". Kupując wełnę z internetu nigdy do końca nie wiesz co tak na prawdę kupujesz. U mnie też nastąpiła taka sytuacja. Myślałam, że ma w sobie więcej niebieskiego. Nie ma. A i tak mi sie podoba. Trudno opisać jej prawdziwą barwę. Kojarzy mi się z zimą, szronem,lodem.
Jeśli chodzi o samą włóczkę Holst Yarn Coast, kolor Skylight, to pierwszy raz z niej dziergałam. Fajnie się z niej robiło, jest bardzo wydajna, zużyłam 3, 2 motka. Bardzo jestem ciekawa jaka będzie w użytkowaniu.
Robiąc ten sweter nie bardzo wiedziałam jaki będzie efekt końcowy. Z pewną dozą nieśmiałości wkładałam na siebie wysuszony, naciągniety Rimy. Na szczęście udało się i bardzo mi sie podoba. Jutro zakładam go do pracy.





Oglądam Olimpiadę, wręczanie złotych medali, słucham hymnu i leję łzy. Jakie to piękne! Tyle ciężkiej pracy nagrodzonej medalem, miłością nas, kibiców. Czekam na więcej.

środa, 29 stycznia 2014

Szybkie druty i książki środowe.

Jestem ciągle na wyjeździe, więc dzisiaj szybko, krótko i zwięźle.
To szare, to jest szaro-niebieskie. I jest to moja bardzo swobodna improwizacja na temat Boxy i Relax. Druty 2,5 więc robię i robię. Ponieważ się gościmy u znajomych, to dziergam tylko w samochodzie. Pokonujemy setki a nawet tysiące kilometrów, więc dopóki jasność na zewnątrz to działałam. No i czasami przy pogaduszkach. To zielone to Sweet Dreams, chusta. Ciągle w powijakach. Długo marzyłam o tym wzorze, aż przeobraziłam marzenia w rzeczywistość. Zakupiłam wzór i zaczęłam robić. niestety wymaga większej uwagi niż szarak, więc poszedł w odstawkę.
A to szary z bliska.
Nawet mi się podoba. Zobaczymy co wyjdzie na koniec.
Kupiłam wełnę do farbowania i jestem przerażona. Czytam o farbowaniu i z każdym wersem jestem coraz bardziej zestresowana. Zakupiłam farbki. Byłam w sklepie fabrycznym Kakadu w Warszawie. Wizyta ta była dość klimatyczna. Najpierw stałam pod sklepem ładnych parę chwil zanim Pan mnie wpuścił do środka. Potem zadał mi pytanie co chcę farbować. 'Wełnę", odpowiedziałam. "A jaką?". A skąd mam wiedzieć? Marzena mi kupiła. Zaczęłam grzebać w telefonie w poszukiwaniu naszej korespondencji z Marzeną. Kiedy już podałam panu nazwę, zrobił dziwną minę( ja też jej teraz nie powtórzę). Nie wiedział o co chodzi. Ja zresztą też. Później pogadaliśmy sobie całkiem sympatycznie, razem dobieraliśmy kolory. Pomimo, że Pan był trochę wczorajszy, to była miła wizyta zakończona zakupem barwników. Co nie zmienia faktu, że farbowanie ciągle przede mną. O matko!!!

A teraz książki.
Jazda samochodem sprzyja czytaniu. Przeczytałam.

"Gołębiarki", napisaną przez Alice Hoffman.Książka opowiada o czterech kobietach, Żydówkach, żyjących w latach 70-tych naszej ery. Ich tragiczne losy pełne miłości, krzywdy, zła splotły się w Masadzie, górskiej twierdzy. Miłość nie zawsze szczęśliwa, przyjaźń, lojalność połączyła kobiety bardzo różne, ale chcące tego samego, spokoju. Książka o bólu, krzywdzie, o człowieczeństwie. Opowieść pani Hoffman pozbawiona patosu, opowiada o prostych i wielkich sprawach. Warto, nawet bardzo warto przeczytać. A jaką ma piękną okładkę!!!

"Kim byłbym bez ciebie" Guillaume Musso. Pech tej książki polega na tym,że czytałam ją po "Gołębiarkach". I właściwie powinnam na tym skończyć opisując tę książkę. Nie przypadła mi do gustu forma, sposób narracji. Używanie wielu zbyt wielkich słów do opisania miłości, to nie dla mnie. Czyta się szybko, ale bez emocji i pozostawia z niczym. Być może narażę się miłośnikom prozy Musso, no ale trudno. Czytałam "Telefon od anioła" i bardzo mi się podobała ta powieść. Może "Kim byłbym….." nie trafiła we właściwy czas.
Teraz czytam "Służące" Kathryn Stockett.

Kiedyś oglądałam film i bardzo mi się podobał. Książka jest super. Pokazuje życie ludzi kolorowych i białych w latach 60-tych na amerykańskim południu. Trzy kobiety opisują swoje przeżycia.
Kończę, wracam do znajomych.

środa, 15 stycznia 2014

Książki i trochę drutów.

Parę dni temu skończyłam czytać "Ogród Afrodyty" Ewy Stachnik. Opowieść o życiu Zofii Potockiej. Umierająca na raka hrabina przebywa w Berlinie i wspomina swoje barwne i ciekawe lata. Od córki greckiego handlarza bydłem, do żony majora Witta i na koniec Szczęsnego Potockiego. Jej życie było bogate w romanse, przechodziła przez wiele sławnych alków. Jednak nie mnie oceniać jej moralność. Podziwiam jej wytrwałość w dążeniu do osiągnięcia celu.Bardzo mi się podoba pokazanie najpiękniejszej kobiety Europy  przez pryzmat wielu jej bliskich osób. Bardzo dobra książka. Polecam gorąco.

A żeby nie było tak ambitnie, to wróciłam do skandynawskich kryminałów. Parę tygodni temu przeczytałam pierwszą książkę Ninni Schulman "Dziewczynka ze śniegiem we włosach". Obecnie kończę kontynuację owej książki- "Mężczyzna, który przestał płakać". W małym spokojnym miasteczku płoną domy, w których giną pozornie zwyczajni mieszkańcy. Postaci poznane w poprzednim tomie pracują nad sprawą, mają normalne, codzienne problemy i są ludźmi, z którymi się identyfikujemy. Bardzo dobre tempo, ciekawa intryga, do końca nie wiadomo kto jest sprawcą. Jeśli ktoś chce spędzić mile czas podczas niezobowiązującej lektury to bardzo polecam.
Obok książki na drzewku z buczyny wisi czapka w sowy dla Misi, mojej fantastycznej siostrzenicy. Z ostatniego swetra zostało mi trochę alpaki. Po co się ma zmarnować. Pewnie zostanie jeszcze na czapkę, niezbyt grubą dla mnie.
Magic Loopie zakupiłam sobie włóczkę na robótkę feryjną. nie będzie zbyt skomplikowana, bo większość czasu spędzę w samochodzie. Będzie to coś w stylu Boxy lub Relax, oczywiście z jakimiś warkoczowymi modyfikacjami. Jeszcze dwa dni.

Pierwsze zdjęcie bez lampy, drugie z lampą. Na drugim kolor bardziej prawdziwy, ale pierwsze zdjęcie ładniejsze. Marzena byłaby dumna.