A to mój mąż na wakacjach. Tylko na chwilę odwróciłam głowę i już obcy rudy stwór wylądowałał mu na kolanach.
Robię na drutach od dawna, czytam odkąd pamiętam, oglądam filmy od dość dawna ( uwielbiałam biegać do kina na coniedzielne Poranki), biegam od niedawna, (dzięki mojej przyjaciółce). Prawie wszystko robię od dawna! Straszne, ale jak ja to wszystko lubię robić!
piątek, 14 sierpnia 2015
Schnee
Od zawsze podobał mi się wzór Suvie Schnee . Jak to ja im bardziej worowaty, tym piękniejszy. I tu jest wszystko co lubię w swetrach najbardziej, kształt, czyli wór długość- za pośladki, wzór- działo się podczas dziergania, wełna, kolor i tak ogólnie jest pełen zachwyt. Oczywiście nie było go w planach. No , ale cóż. Pojechaliśmy do dzieci, aby zobaczyć jakie zakupili mieszkanie i jakie są postępy w jego urządzaniu. Mieszkanie jest z potencjałem i podziwiam ich za konsekwencję w tworzeniu czegoś niepowtarzalnego. Będzie pięknie, bo już jest pięknie! Ale to tak a propos swetra. Nocowaliśmy podobnie jak Monika N. w magazynie włóczek. I tak podczas snu zaczęły do mnie przemawiać "Weź mnie". Jestem bardzo podatna na wszelką sugestię i każdy nawet najprostszy argument wpływa na moją słabą wolę. Moje zachowanie jest bardzo proste do przewidzenia, bo się złamałam i wygrzebałam piękne Leizu Dk w kolorze Birch. I dziergałam i dziergałam aż do momentu, gdy okazało się, że z Marzeną kiepsko wyliczyłyśmy ilość potrzebnej nici (matematyczki!!!!). I musiałam czekać aż skończą się podwrocławiakom wakacje i braki zostaną uzupełnione. Skończyłam, przyszyła, guziki i czekałam trzy tygodnie na zdjęcia. Dopiero wyjazd na wakacje do Białowieży i chłodniejsze wieczory skłoniły nas do wykonania paru szybkich zdjęć.
niedziela, 19 lipca 2015
Misiowa Sweet Poppy
Tak jak pisałam ostatnio, jesteśmy szaleni na punkcie morza i plażowania. Dzisiejsza pogoda nie była zbyt sprzyjająca, bo zachmurzone niebo i 17 stopni. I co, i tak poszliśmy po przewalać się po piachu. Mateusz z siostrzeńcem Adasiem kąpali się i podobno woda była całkiem znośna. Wierzę im na słowo. Wytrzymaliśmy nawet długo, bo prawie trzy godziny. I aby podkreślić efekt plażowania, włączyłam ogrzewanie w samochodzie. Ale ładnych parę rządków przerobiłam i kilka stron przeczytałam. Czyli było warto.
Miesiąc temu pokazywałam Misiowy sweter Sweet Poppy. Wreszcie udało się Marzenie zrobić zdjęcia na modelce. niestety Misia weszła w wiek wstydu. Kiedyś, jeszcze rok temu szalała przed obiektywem.
Teraz robi dziwne miny, chowa się. Ale Marzena nie byłaby Marzeną, gdyby nie udało jej się zrobić parę fajnych zdjęć.
Sweter wydziergałam na drutach 3,75 z merino cotton Dropsa w kolorze turkusowym. Zużyłam 5,1 motka na rozmiar 6-7 lat. Włóczka bardzo przyjemna w dzierganiu, mam nadzieję, że pozostanie taka również w użytkowaniu. Misia jest zadowolona, choć ciągle podciąga rękawy, bo zrobiłam je trochę dłuższe. Ona tak szybko rośnie, że co parę miesięcy dostaję każdy sweter, aby przedłużyć rękawy. Teraz poszłam na łatwiznę, żeby parę miesięcy mieć z głowy.
Sweter bardzo mi się podoba. Idealny dla zwariowanej, kochanej siostrzenicy.
