Jest.
Jechałam naładowana stereotypami, że ten kraj jest biedny, brudny,pełen złych dróg, Cyganów. Wiem, wiem, czytałam wiele dobrego, między innymi Ewa Kuacja pisała pięknie o tym miejscu. Zresztą wiele jej wskazówek wzięłiśmy pod uwagę przy układaniu trasy. Uwierzyłam jej, ale nie do końca. Matko, jak ja się biję w piersi!!!! Jaka ja byłam głupia! Od przekroczenia granicy jestem w totalnym zachwycie. Podziwiam wszystko- krajobraz, kulturę, architekturę, a przede wszystkim ludzi. Rumunia może ma kilka lat zapóźnień, ale niedużo. Niczym od nas się nie różni. Drogi są w porządku. Oprócz bardzo lokalnych, które też mają swój urok. Kierowca, czyli mój mąż musiał być bardzo czujny. Ale za to jechaliśmy przez mało uczęszczane tereny, pełne sielskiej atmosfery, poprzechylanych płotów, krów na łąkach i na drogach, cudnych stożkowych snopów siana, wozów konnych pełnych siana i ludzi, babć w chustach siedzących przed domem, dziadków w kapelusikach. Bardzo mi to przypominało wieś mojej babci pod Piłą, w której spędzałam wakacje będąc dzieckiem. Od kiedy bruk zastąpiono asfaltem, strzechę dachówką i zelektryfikowano obejścia, wieś dla mnie przestała być wsią. Zdaję sobie sprawę, że mówię to z punktu widzenia mieszczucha. Ale tu w Rumunii, odnalazłam swoje dzieciństwo i błogi spokój.
Oczywiście, Rumunia to nie tylko wieś.
Rozpoczęliśmy od pięknego uniwersyteckiego miasta Cluj-Napoca. To było nasze pierwsze spotkanie z "normalną " Rumunią. I to była miłość od pierwszego wejrzenia.
A to jest kiosk Ruchu:
A tak też bywa w środku miasta:
Kolejne miejsce i kolejny dzień to Alba Iulia. I tu pełne zadziwienie. Świeżo wyremontowane miejsce, piekne, na światowym poziomie i puste. Niewielka ilość turystów sprzyjała robieniu zdjęć i zachłystywaniu się pięknem. A było czym.
Mój mąż ma wreszcie z kim inteligentnie i błyskotliwie porozmawiać.
Teraz ta najstarsza część miasta. Piękna!
Zobaczcie jakie piękne dachy!
Uśmiech numer 5. Ale szczęście ogromne. Nawet lekko padający deszcz nie przeszkadzał ani trochę.
No dobra ponieważ jesteście już tak znudzone to dołożę jeszcze Trasfogarską Szosę.
To był numer jeden na liście życzeń mojego męża. Serpentyny, góry, widoki zapierające dech w piersiach. Ja miałam lekkie obawy, bo się trochę zepsułam po porodach chłopaków i czasami miewam kłopoty. Ciągle miałam w pamięci przejażdżkę na Teneryfie, kiedy małżonek Zbyszek bawił się jak dziecko, szalejąc po serpentynach, a ja po raz pierwszy w życiu walczyłam o przetrwanie. dzisiaj pomny mojej sinej twarzy parę lat temu starał się ogromnie i jechał bardzo czujnie i co chwilę zadawał pytania o stan mojego zdrowia. Po tylu latach tyle czułości!
Ale wracając do Transfogarskiej. Warto!!!! Warto!!! Szkoda, że po drodze zgubiliśmy schronisko Laluc Balea, które w przewodniku wyglądało przepięknie, ale nie można mieć wszystkiego. Piszczałam z radości przez większość trasy, robiłam zdjęcia z jadącego samochodu, czasami mężu stawał. Było pięęęęęęęęęknie!!! Zdaję sobie sprawę, że zdjęcia nie oddają piękna, głębi, wysokości. Ale pobudźcie swoją wyobraźnię.
Jutro ruszamy dalej.
Robótkowo się dzieje. Sweter szary skończyłam. Wyszedł super i nawet go wieczorami zakładam, bo to już sierpień. Nie ma czasu na zdjęcia, bo trzeba zwiedzać. Do samochodu wzięłam robótkę ogłupiającą, czyli powtarzalną. I tak powtarzam, ale nie zawsze, bo ciągle coś podziwiam. I nawet nie mam czasu czytać, a pół bagażnika książek zabraliśmy. dopiero drugą czytam.
