czwartek, 5 lipca 2018

Urwany kawałek Bali


Kilka dni temu wstawiłam posta o podróży na Bali, którą odbyliśmy w kwietniu. Mam coraz mnie chęci na pisanie, więc bardzo opóźniło się sklecenie kilku zdań, zdjęć i impresji. A jednak udało się. Trochę mi to czasu zajęło. I co? I Blogger, wredny, uciął mi połowę moich wypocin!!! Nie dość, że idzie mi jak po grudzie, to jeszcze zmusza mnie do zakończenia rozpoczętego. I gdyby nie Wiesia, która dając mi lekkiego pstryczka w nos, w komentarzu i uzmysłowiła mi braki na blogu, nie miałabym pojęcia, że coś się stało nie tak.
Wracam do Bali. Robię to z wielką radością, bo było tam fantastycznie:)))


Świątynia Taman Ayun w Mengwi. Przepiękna, otoczona fosą i parkiem. W 2012 roku została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO jako najdoskonalszy przykład architektury balijskiej.


To są meru, czyli przypominające pagody wieże. Najwyższe w tej świątyni mają 11 daszków.







Światyni Tirtha Empul. Bije tutaj święte źródło, które według Balijczyków ma moc uzdrawiania. Toteż mój mąż zapragnął sprawdzić działanie i wskoczył do wody wraz z wieloma turystami.
Dostaje się zielone ubranka, stoi się w kolejce i zażywa się rozkoszy kapieli w chłodnej wodzie. A, zapomniałam o modlitwie.








Kolejna świątynia, Ulun Danu Beratan. Jedna z najczęściej fotografowanych świętych miejsc na Bali. Położona na brzegu jeziora w wygasłym kraterze, otoczona ładnym i zadbanym parkiem.







Świątynia Tanah Lot, jedna z najbardziej malowniczo położonych świątyń, jakie widzieliśmy. Połozona na brzegu morza, bowiem Balijczycy wierzą, że w morzach i oceanach żyją najgroźniejsze potwory i demony i trzeba się przed nimi chronić za pomocą modlitwy.







Jeszcze kilka świątyń zobaczyliśmy, ale myślę, że wystarczy. Jest ich tutaj całe mnóstwo, każdy dom ma swoją. I są tak piękne, zadbane, fantastycznie położone. Ja czułam się w nich dobrze, ogarniał mnie tam spokój. 
Tak jak pisałam w poprzednim poście, na pewno tam wrócimy. Zrobimy to w czasie Ramadanu, wtedy jest dużo mniej turystów i pójdziemy w ślady Mateusza i Marzeny, czyli zdobędziemy wulkany na Jawie, a potem północno-zachodnią i północną część Bali.

To teraz czas na robótki.
Najpierw parę słów i zdjęć z dywanikiem, który wreszcie skończyłam i znalazł on swoje miejsce w naszej sypialni. Ponieważ sznurka tutaj jeszcze nie odkryłam, to zadowoliłam się mieszanką bawełny i akrylu, dość grubą, bo w 100 gramach jest 85 metrów. robiłam na szydełku 6,5. Początkowo inspirowałam się zdjęciem z Pinterestu, ale szybko poszłam dalej. Robiłam, prułam, robiłam, prułam i tak parę razy. Aż w końcu jest i jestem nawet z niego dumna.







Oprócz tego w styczniu skończyłam chustę, która trafiła jako prezent do koleżanki z Filipin. Zdjęcia są słabe, bo nie mam siły na sesje z wełną w upale i wysokiej wilgotności. Najważniejsze, że właścicielka jest zadowolona.
Wzór to Sofia Shawl. Włóczka Aade Long, druty 3,75.








Zrobiłam przepiękny szal z zielonkawej włóczki lace od Chmurki. to był również prezent, ale zdjęć nie ma.
W zamian pokaże wam zdjęcia chusty, z Lace Dropsa. To projekt Ysoldy, Luna Voe, śliczny, delikatny, subtelny.









Mam nadzieję, że tym razem pokaże się cały post. Pozdrawiam ciepło.