Miesiąc temu pokazywałam Misiowy sweter Sweet Poppy. Wreszcie udało się Marzenie zrobić zdjęcia na modelce. niestety Misia weszła w wiek wstydu. Kiedyś, jeszcze rok temu szalała przed obiektywem.
Teraz robi dziwne miny, chowa się. Ale Marzena nie byłaby Marzeną, gdyby nie udało jej się zrobić parę fajnych zdjęć.
Sweter bardzo mi się podoba. Idealny dla zwariowanej, kochanej siostrzenicy.
piątek, 17 lipca 2015
Paletton
Lato w pełni.
Rano przed ósmą pobudka, dziesięć, czasem więcej kilometrów w lesie, szybkie zakupy i PLAŻA do 17, czasami 18-tej. Potem obiad, ogród, jakieś przetwory. Tak wygląda mój letni wakacyjny dzień. Najlepszymi i najprzyjemniejszymi punktami rozkładu dnia jest oczywiście bieganie i plażowanie. Na plaży opatulona filtrami, pod parasolem, na foteliku z książką na kolanach i z drutami w ręku, słuchając raz szumu raz huku fal.
Rano przed ósmą pobudka, dziesięć, czasem więcej kilometrów w lesie, szybkie zakupy i PLAŻA do 17, czasami 18-tej. Potem obiad, ogród, jakieś przetwory. Tak wygląda mój letni wakacyjny dzień. Najlepszymi i najprzyjemniejszymi punktami rozkładu dnia jest oczywiście bieganie i plażowanie. Na plaży opatulona filtrami, pod parasolem, na foteliku z książką na kolanach i z drutami w ręku, słuchając raz szumu raz huku fal.
Tu akurat nie na foteliku, bo wiało okrutnie i nie można było za bardzo wychylać się z nad parawanu. Niska temperatura i wiatr mojej rodzinie nie przeszkadza naszej rodzinie. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - jesteśmy maniakami plażowymi. Uwielbiam to!
Środa jakoś tak szybko minęła, że nie zdążyłam wstawić zdjęcia i krótkiej notki książkowo-robótkowej.
Plażowa aranżacja. Kapelusz, koc, okulary Marzeny a czytnik i robótka moja. Czytam "Szczygła"Tartt Donna. Jestem zachwycona. Theo Decker wraz z matką chroni się przed deszczem w muzeum. W wyniku zamachu terrorystycznego ginie mama Theo. Cudem ocalały chłopiec wynosi z muzeum bezcenny obraz przedstawiający małego szczygła. Obraz ten towarzyszy chłopcu przez wiele lat i ma olbrzymi wpływ na jego życie. To jest książka dla mnie, "cegła", przegadana, pełna barwnych opisów. Cudna!
Jeśli chodzi o szarą robótkę, to jest to cardigan Schnee Suvi Sumola.
Ale ja nie o tym.
Głównym tematem tego posta jest Paletton. Hania Maciejewska zaproponowała mi testowanie chusty. Ponieważ byłam na etapie problemów z Aislingiem, zgodziłam się. W Magic Loopie zakupiłam Arwettę Classic w trzech kolorach i wzięłam się do roboty. Czytanie bez zrozumienia doprowadziło do dwukrotnego prucia. Zanim się zorientowałam, że ażur jest dwustronny, to zrobiłam ponad 1/3. Pierwsze powtórzenie ażuru zagotowało mnie. Byłam przerażona. Ale chwila skupienia, przemyślenia wzoru i potem poszło już gładko i przyjemnie. Projekt daje duże możliwości kolorystyczne i rozmiarowe. Początkowo chciałam wydziergać dużą chustę, aby można się było nią otulać. Jednak pozostałam przy rozmiarze zaproponowanym przez Hanię i dobrze. Jest akuratna, przytulna i bardzo mi się podoba kombinacja kolorów, wzorów, pasków. Wszystko jest takie jak trzeba. Bardzo, bardzo mi się podoba.
Zdjęcia z modelką Marzeną robił Mateusz.