No dobra, koniec. Do następnego razu.
Piękne zdjęcia. Miłych wakacji :)
OdpowiedzUsuńO Matko! Pięknie! Ja też myślałam , że Rumunia to dziki kraj, ale zobacz , jesteście już , zwiedzacie, nikt Was nie zjadł, znaczy cywilizowani:)))Niecierpliwie czekam na dalsze relacje:))))
OdpowiedzUsuńBędą, bo kipię od wrażeń.
UsuńGórskie widoki - bajeczne! Byłam w Rumunii baaaardzo dawno temu, bardzo Ci dziękuję za relację z Cluj Napoca, miałam okazję zwiedzić wówczas to miasto i poznać niektórych mieszkańców :). A w Bukareszcie bladym świtem po całonocnej podróży piłam najlepsze na świecie espresso, do dzisiaj pamiętam ten smak :) - przy maciupeńkim stoliczku przed bistrem, tuż przy jednej z głównym ulic miasta... Dziwny kraj, kontrast niesamowitej nędzy z ogromnym przepychem, urocze kawiarenki, bajkowe cerkwie, a na ulicach zero szacunku dla zasad ruchu drogowego, każdy jeździł jak chciał (w centrum stolicy!), wszyscy okropnie trąbili, było i straszno i smieszno :))).
OdpowiedzUsuńObraz obecnej Rumunii naprawdę ulega zmianie. Kierowcy zdarzają się tak jak u nas szaleni, ale to nie to co było kiedyś. Jeździmy spokojnie i jak na razie bezpiecznie.
UsuńPiękna ta Twoja Rumunia! Ja pamiętam ją sprzed kilkunastu lat, kiedy byłam przejazdem w drodze do Bułgarii. Krajobrazy były urzekające, ale pamiętam też krowę w środku sporego miasta, przez które przejeżdżaliśmy i chmarę dzieci podbiegających do autokaru z nadzieją na to, że coś wyżebrzą.
OdpowiedzUsuńTych dzieci obawiałam się bardzo, ale to nie jest duży problem. A Rumunia jest piękna! Będę to każdemu powtarzać.
UsuńJaaaaaaaak ja Wam zazdroszczę tych serpentyn i widoków !!! Miasta zresztą też niczego sobie, ale góry...ech
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji :)
Ja jestem człowiekiem morza, ale góry wzbudzają we mnie zachwyt i dużo pokory.
UsuńJa to do Rumuni wzdychałam ze 2 lata temu, właśnie to tych gór! Tych tras... Zazdrościmy:). I muszę powiedzieć, że 3 i 4 zdjęcie od dołu - mistrz!
OdpowiedzUsuńO kurczę, duma mnie rozpiera!
UsuńJeny jak cudnie... stara część miasta urocza. Uwielbiam takie klimaty. Odpoczywaj :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię te klimaty. Najwięcej zdjęć mamy z takich miejsc.
UsuńA jak to się stało, że mój komentarz zniknął?? :(
OdpowiedzUsuńDanonku Drogi, piękne okoliczności przyrody i nie tylko napotykasz na tej swojej tegorocznej wakacyjnej podróży! zdjęcia piękne! choć pewnie nie oddają całej urody tych wspaniałych miejsc, Połówek z zazdrością popatrzył na serpentynki i otaczające widoki, no to chyba i nas tam będzie kiedyś można spotkać.. Słońca życzę, niech Wam świeci nad głowami i wiatr chmury deszczowe przepędza! i czekam na kolejną odsłonę Waszych wakacyjnych podróży!
Buziaki!
Jedźcie tam, bo jest cudnie. i deszcz nawet nie przeszkadza. A serpentyny są co chwila. nie mogę robić na drutach, bo nie trafiam w oczka. Mój Zbyszek lubi jazdę po zakrętach!
UsuńTak pięknie, że tylko się zapakować i jechać. Przyjemnych dalszych części urlopu! :)
OdpowiedzUsuńOch... Do trasy Trasforgarskiej wracam często pamięcią! Jakież to piękne miejsce jest!
OdpowiedzUsuń