poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Tak po prostu...

Malezja jest bardzo ciekawym krajem. Wielokulturowym, wieloreligijnym. Przez to na ulicach jest duża różnorodność rasowa, w stroju, kolorze. Ponad 60 % ludności to Muzułmanie, ale przez to, że mieszkam w stolicy mogę ubierać się jak chcę i nie mam z tym żadnego problemu. Oczywiście, kiedy byliśmy na krótkich wakacjach na północnym wschodzie, pamiętałam o zakrytych ramionach i dłuższych sukienkach. Ja sama czułam się źle, kiedy byłam jedyną białą ubraną dość swobodnie, pośród kobiet dość skrupulatnie zakrytych.
Rząd, sami Malezyjczycy mówią o sobie, że są "jedną Malezją", gdzie wszyscy mają równe prawa. Rzeczywistość jest trochę inna. Malajowie są wyraźnie faworyzowani. Chińczycy i Hindusi narzekają, że nie mają tak dobrze. Nie mają szans na wysokie stanowiska w rządzie, w wojsku. Ciężko pracują, to te dwie nacje wyrabiają wysoki poziom finansowy kraju.
Dla mnie, obcokrajowca mieszka się tu dobrze. Ludzie są przyjaźni, otwarci, chętni do pomocy. I przede wszystkim mówią po angielsku, lepiej, gorzej ale można się prawie z każdym dogadać. Ja też nie jestem mistrzynią tego języka, więc znajdujemy wspólny język.
Ten trochę przydługi wstęp był po to, aby napisać, że dzisiaj nie pracuję, bo mamy święto Hari Raya Haji. Świat w Malezji jest mnóstwo, malajskie, chińskie, hinduskie, a jeśli do tego dołoży się nasze polskie, to wychodzi mnóstwo wolnego:))

Postanowiłam trochę nadgonić szycie. Bardzo mało tutaj szyję. Jak wracam z pracy, to mam czasu na tyle, aby zrobić po drodze szybkie zakupy, przygotować kolację, poprasować. Po posiłku, już mi się nic nie chce, poza zalegnięciem na kanapie z drutami w ręku, z książką lub laptopem na kolanach.
Coś tam uszyłam, ale oczywiście zdjęć brak!!!
Na łóżku od 2  miesięcy leży skrojona sukienka. Obok leży materiał, urodzinowy prezent od wrocławskich dzieci, który przyszedł z Nowej Zelandii. Mam jeszcze kilka batików, które również na coś czekają. Problemem jest chyba to, że nie jestem super biegła w szyciu i tak walczę sobie z japońskimi wzorami, których nie rozumiem, a jedynie odgaduję z obrazków co mam robić.

Z drutam jest łatwiej. To moje naturalne środowisko rękodzielnicze. nie potrafię bez nich funkcjonować. Małym zamiennikiem jest szydełko, jednak jedynie w postaci prostych wzorów zastosowanych w szalach, pledach.

Aktualnie kończę mężowy cardigan , czyli zostały mi listwy na guziki i rękawy w pasiastym swetrze dla mnie według wzoru Joji.

Ale ja wam pokażę coś innego. Coś co ma już cztery miesiące i sprawdziło się w Nowej Zelandii. Pewnie pamiętacie, że przed wyjazdem w moje wymarzone miejsce, szalałam z drutami, aby uzupełnić garderobę. Możecie to zobaczyć tutaj. Oprócz tego zrobiłam sobie cardigan z kapturem, czyli Hood on the moon Katrin Schneider.  Świetnie rozpisany, prosty, z fantastycznym kapturem.
Robiłam rozmiar s, mieszanką wełny i baby alpaki (wykupiłam cały sklep chyba) w przepięknym rozbielonym szarym kolorze.
Użyłam drutów 3,75 i 4,0.







 Patrząc na te zdjęcia, dochodzę do wniosku, że musze przeprosić się z fotografem i lekko go przymusić do robienia zdjęć.






Ostatnio przeczytałam książkę Agaty Romaniuk " Z miłości? To współczuję. Opowieści z Omanu".