Piękna, prawda! I modelka i chusta!
niedziela, 12 lipca 2015
Wreszcie, nareszcie, w końcu …...
Skończyłam!!!!!!!!!!
Nie wiem, czy ją lubię. Jeszcze nie wiem. Niestety przez tę brakującą włóczkę nie spełnia do końca wyobrażenia o moim wykonaniu tego projektu. Zostały mi resztki, niewielkie. Raczej by mi zabrakło na całość. I tak przy drugim podejściu do borderu wzięłam cieńsze druty, ale i tak mój lęk przed ponownym pruciem i rzuceniem robótki w kąt przeważył i dodałam Jilly Shy, która "niewiele się różni od delikatnej farbowanki Marzeny.
Nie miałam serca do zdjęć, więc Marzena jest główną bohaterką pobliskich łąk. A Mateusz potrafił pokazać piękno nie tylko Marzeny.
Teraz z radością i spokojnym sercem mogę zająć się cieplejszym kardiganem, na obecnie bardzo "ciepłe"letnie wieczory.
Nie wiem, czy ją lubię. Jeszcze nie wiem. Niestety przez tę brakującą włóczkę nie spełnia do końca wyobrażenia o moim wykonaniu tego projektu. Zostały mi resztki, niewielkie. Raczej by mi zabrakło na całość. I tak przy drugim podejściu do borderu wzięłam cieńsze druty, ale i tak mój lęk przed ponownym pruciem i rzuceniem robótki w kąt przeważył i dodałam Jilly Shy, która "niewiele się różni od delikatnej farbowanki Marzeny.
Nie miałam serca do zdjęć, więc Marzena jest główną bohaterką pobliskich łąk. A Mateusz potrafił pokazać piękno nie tylko Marzeny.
Teraz z radością i spokojnym sercem mogę zająć się cieplejszym kardiganem, na obecnie bardzo "ciepłe"letnie wieczory.
środa, 8 lipca 2015
Wakacyjna środa
Jakieś dziwne rzeczy dzieją się na moim blogu. Bardzo rzadko na nim bywam. No nie, kłamię. Bywam codziennie, ale tylko po to, aby zobaczyć co u was słychać. Ale, aby samej coś napisać, to już niekoniecznie. Wynika to z tego, że w przez trzy tygodnie czerwca bardzo absorbowała mnie praca. Same wiecie, wycieczki, koniec roku szkolnego( zwłaszcza, że oddawałam klasę). Ponadto za bardzo nie miałam co pokazać.
Sweterek dla małej Julki zrobiony, ale nie ma zdjęć, bo właścicielka daleko w Puławach. Sweter dla Miśki zrobiony, ale nie ma zdjęć. Miśka ciągle biega po nianiach i nie ma jak zrobić ładnych zdjęć. Poza tym to zadanie dla Marzeny, która leni się na leżaku na plaży( ja też, no ale to ona robi cudne zdjęcia, a nie ja). Mogę pokazać tylko małe zajawki Misiowego.
Ponadto wydziergałam chustę, której nie mogę pokazać.
I dziergam nieustająco Aisling Justyny Lorkowskiej. Zakochałam się w tej chuście od pierwszego spojrzenia. Kupiłam piękną szarą włóczkę u Marzeny. Bardzo chciałam mieć połączenie z różem. ponieważ miałam motek do farbowania, podczas majowego weekendu owa Marzena zapałała wielką chęcią do farbowania. Bawiła się fantastyczne czego efektem był cudowny, delikatny róż. Z ogromnym zapałem wzięłam się za dzierganie. Szło mi rewelacyjnie. Mój entuzjazm opadł, kiedy zauważyłam, że tego przepięknego różu zabraknie mi.. Marzena poratowała mnie resztką Jilly Shy, która niestety różni się od moich delikatnych pudrowych różowości. Po zrobieniu połowy bordiury musiałam ją spruć, aby mieszać kolory. Brakuje mi do końca koło czterech powtórzeń i wcale nie jestem pewna, czy mi wystarczy. I teraz nie mam do mojej wymarzonej chusty serca. Robię ją na siłę. Zmuszam się.
