Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Julie Asselin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Julie Asselin. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Among The Clouds

Kolejna robótka, która została wydziergana już jakiś czas temu to Among-the-clouds Marzeny chmurki.
Jakiś czas temu Marzena poprosiła mnie o testowanie getrów. Tej części garderoby za często nie miałam w swoim życiu na sobie, bo pogoda nad morzem rzadko bywa ostra i wymagająca. Urzekły mnie jednak ocieplacze Marzeny i postanowiłam, że wydziergam sobie przedostatni rozmiar. Wybrałam oczywiście chmurkową włóczkę w szarych kolorach. Jakoś tak ostatnio zaczęłam tonować moją kolorystykę i dużo pojawiło się odcieni szarości. I bardzo to mi się podoba.
Od paru lat spódnice i sukienki wypełniają moją garderobę. Dużo chodzę na spacery z malunim psem, więc przydadzą mi się getry i to takie fajne.





Tylko gdzie ta zima????
Dziergałam na drutach 3 i 4. Zużyłam 270 m jasnoszarej i 60 m ciemniejszej Leizu DK. Wzór warkocza bardzo ciekawy, szybko się go dziergało.
Co mogę napisać więcej? Marzena jest bardzo zdolną dziewczynką i wymyśla proste ale bardzo ciekawe i wdzięczne projekty. Już parę ich wydziergałam i na pewno na tym nie skończę.

niedziela, 20 września 2015

Pojawiam się i znikam...

Tak można w kilku słowach opisać moje blogowanie. Owszem czytam i oglądam Wasze piękne prace, ale samej pisać mi się nie chce. Coś niecoś dziergam, ale bez rewelacji. Ponad miesiąc temu wydziergałam Snowbird Heidi Kirrmaier. Miesiąc zajęło mi obfotografowanie owego dzieła i jeszcze nie wyszło tak jak trzeba. To znaczy zdjęcia wyszły takie sobie, bo się spieszyliśmy do kina. O Snowbirdzie myślałam już od dawna, tylko nie miałam odpowiedniej włóczki. Podczas ostatniej promocji na Dropsa zakupiłam sobie Alpacę Silk brushed o kolorze 3, czyli grafitowym. włóczka jest mocno włochata, lekka i absolutnie niegryząca. Ciekawa jestem jaka będzie w użytkowaniu, czy będzie się mechacić. Na razie nosi się mój cardigan super, pasuje praktycznie do wszystkiego, do sukienki, do spodni.
Zużyłam chyba 7 motków, ale taka pewna to nie jestem. Wiem jedynie, że ostatnio kupuję za dużo włóczki, choć kupuję według wskazówek. Jedynym wyjątkiem był cardigan Suvi Schnee.
Dziergałam na drutach 3,5, najmniejszy rozmiar. Początkowo do wysokości 1/3 swetra dziergałam większy rozmiar, ale wyglądałam jakbym założyła sweter męża. Sprułam i dziergałam od nowa.







Wykorzystałam część resztek, które pozostały mi po wydzierganiu chusty Palleton Hani Maciejewskiej.  Wydziergałam najzwyklejszą pasiastą czapkę, a może wyjdą jeszcze mitenki. 





A teraz w oczekiwaniu na bardzo grube druty, którymi będę dziergać sweter dla siostry, siedzę i myślę co by wydziergać z cudnej Cherry Pie Leizu Worsted Julie Asselin. Miałam pewną koncepcję kupując tę włóczkę, ale weszły na druty inne projekty i koncepcję diabli wzięli. Przeszło mi. I teraz siedzę w internecie i sama nie wiem czego chcę.  Pomocy!!!!!!

niedziela, 12 lipca 2015

Wreszcie, nareszcie, w końcu …...

Skończyłam!!!!!!!!!!

           Nie wiem, czy ją lubię. Jeszcze nie wiem. Niestety przez tę brakującą włóczkę nie spełnia do końca wyobrażenia o moim wykonaniu tego projektu. Zostały mi resztki, niewielkie. Raczej by mi zabrakło na całość. I tak przy drugim podejściu do borderu wzięłam cieńsze druty, ale i tak mój lęk przed ponownym pruciem i rzuceniem robótki w kąt przeważył i dodałam Jilly Shy, która "niewiele się różni od delikatnej farbowanki Marzeny.
         