"W Omanie żona zazwyczaj dostaje określoną sumę na własne wydatki, ktore nie podlegają jego kontroli. To średnio kilkaset riali, czyli kilka tysięcy złotych. Jeśli żona pracuje, najczęściej zachowuje całą pensję dla siebie. Obowiązkiem męża jest utrzymać dom, dzieci i wszystkie żony....
Czyli ty jesteś jedyną żoną Mr. Grega? - pyta mnie Salika. To masz ciężko. ...Sama jesteś. Zawsze musisz z nim sypiać, ty musisz gotować, zabawiać jego matkę i siostry, wysłuchiwać problemów w pracy. Wszystkie dzieci musisz sama rodzić. Ciężko masz. A wasze małżeństwo jest aranżowane czy z miłości?
-Z miłości...
-No tak z miłości. To współczuję. Jak miłość się skończy, zostaniesz z niczym."

Bardzo dobrze napisana książka. Autorka zebrała opowieści kobiet omańskich klasy wyższej i średniej. Jak sama napisała, wiele z tych opowieści niekoniecznie są powszechne, ale opisują rolę i miejsce kobiet w Omanie. Dla mnie, która urodziłam się w Europie Środkowej, nie wszystkie opisane zdarzenia, byłyby do zaakceptowania. Oczywiście, gdybym pochodziła z tego skrawka świata, większość byłaby normą.
 Czytałam z ciekawością, bo mam tutaj koleżankę z Omanu. Nie mogę jednak z nią skonfrontować treści książki, bo jej angielski jest prawie zerowy i komunikujemy się poprzez męża. A ciężko zapytać  męża, czy to prawda, że mężczyźni w Omanie mają Panie, które utrzymują poza związkami małżeńskimi i które zaspokajają ich potrzeby seksualne? Ups, byłoby nieźle.

I to by było na tyle.
U mnie dzień się skończył, a u Was lunch na ukończeniu. Czasami ta różnica czasu jest męcząca, zwłaszcza zimą. Pozdrawiam ciepło.



29 komentarzy:

  1. Sweterek jest świetny a takiego bajeranckiego kaptura to jeszcze nie widziałam:) Kolorek też ok. Najważniejsze, że jest lubiany i noszony z wielką przyjemnością co widać na fotkach:)
    Inna kultura zawsze fascynuje i ciekawi. Bardzo zaciekawiłaś mnie tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaptur jest fantastyczny! I na szcz e scie świetnie rozpisany, więc nawet nie wiadomo kiedy i jak robi się to cudo.
      Książka jest naprawdę warta przeczytania:)

      Usuń
  2. Zniknął mi konentarz buuuu,jak ciekawe jest postrzeganie swiata w roznych kulturach, z tego fragmentu ktory przytoczylas, usmialam się, ale ja jestem bidulka, ciagle muszę sypiac z chlopem, o gotowaniu nie wspomnę :)))) sweter rewelacja, a kaptur mistrzostwa świata,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My w Europie to same bidulki jestęmy, zapracowane do bólu:)
      Kaptur jest cudny, jeśli będę coś robić z kapturem yo z chęcią go powtórzę. Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Dzięki za kolejny wpis i to tak szybko i nieoczekiwanie:)
    Ciekawe spojrzenie na małżeństwo i miłość w Omanie. Jak się tak dobrze zastanowić to trochę racji jest w tym innym spojrzeniu.
    Co do fotek, moje zdanie jest takie, że kiedy eksponuje się swoje wytwory, nieraz lepiej jak są pokazane bez zbędnych "przetworzeń artystycznych". Lepiej wyeksponować szczegóły i całą technikę niż artyzm. Zdjęcia swetra spełniają swoje zadanie, są fajne. Sweter też.
    Pozdrawiam, Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, postanowiłam pójść za ciosem i nie czekać na wenę. Będę się starać pisać częściej. Mam tutaj wiele koleżanek z różnych krajów, które miały aranżowane małżeństwa (Indie, Pakistan, Oman, Bangladesz). I tak jak patrzę na nie i z tego co mówią, to ich związki należą do udanych. Może coś w tym jest?

      Usuń
  4. Świetny sweter i kaptur!
    Nie zapomnę, jak na pewnym wyjeździe do lasu z trzema zaprzyjaźnionymi małżeństwami dostałyśmy do wniosku (w trakcie prac kuchennych), jak fajnie jest w kilka kobiet i że monogamia przereklamowana jest. Oczywiście temat pozostał w sferze teoretycznej, bo trzeba by było coś zrobić z nadmiarem mężów. :))
    Pozdrawiam i czekam na więcej!
    PS a gdzie ty tam pracujesz, jeśli mogę spytać? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam mocny charakter i nie wiem jak bym się odnalazła pośród kilku żon. No, chyba jak bym była tą pierwszą, to może?
      Oczywiście, że możesz spytać o pracę. Mój mąż jest Attache Wojskowym, a ja pracuję w jego biurze, w ambasadzie. Zajmuję się finansami ataszatu. Jestem , jak to się nazywa referentem.
      Mamy dużo spotkań w środowisku dyplomacji wojskowej, stąd moje liczne międzynarodowe koleżanki.
      Pozdrawiam lekko słonecznie:)))