Poza tym plany robótkowe mam wielkie, ale co z nich wyjdzie, to zobaczymy.
To teraz wracam do sedna środy.
Książki.
Mam wakacje, więc czytam, czytam i dziergam.
1. Katarzyna Bonda "Okularnik". Kolejna część opowieści o Saszy Załuskiej, profilerce, która jednak postanawia wrócić do pracy w policji. Zanim to jednak uczyni, postanawia odwiedzić w szpitalu psychiatrycznym w Hajnówce, ojca swojej córki. Wplątuje się w szereg niebezpiecznych sytuacji, które stawiają ją pośród podejrzanych o morderstwa, które tam miały miejsce. Bonda oprócz bieżących wydarzeń, wprowadza nas w świat polsko-białoruskich zaszłości. I to jest w tej książce pasjonujące, opowiadanie o sprawach dla nas, Polaków niewygodnych, a które jednak miały miejsce.
Bardzo dobra lektura, zwłaszcza na nadchodzące wakacje.
Sweterek dla małej Julki zrobiony, ale nie ma zdjęć, bo właścicielka daleko w Puławach. Sweter dla Miśki zrobiony, ale nie ma zdjęć. Miśka ciągle biega po nianiach i nie ma jak zrobić ładnych zdjęć. Poza tym to zadanie dla Marzeny, która leni się na leżaku na plaży( ja też, no ale to ona robi cudne zdjęcia, a nie ja). Mogę pokazać tylko małe zajawki Misiowego.
Ponadto wydziergałam chustę, której nie mogę pokazać.
I dziergam nieustająco Aisling Justyny Lorkowskiej. Zakochałam się w tej chuście od pierwszego spojrzenia. Kupiłam piękną szarą włóczkę u Marzeny. Bardzo chciałam mieć połączenie z różem. ponieważ miałam motek do farbowania, podczas majowego weekendu owa Marzena zapałała wielką chęcią do farbowania. Bawiła się fantastyczne czego efektem był cudowny, delikatny róż. Z ogromnym zapałem wzięłam się za dzierganie. Szło mi rewelacyjnie. Mój entuzjazm opadł, kiedy zauważyłam, że tego przepięknego różu zabraknie mi.. Marzena poratowała mnie resztką Jilly Shy, która niestety różni się od moich delikatnych pudrowych różowości. Po zrobieniu połowy bordiury musiałam ją spruć, aby mieszać kolory. Brakuje mi do końca koło czterech powtórzeń i wcale nie jestem pewna, czy mi wystarczy. I teraz nie mam do mojej wymarzonej chusty serca. Robię ją na siłę. Zmuszam się.
Poza tym plany robótkowe mam wielkie, ale co z nich wyjdzie, to zobaczymy.
To teraz wracam do sedna środy.
Książki.
Mam wakacje, więc czytam, czytam i dziergam.
1. Katarzyna Bonda "Okularnik". Kolejna część opowieści o Saszy Załuskiej, profilerce, która jednak postanawia wrócić do pracy w policji. Zanim to jednak uczyni, postanawia odwiedzić w szpitalu psychiatrycznym w Hajnówce, ojca swojej córki. Wplątuje się w szereg niebezpiecznych sytuacji, które stawiają ją pośród podejrzanych o morderstwa, które tam miały miejsce. Bonda oprócz bieżących wydarzeń, wprowadza nas w świat polsko-białoruskich zaszłości. I to jest w tej książce pasjonujące, opowiadanie o sprawach dla nas, Polaków niewygodnych, a które jednak miały miejsce.
Bardzo dobra lektura, zwłaszcza na nadchodzące wakacje.
2.Andrzej Stasiuk "Życie to jednak strata jest". To książka do delektowania się każdym słowem, zdaniem, fragmentem. Na czarno-białej okładce zdjęcie przystojnego mężczyzny o twarzy pooranej życiem. I to życie, swoje kobiety, podróże, miłość do samochodów, stosunek do polityki, religii, opisuje w wielu rozmowach przeprowadzonych przez Dorotę Wodecką. Czytanie tej książki to wielka przyjemność, zwłaszcza, że z wieloma opiniami, poglądami Stasiuka zgadzam się.
