Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chmurka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chmurka. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 marca 2017

Moje Understory

                 Minęły dwa miesiące od ostatniego wpisu. Chyba trochę się opuściłam, ale nie z dzierganiem. Dwa szale czekają na zdjęcia. Fotograf przyjeżdża na przedłużony weekend, to może uda się je uwiecznić.

                  Kiedy w styczniu jechaliśmy na narty do Austrii, zajechaliśmy do Smolca. Prawie było nam po drodze. odwiedziliśmy nasze Maleństwa, Marzenę i Mateusza. Marzena pokazała mi delikatny w dotyku, w przecudnym kolorze i moim fasonie sweter. Odpłynęłam. A kiedy jeszcze go na siebie włożyłam, natychmiast musiałam go mieć. Stanęłam przed Chmurkową górą włóczek i wybierałam, wybierałam i wybrałam. Fino,  przepiękne brązowo-szare, przydymione.
 Marzeny Understory jest niesamowicie przytulne, mięciutkie. Moje jest trochę mniej luksusowe, ale za to kaszmirowo miękkie.
                Kiedy dziergam, raczej nie robię próbek. W tym projekcie, postanowiłam wszystko zrobić zgodnie ze sztuką dziergania. Zrobiłam próbki na różnych drutach. Wybrałam rozmiar S1, druty 3,5 i zaczęłam dziergać. Dobrnęłam pełna entuzjazmu do rzędów bąbli, przemęczyłam owe i zmierzyłam. I oczywiście okazało się, że nie dobrałam właściwy  rozmiar. Z bólem sprułam. I ponownie z wielką radością rozpoczęłam pracę nad rozmiarem S2. I to było to. Nie wiem, czy mi wypada tak chwalić swoją synową, ale projekt jak zwykle rozpisany jest bardzo jasno, przejrzyście i prosto, z tutorialami.
Jak na tak dużą objętościowo pracę, to poszło mi bardzo szybko i radość dziergania trwała do końca. Miałam mały problem z rękawami, bo dla mnie wyszły za wąskie. Musiałam spruć i zwiększyć ilość oczek. I jest idealnie.
                Noszę mój Understory bardzo często. Bardzo go lubię. Bardzo. i jeszcze bardzie mi się podoba.

                Moja sesja zdjęciowa niestety  nie jest tak piękna jak Marzeny, ale uważam, że mój Fotograf się postarał. Ogród nie jest jeszcze tak piękny , jak za parę tygodni będzie. Udało nam się jednak znaleźć tło, które podkreśliło piękno tego projektu.














Zużyłam 4,2 motka Fino Julie Asselin w kolorze Riverbed , które przerabiałam na drutach 3,5 i 4.

I to by było na tyle. Pozdrawiam was wietrznie i lekko deszczowo.


poniedziałek, 21 listopada 2016

Fuksja w czekoladzie

             Moje pisanie na blogu zamiera. Nie oznacza to, że przestałam dziergać. Nie. Dziergam i to całkiem dużo. Nie za bardzo chce mi się pisać, robić zdjęcia. Dopadła mnie jesienna nostalgia. Pięknie to zabrzmiało. Wytłumaczenie własnego lenistwa jest niezłe. Dzisiaj też pewnie nie byłoby tego wpisu, ale w pracy miałam dodatkowe godziny za chorego kolegę i byłam na tyle zmęczona, że nie miałam siły pognać do lasu na moje kilkanaście kilometrów. Toteż piszę.

            We wrześniu robiłam test dla Hani, którego jeszcze nie mogę pokazać, ale została mi resztka włóczki Leizu fingering w przepięknym kolorze fuksjowym, który nazywa się fachowo Nakabeni. Ten kolor spodobał się przyjaciółce Asi. Zakupiłam u Chmurki kolejny motek, aby zrobić Asi urodzinową czapkę. Piękna wyszła, ale zdjęć nie ma. Nie było pogody na zdjęcia. Może kiedyś uda mi się ją obfotografować.
Spodobała mi się ta czapka tak bardzo, że z pozostałej włóczki postanowiłam wydziergać sobie czapkę również. Nie chciałam takiego samego wzoru, jaki ma Asia(często się spotykamy i wychodzimy gdzieś razem) i wymyśliłam sobie, przeglądając internet, poprzesuwane warkocze. Prosto, łatwo i przyjemnie.

           Test dla Hani był dwukolorowy fuksjowo- brązowo-szaro melanżowy. I ten drugi kolor zachwycił mnie jeszcze bardziej, a nazywa się Cove.  I jak z poprzednią włóczką, tę także dokupiłam u Chmurki. I wydziergałam prawie identyczną warkoczową czapkę. Jedyną różnicą jest jej wydłużenie o jedno powtórzenie warkocza.




Zakochałam się w leizu fingering. Jest cudownie miękka i delikatna. Już należy do moich ulubionych włóczek. A ponieważ z czapkowego motka zostało mi parę metrów to powstały rękawiczki. I teraz to mam już komplet. 



 Ściągacze dziergałam na drutach 2,5, a korpus czapek i rękawiczek na 2,75.











Bardzo ciężko było sfotografować tę fuksję. Żadne zdjęcie nie oddaje piękna tego koloru.



              Czapki są lekkie, ciepłe, miłe w dotyku. 
Teraz widzę, że jakaś nitka mi wystaje z pompona. A taka byłam z siebie dumna, że takie śliczności pomponowe zrobiłam. Postęp jest, bo poprzedni, który robiłam dla Asi, lekko wyliniał i gubił nitki, których zostało już niewiele. 