      Usuń
    2. Świetnie na pewno. Delegowałabyś obieranie ziemniaków i tym podobne. :D
      Och, jak fajnie. Attache w Malezji - po prostu Verne I to na żywo. Super.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Sweter rewelacja i kolor i wzor. Swietnie w nim wygladasz. Ja jakos ostatnio nic nie potrafie dokonczyc, bo ja zawsze na zywiol robie i konczy sie to czesto pruciem.
    Jesli chodzi o miedzynarodowe towarzystwo ,to u mnie w pracy (pracuje w laboratorium w Melbourne) jest mieszanka z calego swiata. Dobrze sie dogadujemy, mimo innego koloru skory i wyznania. Mnie po prawie 25 latach zycia poza granicami Polski nic specjalnie nie dziwi. Poza tym staram sie (mam nadzieje, ze skutecznie) byc bardzo tolerancyjna. Mam w pracy wiele osob, ktore zawarly zaaranzowane zwiazki malzenskie (Indie, Sri Lanka, Afganistan, Pakistan, Iran, Irak). O dziwo sa to czesto stosunkowo mlodzi ludzie. Sa rowniez i tacy (zwykle mezczyzni),ktorzy spora czesc zycia spedzili w Australii i mimo to rodzina w rodowitym kraju "zorganizowala" im zone. Wygladaja na szczesliwych i mowia, ze to sie sprawdza, bo pochodza z podobnego srodowiska, maja podobne wyksztalcenie plus rodziny sie swietnie akceptuja. Oczywiscie religia ta sama. Jesli chodzi o poligamie, to taki mezczyzna musi byc bardzo bogaty, zeby utrzymywac pare domow i kilka kobiet plus wszytko co sie z tym wiaze. Nie znam nikogo z Omanu, ale podpytam jutro dziewczyn z Afganistanu, na ile to sie u nich trafia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie i praca w międzynarodowym towarzystwie uczy tolerancji i akceptacji. Uczy tego, że co nam się wydaje normalnym zachowaniem, jak chociażby to, że mój syn przed małżeństwem mieszkał z obecną żoną przez kilka lat pod jednym dachem, dla Hindusów i Muzułmanów było nie do zaakceptowania. Jest to bardzo ciekawe. Każdego dnia, tygodnia dowiaduję się czegoś nowego o ludziach innych nacji.
      Jeśli chodzi o druty, to odkąd zaczęłam robić próbki, to mam problem z trafieniem w rozmiar. To niesamowite, bo kiedyś robiłam na oko. Sprawdzałam grubość wełny, jeśli miałam grubszą niż w projekcie, to robiłam mniejszy rozmiar i odwrotnie. Teraz robię próbki i myślę, myślę i jakoś kiepsko mi to wychodzi. ciągle robię za małe. Najgorzej, że teraz kończę mężowy sweter i też mam pewne obawy co do rzmiaru. Zobaczymy:))))

      Usuń
  6. Świetne zdjęcia! I naprawdę fajna bluza :) Takie są najlepsze na wyjazdy, gdzie głównie planuje się chodzić i podziwiać przyrodę (no, może niekoniecznie po Azji:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, fajne zdjęcia. Ale i tak dziękuję:)
      Sweter sie sprawdził. Idealny na takie łazęgowskie wyjazdy, niekoniecznie po Azji. Choć mozna się zdziwić np w Wietnamie:)

      Usuń
  7. Sweter cudny, kaptur przez pomyłkę skomplementowałam już pod poprzednim postem :).
    Książką mnie zaciekawiłaś, chętnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest ciekawa, może nie jest wnikliwem opisem Omanu. Jednak mi na tym nie zależało. Chciałam czegoś lekkiego, ale jednak dającego pewien obraz społeczeństwa:)))

      Usuń
  8. Sweterek jest super,bardzo ciekawy kaptur,bardzo mi się podoba.Robienie sobie samej zdjęć jest (dla mnie przynajmniej) koszmarem ale Tobie całkiem fajnie to wychodzi:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze zdjęciami staram się jak mogę, ostrość często ucieka. Ale co zrobić, fotograf pracuje, muszę sobie radzić sama:)))