3. Grażyna Jeromin-Gałuszka "Magnolia". Przyznam, że książki, które pisze p. Grażyna nie są moim ulubionym typem literatury. Wielu autorów i autorek pisało o wyprowadzce na głęboka prowincję, o budowie nowych domów, pensjonatów, o tworzeniu nowych relacji międzyludzkich. I tu mile się zaskoczyłam. przyjemnie czytało się o grupie ludzi skupionych wokół pensjonatu 'Magnolia" gdzieś daleko w Bieszczadach. Ich powikłane losy, pokręcone życiowo postaci oraz bardzo zaskakujący finał dały książkę na letnie, wakacyjne dni.
4. Grażyna Jeromin-Gałuszka "Długie lato w Magnolii". Kontynuacja losów bohaterów "Magnolii". tym razem do pensjonatu zjeżdża autor kryminałów Maurycy Murawski. Każdego dnia wędruje po okolicach próbując znaleźć bodziec do napisania kolejnej powieści. Wokół niego trwa życie proste, pełne barwnych opowieści, przyjaźni, miłości. Jego przyjazd doprowadzi do rozwiązania kryminalnej zagadki sprzed lat. O dziwo ta część przypadła mi bardziej do gustu i bardziej mnie wciągnęła.
4. Jerzy Pilch "Zuza albo czas oddalenia". Jest mi bardzo przykro, że o książce Pilcha mogę napisać, że moim zdaniem nie jest to książka wciągająca, zajmująca, wnosząca coś nowego. Miał to być rękopis znaleziony w bucie narciarski, opisujący miłość bardzo dojrzałego mężczyzny do prostytutki. I są to dość nużące, ciągnące się dywagacje, momentami zabawne, fragmencikami ciekawe.
5. No i "Szczygieł", którego teraz wszyscy czytają, ale ja to dopiero zaczynam.
Robótka w tle to mój ulubiony Aisling.
Ciemno się zrobiło za oknem, zaraz lunie deszcz. Zabieram się za druty. Na razie.
środa, 10 czerwca 2015
Jak dawno mnie nie było
Prawie miesiąc pozwoliłam sobie nic nie napisać. W szkole jest to ciężki okres. Zaczęły się wycieczki, zawody lekkoatletyczne, nabór do klasy sportowej szkolenia, w tym jedno długie, które skończę 26 października.
Nie bardzo mam czas dziergać, coś czytam, ale tempo spadło, wyrywam chwaściory w ogrodzie i w szklarni, przycinam, podlewam, koszę. Życie.
Dzisiaj też krótko, bo zaraz lecę na siatkę, a potem muszę się spakować, bo jadę znowu na wycieczkę, tym razem na dwa dni do mojego kochanego Poznania. Kochanego, bo studiowałam tam i nawet trochę pracowałam. Sentyment pozostał.
W środku jest chusta Aisling, którą nie mogę skończyć. Moja niemoc wynika z tego, że czujnie dochodząc do połowy wykończeniowej bordiury, zważyłam różową wełnę i okazało się, że mi zabraknie. Tu pada mało cenzuralne słowo, bo to jest wełna farbowana przez Marzenę, podczas majowej przerwy i nie ma więcej. Telefon do Marzeny, płacz do słuchawki, poskutkował tym, że odnalazła ta dobra dusza u siebie jakieś resztki grubością i kolorem zbliżone do mojego różu i czekam teraz cierpliwie na dostawę. Będę mieszać, aby nie było zbytnio widać różnicy. Zobaczę co z tego wyjdzie. Jak będę musiała pruć, to już chusta Aisling w moim wykonaniu nie powstanie.