            Uwielbiam takie małe dziewiarskie formy. Parę godzin robienia na drutach i bardzo szybko uzyskuje się  efekt. Obecnie męczyłam długie szale dla męża(już skończony) i dla siebie(zostały ostanie trzy rzędy). Mężowy jest klasyczny, jasnoszary, długi, do omotania. Mój grafitowo-koralowo-wrzosowy, też długi, do omotania. Zdjęcia najprawdopodobniej będą w weekend.
W szalach wykorzystałam swoje włóczkowe zasoby. Trochę zrobiło się miejsca na nowe potrzeby. Nie czytaj, Kochanie:)

I znowu zabieram się za swetry. 


Fuksja w czekoladzie

             Moje pisanie na blogu zamiera. Nie oznacza to, że przestałam dziergać. Nie. Dziergam i to całkiem dużo. Nie za bardzo chce mi się pisać, robić zdjęcia. Dopadła mnie jesienna nostalgia. Pięknie to zabrzmiało. Wytłumaczenie własnego lenistwa jest niezłe. Dzisiaj też pewnie nie byłoby tego wpisu, ale w pracy miałam dodatkowe godziny za chorego kolegę i byłam na tyle zmęczona, że nie miałam siły pognać do lasu na moje kilkanaście kilometrów. Toteż piszę.

            We wrześniu robiłam test dla Hani, którego jeszcze nie mogę pokazać, ale została mi resztka włóczki Leizu fingering w przepięknym kolorze fuksjowym, który nazywa się fachowo Nakabeni. Ten kolor spodobał się przyjaciółce Asi. Zakupiłam u Chmurki kolejny motek, aby zrobić Asi urodzinową czapkę. Piękna wyszła, ale zdjęć nie ma. Nie było pogody na zdjęcia. Może kiedyś uda mi się ją obfotografować.
Spodobała mi się ta czapka tak bardzo, że z pozostałej włóczki postanowiłam wydziergać sobie czapkę również. Nie chciałam takiego samego wzoru, jaki ma Asia(często się spotykamy i wychodzimy gdzieś razem) i wymyśliłam sobie, przeglądając internet, poprzesuwane warkocze. Prosto, łatwo i przyjemnie.

           Test dla Hani był dwukolorowy fuksjowo- brązowo-szaro melanżowy. I ten drugi kolor zachwycił mnie jeszcze bardziej, a nazywa się Cove.  I jak z poprzednią włóczką, tę także dokupiłam u Chmurki. I wydziergałam prawie identyczną warkoczową czapkę. Jedyną różnicą jest jej wydłużenie o jedno powtórzenie warkocza.




Zakochałam się w leizu fingering. Jest cudownie miękka i delikatna. Już należy do moich ulubionych włóczek. A ponieważ z czapkowego motka zostało mi parę metrów to powstały rękawiczki. I teraz to mam już komplet. 



 Ściągacze dziergałam na drutach 2,5, a korpus czapek i rękawiczek na 2,75.











Bardzo ciężko było sfotografować tę fuksję. Żadne zdjęcie nie oddaje piękna tego koloru.



              Czapki są lekkie, ciepłe, miłe w dotyku. 
Teraz widzę, że jakaś nitka mi wystaje z pompona. A taka byłam z siebie dumna, że takie śliczności pomponowe zrobiłam. Postęp jest, bo poprzedni, który robiłam dla Asi, lekko wyliniał i gubił nitki, których zostało już niewiele. 

            Uwielbiam takie małe dziewiarskie formy. Parę godzin robienia na drutach i bardzo szybko uzyskuje się  efekt. Obecnie męczyłam długie szale dla męża(już skończony) i dla siebie(zostały ostanie trzy rzędy). Mężowy jest klasyczny, jasnoszary, długi, do omotania. Mój grafitowo-koralowo-wrzosowy, też długi, do omotania. Zdjęcia najprawdopodobniej będą w weekend.
W szalach wykorzystałam swoje włóczkowe zasoby. Trochę zrobiło się miejsca na nowe potrzeby. Nie czytaj, Kochanie:)

I znowu zabieram się za swetry. 


niedziela, 28 sierpnia 2016

Skończyłam wreszcie

mężowy sweter. Cosy Hubby.Zblokowałam, zrobiłam I-cordem sznureczek, mąż sam założył na niego końcówki. Nie są niestety takie ładne jak bym chciała, ale nie marudzę. Może znajdę ładniejsze. Pisała już nie raz o tym, że to było baaardzo długie testowanie swetra. Trochę się nie wyrobiłam w czasie. Oj tam, oj tam, miesiąc w tą czy w tamtą. Najważniejsze, że wreszcie skończyłam. A że miał być na letnie chłodne wieczory, to będzie na ciepłą jesień.

               Do projektu wybrałam włóczkę Katii Concept, cotton-cashmere- 90% bawełny, 10 kaszmiru w ślicznym gołębim kolorze. Zużyłam prawie 12 motków. Całość dziergałam na trójkach, a ściągacz na 2,5. Sweter jest prosty w dzierganiu, ale posiada detale, które wpływają na to, że ma to coś , że chce się na niego patrzeć.
Oczywiście mankiety i kołnierz, które są właśnie tymi detalami, były moimi koszmarami. Double knitting nie jest moją ulubioną techniką, choć nie zaprzeczę, że daje piękny efekt. Mój mąż jest zachwycony kołnierzem i myślę, że sweter bardzo mu się podoba.

               Zdjęcia robiliśmy wieczorem, bo 30-to stopniowy upał nie bardzo sprzyjał uwiecznianiu dziewiarskiego tworu. Zdjęcia robiłam komórką, bo aparat zabrały dzieci do Słowenii i Chorwacji.













Marzena jest bardzo zdolna i baardzo lubię jej projekty. Są proste, ale mają w sobie dużo uroku i A teraz ma jeszcze jednego fana w postaci swojego teścia. Taka synowa to skarb.