           Nie miałam serca do zdjęć, więc Marzena jest główną bohaterką pobliskich łąk. A Mateusz potrafił pokazać piękno nie tylko Marzeny.










Teraz z radością i spokojnym sercem mogę zająć się cieplejszym kardiganem, na obecnie bardzo "ciepłe"letnie wieczory.

środa, 4 lutego 2015

Środa, czyli czytałam, ale nie pisałam.

O matko jedyna, jak ja dawno nie byłam czytelniczo w środę!
Ja czytam. Bez tego nie wyobrażam sobie życia. Ale jakoś ta środa nie była mi po drodze. Koniec semestru w pracy, podsumowania, papiery, zebrania. Poza tym szybko robiło się ciemno i zdjęcia byle jakie. No dobra, koniec z tłumaczeniami. Główny powód, to zimowe lenistwo. Ja jak niedźwiedź, zapadam w błogie nic nierobienie. Jakie to cudne! Choć bywa męczące. Na szczęście(a może nie?) przez większość tygodnia  mój własny mąż jest poza domem i nic nie muszę! Gotować, sprzątać, zakupy robić. Nic, tylko leżeć i pachnieć.
A zatem. Nastała środa i trzeba coś pokazać, pochwalić się.
Otóż to jest mój obecny warsztat pracy:
I znowu mam jednocześnie trzy robótki na drutach. W życiu tak nie dziergałam. Zawsze było grzecznie, jedne dzieło w robocie. Moje zepsucie trwa od jakiś zaledwie paru miesięcy, ale już mnie zamęcza. Może się poprawię.
Zaczęłam od pięknego różu, który zakupiłam, a jakże by u Chmurki( trzeba podtrzymywać rodzinny biznes). Włóczka to Milis, Julie Asselin, bardzo miła i miękka w dotyku. Kolor jest piękny, intensywny, jestem nim zachwycona. Co jest dziwne, bo ja nie przepadam za różowym. No cóż, lata mijają, gust się zmienia. Kiedy miałam już 2/3 robótki, na druty wcisnął się fiolet. Został on zakupiony, oj nie zgadniecie u Chmurki. Tym razem jest to Smooshy, sprężyste, niegryzące, samo robiące równe oczka. Rozdzieliłam już rękawy od korpusu, zaczęłam dziergać samotny tułów. I pojawiła się możliwość wyjazdu na ferie do męża, tuż pod Warszawę. Z dziką radością wsiadłam do samochodu z nową robótką tzw podróżną. Postanowiłam wykończyć resztki Lanagold Alize Classic, z którego robiłam sweter dla młodszego syna i dla owegoż wydziergać otulacz ze wzoru Hani Maciejewskiej Mr Smith. I właśnie skończył się suszyć. Zostaje tylko pochować nitki, zeszyć i zawieźć synusiowi.
Na leżąco wygląda tak:

Jak "mężu" wróci z nauki o rozsądnej pod względem światła porze, to może pokażę inne zdjęcia. Na zdjęcia na nowym właścicielu nie ma co liczyć. Aparat go gryzie i zabiera duszę.

A teraz czas zająć się książkami.
1. Sebastian Fitzek "Klinika"
To moje pierwsze spotkanie z panem Fitzkiem. I nie był to niewypał. Była to miłość od pierwszej strony. Już dawno nie czytałam tak dobrego, trzymającego w napięciu thrillera psychologicznego. Doskonałe tempo, zwroty akcji, poczucie strachu i emocji podczas czytania to najlepsza zachęta do sięgnięcia po tę pozycję. Polecam.

2.Alexi Zentner "Dotyk"
Piękna książka opowiadająca o historii trzech pokoleń rodziny w miasteczku powstałym podczas gorączki złota. Opowiada o ciężkim życiu, o zmaganiu się z naturą, ze śniegiem, z zimnem. Zetner pięknie , powoli snuje magiczną opowieść o miłości, przetrwaniu, śmierci.

3. Jo Nesbo "Człowiek nietoperz"
Pierwsza część opowieści o norweskim policjancie Harrym Hole. Rozwiązuje zagadkę śmierci Inger Holter w Sidney. Bardzo ciekawie prowadzona intryga, do końca nie wiadomo kto jest mordercą. Harry jest policjantem z problemem alkoholowym, który ponownie do niego wrócił. Akcja dzieje się w Australii, nie ma oszałamiającego tempa, jest czas na aborygeńskie legendy i chwile miłosnych uniesień, ale i na dobrą policyjna robotę Ponadto głos Mariusz Bonaszewskiego jest atutem tego audiobooka.