Ta rozmyta zieleń to sweterek dla małej Julki, która miała przyjechać do nas na Boże Ciało. Względy zdrowotne stanęły na przeszkodzie naszemu spotkaniu, ale mały prezent powstał i tylko czeka( tylko dwa tygodnie) na schowanie nitek, przyszycie guzików i wysłanie. Wzór swetra, to Peachick Eyes Cardigan Justyny Lorkowskiej. Chyba powinnam dostać od Justyny jakąś zniżkę, bo korzystam z kolejnego jej projektu. Sweter wyszedł ładniutki.
Niebieski to tzw Misiowy, Sweet Poppy. Pewnego dnia przyszła ta moja cudna siostrzenica i stwierdziła, że wszystkie swetry, które jej dziergałam są na nią za małe i że mogłabym coś nowego zrobić. No to grzeczna ciocia szybko przeszukała internet, zakupiła włóczkę i zaczęła dziergać. Jestem w okolicy talii. Zabieram na wycieczkę i będę dziergać w autobusie.
A teraz książki. Rewelacji ilościowej nie ma, ale nie ilość się liczy a jakość.
Zacznę od :
1. Katarzyny Bondy "Pochłaniacz"- Sasza Załuska jest profilerką. Po wielu latach pracy za granicą wraca do Polski z córką. zostaje wplątana w konflikt pomiędzy właścicielami klubu muzycznego. Sasza niechętnie zajmuje się sprawą. Wkrótce jeden z właścicieli zostaje zamordowany. Okazuje się że morderstwo powiązane jest z wydarzeniami sprzed lat. Mafia, wielkie interesy, policja, służby, współczesne realia, do tego spiętrzona, zawiła intryga i mamy baardzo dobrą, grubą książkę sensacyjną.
2. Zygmunt Miłoszewski "Gniew"- to pożegnanie z prokuratorem Szackim. Zakręty życiowe zawiodły go do Olsztyna. Tam mieszka z córką Helą i kobietą, z którą zamierza stworzyć rodzinę. Zajmuje się przestępstwami , których podłożem jest przemoc domowa. Fantastyczne tempo, zwroty akcji, misterna intryga, zaskakujące zakończenie, czegóż więcej możemy chcieć od bardzo dobrego kryminału. I tylko na koniec pozostał żal, że nie spotkamy się już z charyzmatycznym, pewnym siebie, z niesamowitą intuicją prokuratorem.
Nie bardzo mam czas dziergać, coś czytam, ale tempo spadło, wyrywam chwaściory w ogrodzie i w szklarni, przycinam, podlewam, koszę. Życie.
Dzisiaj też krótko, bo zaraz lecę na siatkę, a potem muszę się spakować, bo jadę znowu na wycieczkę, tym razem na dwa dni do mojego kochanego Poznania. Kochanego, bo studiowałam tam i nawet trochę pracowałam. Sentyment pozostał.
W środku jest chusta Aisling, którą nie mogę skończyć. Moja niemoc wynika z tego, że czujnie dochodząc do połowy wykończeniowej bordiury, zważyłam różową wełnę i okazało się, że mi zabraknie. Tu pada mało cenzuralne słowo, bo to jest wełna farbowana przez Marzenę, podczas majowej przerwy i nie ma więcej. Telefon do Marzeny, płacz do słuchawki, poskutkował tym, że odnalazła ta dobra dusza u siebie jakieś resztki grubością i kolorem zbliżone do mojego różu i czekam teraz cierpliwie na dostawę. Będę mieszać, aby nie było zbytnio widać różnicy. Zobaczę co z tego wyjdzie. Jak będę musiała pruć, to już chusta Aisling w moim wykonaniu nie powstanie.
Ta rozmyta zieleń to sweterek dla małej Julki, która miała przyjechać do nas na Boże Ciało. Względy zdrowotne stanęły na przeszkodzie naszemu spotkaniu, ale mały prezent powstał i tylko czeka( tylko dwa tygodnie) na schowanie nitek, przyszycie guzików i wysłanie. Wzór swetra, to Peachick Eyes Cardigan Justyny Lorkowskiej. Chyba powinnam dostać od Justyny jakąś zniżkę, bo korzystam z kolejnego jej projektu. Sweter wyszedł ładniutki.