      Usuń
  9. Sweterek jest taki, jakiego najczęściej w swojej garderobie nie mamy, bo spełnia różne funkcje- ciepły, elegencki i praktyczny. Chociaż moim zdaiem to Ty upiekszasz każdy model, bo na Tobie wszystko jak na zawodowej modelce. Książkę będę poszukiwać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, modelka! Dzięki Honorato! Jesteś bardzo miła. Masz rację, rzeczywiście sweter łączy w sobie wiele funkcji i myślę, że na stałe zagości w mojej szafie po powrocie do Polski:)))

      Usuń
  10. Ładny sweterek. No właśnie ja musiałabym być pierwszą żoną albo nic look

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też bycie pierwszą wchodzi w rachubę:))))

      Usuń
  11. Oj, nie chciałabym być żoną nr dwa czy cztery...
    A sweter owszem bardo ładny.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też nie jest opcja dla mnie, mam za mocny charakter. Trzeba się tam urodzić, że by zaakceptować siebie jako jedną z żon.
      Pozdrawiam :))))

      Usuń
  12. Jakbyś miała jakiś problem z japońskimi wzorami to pytaj, postaram się pomóc a jak ja nie będę wiedziała, to dopytam moje japońskie koleżanki! *^v^*
    Bardzo fajny sweter, taki co pasuje do wszystkiego, nosiłabym cały czas!
    Tak sobie pomyślałam, czytając o tym jak się ubierasz, żeby nie razić swoim zbyt roznegliżowanym wyglądem lokalnych ludzi, że ja robię podobnie w Japonii. Japonki pokazują wprawdzie nogi (chociaż tak krótkich szortów jak na polskiej ulicy latem to tam nie widziałam!... *^w^*), ale dekolt jest kwestią zakrytą. Nie eksponuje się biustu, czasami ramion, bluzka jest luźna, z rękawami, oversize, nie obciska jak tank topy na zagranicznych turystkach. I też staram się nie epatować gołą skórą, taki mały gest gościa w danym miejscu. ^^*~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, jeśli będę potzrebowała pomocy, natychmiast do ciebie napiszę. Dobrze, że są obrazki w tych zeszytach. Wspomagam się onternetem i książką z podstawami szycia. Nie jestem tak dobra jak ty, mam duże braki. Staram się wybierać proste wykroje.
      Ja bardzo lubię japoński styl, prosty, minimalistyczny, luźny, schludny. I taki u mnie przeważa. Tylko Chinki i turystki bardzo często mają to gdzieś. Trochę mnie przeraż, że się przyjeżdża do muzułmańskiego kraju ( ok.63% to Muzułmanie) i ubiera się i zachowuje jak u siebie w domu. Martwi mnie taki brak szacunku. No, ale cóż.
      Nie wiedziałam, że w Japonii też się trochę zakrywają. To bardzo ciekawe.
      Pozdrawiam zza chmur, ale gorąco:)))

      Usuń
    2. Może nie tyle zakrywają, co istnieje inny model kobiecego piękna niż na Zachodzie - ceni się wszystko co jest słodkie, urocze (koronki, falbanki, podwyższony stan, skarpetki do sandałów, pastele, itp) taka trochę moda dziecięca, ale jak najbardziej na dorosłych osobach, oraz styl stonowany klasyczny, raczej interesujące strukturalne fasony niż szalone wzory. W żadnym z tych stylów nie ma miejsca na super krótką obcisłą sukienkę z wielkim dekoltem! *^v^* Można to też wyraźnie zauważyć oglądając chociażby zdjęcia reklamowe albo reklamy w tv, to nie jest zachodnia modelka ze zmysłowo rozchylonymi ustami, to poważna albo uśmiechnięta kobieta, seks tu nie wycieka z magazynów z modą. Słyszałam takie zdanie, że japońskiemu mężczyźnie, żeby go zdobyć, trzeba pokazać nie biust ale... piękny kark! ^^*~~ To pewnie wywodzi się z tradycji noszenia kimona, gdzie kobieta jest zakryta z przodu, ale ma odkrytą szyję i kark.

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię takie niecodzienne rozwiązania. Szkoda, że to ja na nie nie wpadam. No cóż, dobrze, że inni są zdolniejsi:)))

      Usuń