4. Hubert Klimlo-Dobrzaniecki "Pornogarmażerka".
Kupując książkę przeczytałam parę zdań w księgarni  i zachwyciłam się. Kilka miesięcy przestała na półce aż w ramach wyzwania 12 książek z własnej półki, przypomniałam sobie o niej i zaczęłam czytać. W dalszym ciągu trwałam w zachwycie, aż do zakończenia jak mi się wydawało pierwszego rozdziału, a okazało się , że opowiadania. Ja nie cierpię opowiadań! Wszystko co ma poniżej 200 stron jest beeeee. Ale tu o dziwo, totalnie nie przeszkadzała mi forma opowiadań. Każde z nich to taka mała perełka. Są to historie o ludziach żyjących w Austrii i jest to ich jedyny w spólny element, o ludziach zakręconych, szalonych, mających przedziwne przygody. każde opowiadanie ma zaskakujące zakończenie. Jak dla mnie ta książka to rewelacja!

5. Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"
Nie jest książka łatwa do opisania. Nie da się tego zrobić w dwóch zdaniach. Bohaterem tej książki jest notes. Z całą jego zawartością. Adresami, numerami telefonów, nazwiskami, imionami. Narrator nie zawsze potrafi skojarzyć nazwiska, przypomnieć sobie twarze, zdarzenia. Ale to co pamięta stanowi treść tej opowieści. Bardzo dobra, ale czyta się ją bardzo powoli, smakując każdą stronę. Myśliwski to jeden z moich ulubionych polskich pisarzy. Ta książka była również z mojej własnej biblioteczki.

6. Grażyna Jeromin- Gałuszka "Oczy MarzannyM."
To mój pierwszy kontakt z twórczością p. Gałuszko. I jak dla mnie bardzo udany. Kiedyś Wiola w ramach akcji "Wspólnego czytania i dziergania" pięknie pisała o owej autorce. Postanowiłam sama sprawdzić co jest ona warta. No i muszę Wioli przyznać rację. Zaczęłam od tej książki, bo inne nie były dostępne  w bibliotece.
Kobieca powieść, ale pozbawiona "łopatologicznych" treści i postaci.
Cztery przyjaciółki Julia, Magda, Kamila  i Ramona co pięć lat spotykają się w domu Julii. Spędzają ze sobą weekend, podczas którego opowiadają o swoich idealnych mężach i dzieciach. Podczas jednego ze spotkań pada strzał, Julia zostaje ranna. Zapada w śpiączkę. Czas oczekiwania na wybudzenie sprzyja poznaniu prawdziwych historii dziewczyn.
Bardzo dobrze opowiedziana historia, bez zbędnego patosu z ciekawymi postaciami.

A obecnie czytam Hilary Mantel "W komnatach Wolf Hall". Anglię od katastrofy dzieli uderzenie serca. Jeśli król umrze, nie pozostawiwszy męskiego potomka, kraj może ogarnąć wojna domowa. Henryk VII pragnie unieważnienia dwudziestoletniego małżeństwa z Anną Boleyn. Zarówno papież, jak i cała katolicka Europa... sprzeciwiają się jego pragnieniom. Dążenie monarchy do wolności sieje zniszczenie – pierwszą ofiarą pada jego dotychczasowy najbliższy doradca, błyskotliwy kardynał Wolsey, co powoduje wieloletnią walkę pomiędzy Kościołem a Koroną. Wówczas na scenie pojawia się Thomas Cromwell, osobowość sama w sobie, idealista i oportunista, znawca ludzkich dusz i charakterów, a także demon energii... Z pietyzmem stworzone portrety historycznych postaci, doskonały styl i trzymająca w napięciu fabuła – to dzięki nim Mantel pokochali czytelnicy i krytycy na całym świecie. Autorce udało się odtworzyć na kartach książki okres historyczny, w którym polityka i życie osobiste dzielił tylko włos; kiedy sukces oznaczał nieograniczoną władzę, zaś niewielkie potknięcie mogło skończyć się śmiercią. - tyle jest napisane na notce księgarskiej, a czyta się dobrze.

I to by było na tyle.