Niebieski to tzw Misiowy, Sweet Poppy. Pewnego dnia przyszła ta moja cudna siostrzenica i stwierdziła, że wszystkie swetry, które jej dziergałam są na nią za małe i że mogłabym coś nowego zrobić. No to grzeczna ciocia szybko przeszukała internet, zakupiła włóczkę i zaczęła dziergać. Jestem w okolicy talii. Zabieram na wycieczkę i będę dziergać w autobusie.
A teraz książki. Rewelacji ilościowej nie ma, ale nie ilość się liczy a jakość.
Zacznę od :
1. Katarzyny Bondy "Pochłaniacz"- Sasza Załuska jest profilerką. Po wielu latach pracy za granicą wraca do Polski z córką. zostaje wplątana w konflikt pomiędzy właścicielami klubu muzycznego. Sasza niechętnie zajmuje się sprawą. Wkrótce jeden z właścicieli zostaje zamordowany. Okazuje się że morderstwo powiązane jest z wydarzeniami sprzed lat. Mafia, wielkie interesy, policja, służby, współczesne realia, do tego spiętrzona, zawiła intryga i mamy baardzo dobrą, grubą książkę sensacyjną.
2. Zygmunt Miłoszewski "Gniew"- to pożegnanie z prokuratorem Szackim. Zakręty życiowe zawiodły go do Olsztyna. Tam mieszka z córką Helą i kobietą, z którą zamierza stworzyć rodzinę. Zajmuje się przestępstwami , których podłożem jest przemoc domowa. Fantastyczne tempo, zwroty akcji, misterna intryga, zaskakujące zakończenie, czegóż więcej możemy chcieć od bardzo dobrego kryminału. I tylko na koniec pozostał żal, że nie spotkamy się już z charyzmatycznym, pewnym siebie, z niesamowitą intuicją prokuratorem.
3.Jacek Hugo- Bader -"Długi film o milości. Powrót na Broad Peak". Jestem bardzo poruszona książką Hugo-Badera. Broad Peak zdobyty zimą przez Polaków był ogromnym sukcesem. Niestety sukces został okraszony śmiercią dwóch naszych himalaistów. Brat jednego z tych, którzy na zawsze zostali w Karakorum, postanawia odnaleźć ciała i pochować je. Jacek Hugo-Bader bierze udział w wyprawie. Próbuje pokazać czym jest wspinanie, miłość do gór, lojalność, partnerstwo. Rozmawia ze wszystkimi stronami wyprawy. Nie epatuje patosem, emocjami. Daje dość do głosu każdemu, kto się chce wypowiedzieć. Po zakończeniu książki nie umiem opowiedzieć się po żadnej ze stron, bo i po co. Podziwiam ludzi zdobywających kolejne szczyty, pokonujących kolejne granice, własne niedoskonałości. Książka jest jak to u Jacka Hugo-Badera bardzo dobrze napisana i pozostaje w nas na długo.
4. Monika Jaruzelska- "Towarzyszka panienka". Książka wspomnienie Moniki Jaruzelskiej jest napisana zwięzłym językiem, piękną polszczyzną. Są to krótkie migawki z życia córki generała i niezależnej , zwracającej urodą matki. Pokazują dziewczynkę chodzącą po drzewach, grającą w piłkę z chłopakami, bawiącą się raczej w męskie zabawy. Daleko jej było do sztywnych sukienek i lalek. stara się z dystansu opowiadać o swoich rodzicach, o ludziach, których spotykała a nam są one znane z ekranów telewizorów. Nie było jej łatwo wejść w życie z nazwiskiem Jaruzelska. Bardzo szanuję p. Monikę, że potrafiła zbudować swoje ja niezależnie od funkcji jaką w Polsce pełnił jej ojciec.
5. David Hewson- "Domek dla lalek" , Bardzo dobry kryminał, którego akcja toczy się w Amsterdamie. Bardzo dobre tempo, zwroty akcji niezłe psychologiczne tło.
Jadę "odpocząć"do Poznania. Do przeczytania!!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)