Tubylcy, czyli Rumuni mieli rację. Tulcea, jeśli chodzi o temperaturę i wilgotność jest ekstremalna. Bywałam w wielu gorących i wilgotnych miejscach. To mnie złamało. Męża Zbyszka też. A on jest twardzielem i wszędzie jest mu dobrze.
Rano, koło 8 rumuńskiego, a 7 polskiego czasu poszliśmy pobiegać. Początek był niezły, trzy kółka dalej, czyli 6,4km zakończyliśmy nasze kariery długodystansowe w Rumunii. To był koszmar! Słońce świeciło non stop, nie było się gdzie schować, a wilgotność dołożyła swoje. Przez godzinę dochodziłam do siebie. Okazało się, że już było 28 stopni. Co tam. Namówiłam męża Zbyszka na sesję swetra, który skończyłam w drodze, jeszcze w Polsce. Niewiele wyszło. Pokażę tylko zajawkę.
Tak właśnie mieszkamy, nad samą wodą. Pięknie! Tylko, dlaczego tak gorąco?
Dobra nie narzekam.
Ponadto jest środa, więc coś o książkach i bieżącej robótce.
Robótka to szalA Hap for Harriet Kate Davies z włóczki od Tysi. Włóczka piękna w odcieniach błękitu i delikatnego fioletu. Wzór drogowy, trochę nadto nużący, ale jestem "już" za połową.
Książka jest bardzo dobra. Gemma i jej 16-letni syn jadą do Sarajewa. Dla niej jest to zmierzenie się z przeszłością, ze swoją wielką miłością Diego, ze swoją bepłodnością, bałkańską wojną. Dla chłopca jest to próba odnalezienia własnej tożsamości. Opowiada o wielkich emocjach, wzbudza w nas jeszcze większe. Czytam ją z wielkim napięciem. Jedynym minusem jest Rumunia, która nie pozwala mi się w niej zatopić. Naprawdę warto!
Przed nią męczyłam "Zabójcy bażantów" Jussi Adler- Olsena. Kryminał w 10 dni! Może i nie jest taki zły, ale tzw szał d..y nie urywa, jak mówi Daria, moja koleżanka.
Ja wiem, że jestem upierdliwa z tymi wakacjami, ale gps a konkretnie"Hołek" Hołowczyc poprowadził nas wczoraj fajną drogą. Jakie było nasze wielkie zdziwienie, gdy nagle zobaczyliśmy to:
Żeby nie było, to była droga regularnie uczęszczana przez innych kierowców.
I ostatnie zdjęcie dla Marzeny.
Rumunia wspaniała,mam nadzieję że uraczysz nas jeszcze następnymi widokami:))A swoją drogą jeszcze niedawno zachód miał o nas mniej więcej takie pojęcie jak my o Rumunii,to a'propos Twojego pierwszego wpisu na ten temat:))
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite, że wiele ludzi na zachodzie jeszcze o nas tak myśli. Ci co u nas nie byli. Niestety.
UsuńWe Wrocławiu przyjemnie ciepło! A nawet leciutko chłodno! Coś cudownego:). Hihi.
OdpowiedzUsuńSweterek jest świetny, prosty i jaki uniwersalny.
I dziękuję za dedykacje! Owce cudowne:) Szkoda, że w Ustce takich nie mamy!
W ogródku ze dwie się zmieszczą. Damy radę!
UsuńSweterek pięknie wygląda i będzie szalenie praktyczny :) Rumunia cudowna, czytam i oglądam zdjęcia z rozdziawioną buzią, nie myślałam, że tam jest tak pięknie. Szkoda tylko, że upał niemiłosierny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Jola.
Akurat tu w Tulczy jest nieziemsko ciepło. W pozostałych rejonach dało się przeżyć. A pięknie jest!
UsuńSwojskie klimaty w Rumunii. Góry są tam cudne.
OdpowiedzUsuńSweterek zrobiłaś fajny, taki lekki i letni.
Pozdrawiam :)
Ta swojskość jest najfajniejsza. Ja to lubię. Spotkaliśmy tutaj Polaków, którzy traktują to jako wadę. no cóż.
UsuńPo Twoich wpisach o Rumunii zamarzyły mi się wakacje tam ;) Te miasta i widoki, coś przecudownego ;) Pogody współczuję, sama za taką nie przepadam...
OdpowiedzUsuńJa powyżej 25 stopni umieram. Tu mam lekko więcej. Klimatyzacja w samochodzie ratuje życie.
UsuńPiękne wakacje :) Wypoczywaj, ładuj akumulator i wracaj szybko! Dobrze, że nie masz przerwy od drutów i można Ciebie tutaj podglądać ;) Sweterek szaro - fioletowy super. Niby prosty, ale... podoba mi się. W prostocie siła! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Marta
Piękny sweterek,podoba mi się długość rękawków. Czekam na kolejne ciekawe wpisy z wakacji.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBądź sobie upierdliwa, bo wpis piękny. Obśmiałam się, a to ważne, bo ostatnio mi nie do śmiechu. Sweterek fantastyczny, pozazdrościć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO - to miło poznać kogoś, kto nie lubi 30 stopni :) Bo u mnie dookoła wszyscy uwielbiają upały, a ja wprost nie znoszę, moje dzieci też i z radością witamy każde ochłodzenie, ku ogólnemu zdziwieniu (no jak nie można uwielbiać takiej "cudnej" upalnej pogody???). Można i już. To fajnie, że nie jestem sama. Przeczytałam wszystkie Twoje wpisy z Rumunii z ciekawością. Ale tam są widoki! Jej! Ja też wyjeżdżam w góry!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Asia
Nie spodziewałam się, że Rumunia taka piękna może być! Mam nadzieję, że mimo upałów świetnie się bawicie! Sweterek z zajawki czadowy :)
OdpowiedzUsuńAle widzę, że zmartwychwstanie się powiodło :-P Podróż śledziłam z wielkim zainteresowaniem, niesamowite widoki. Nietypowy cel podróży, co ja akurat sobie bardzo cenię :-)
OdpowiedzUsuńWycieczki są super :) Ale upałów też nie trawię. Dla mnie max 25 stopni i już.
OdpowiedzUsuńSweterek ciekawy, podobny chodzi mi po głowie.
Kocham ciepełko ale tylko przy wodzie - fajny sweterek !
OdpowiedzUsuń