22 komentarze:

  1. Jakbym tam był Pięknie. Ok.juz planuję... 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie jest bardzo!! Jak dla mnie warto:)))

      Usuń
  2. Danusiu na mnie zawsze możesz liczyć.Dziękuję za kolejny wpis i cudne zdjęcia.Świetnie podróżuje się z Wami.
    Te wieżyczki skojarzyły mi się Z....szaszłykami-ot takie zawodowe skrzywienie.
    Zbyszek po takiej kąpieli to będzie zdrowy za nas wszystkich.
    Do dywanika wzdychałam już wcześniej i nic się nie zmieniło ,ale szal i chusta to mnie zauroczyły.Takie delikatniusie ,że aż chciałabym dotknąć...No patrz nie jestem jedną z Was(zarażonych tą chorobą)a miałabym ochotę dotknąć..przełazi na mnie????No nie wyobrażam sobie siebie z drutami .Jak zawsze pozdrawiam i ściskam Was mocno.
    Ps teraz ja szykuję walizki i wyruszam niebawem na urlop.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedziesz do nas? Hurrrra! Czekamy. Tylko podaj godzinę przylotu, żebyśmy mogli odebrać was z lotniska:)))
      A jeśli chodzi o zarażonych, to ty jeszcze będziesz jedną z nas. Zobaczysz:))

      Usuń
    2. Niestety. My Budapeszt, Wiedeń, Bratysława. A czy będę jedną z was to nie wiem Nie mam nauczycielki. Marzena daleko, Ty jeszcze dalej

      Usuń
  3. Przepiękne te świątynie i robią rzeczywiście niesamowite wrażenie, Wyobrażam sobie, że takie obcowanie z zupełnie inną kulturą jest bardzo ekscytujące:)
    Dywanik popełniłaś śliczny, taki usystematyzowany wzór i do trgo te równiuto ustawione butki dają wrażenie idealnego porządku:):):)
    No a chusty - bajka. Tak misterne, że widać,że robione w baaaardzo gorących warunkach pogodowych. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, jeśli chodzi o ekscytację. Ciągle się cieszę, że tutaj mieszkam. Wiem, że to nie będzie trwać wiecznie, więc staramy się chłonąć, ile się da.
      Trochę mnie ubawiłaś z tym idealnym porządkiem, bo ja taka nie jestem. Ale to miłe, że ktoś mnie tak może odebrać. Może się zmieniam, a tego nie zauważyłam? Oby.
      Pozdrawiam, dzisiaj chłodno, bo narazie tylko 23 stopnie:)))

      Usuń
  4. Daszki i te zielone terasy - bajka!
    Niby ten klimat to nie moje klimaty ;-), ale czyta się i ogląda fascynująco. Może właśnie dlatego, że nie ma tej tęsknoty, która pojawia się, kiedy czytam o miejscach, w których bardzo chciałabym się znaleźć - po prostu czytam i cieszę się Twoim spojrzeniem na tę część świata :)
    A udziergi - cóż, kusi mnie powrót do szydełka, coraz bardziej mnie kusi. Dywanik jest kolejnym krokiem w tym kierunku, bardzo mi się podoba (choć u mnie najpewniej pierwsza będzie chusta, jeśli wrócę). A zwiewne ażurowe chusty podziwiam nadal tylko teoretycznie (bardzo podziwiam!), u mnie utylitaryzm zwycięża ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie sądziłam, że będzie mi dane znaleźć się w tej części świata. A tym bardziej nie myślałam, że będę tutaj tak długo i do tego, że będzie mi się podobać.
      Jeśli chodzi o utylitaryzm, to chusty pięknie się w niego wpisują. Często w Kuala bywam na ważnych spotkaniach, w klimatyzowanych pomieszczeniach, gdzie chusta i szal są niezbędne i są też dopełnieniem stroju. W Polsce nie używałam ich za często, tutaj owszem. Chusty tak delikatne, to nie do końca moja bajka, ale czasem muszę się dostosować. Jak wrócę do Polski, to zakopię się w wełnach, kaszmirach, alpakach. Ech, pomarzyć dobra rzecz. Pozdrawiam ciepło:))))

      Usuń
    2. A wiesz, że ja dopiero w ubiegłym roku odkryłam użyteczność chusty i w dodatku w lecie?
      Klima, chłodne wieczory czy tak jak ostatnio na warsztatach śpiewu: ciepła sala z otwartym oknem, przez które wieje chłodem, a na długi rękaw zbyt dużo zajęć w ruchu - chusta jest idealnym rozwiązaniem. I do tego jeszcze w stylizacji 'około_etno'; niedawno rzuciło mi się w oczy międzywojenne zdjęcie z potańcówki w jakiejś warszawskiej podrzędnej knajpie: tańczące kobiety miały na sobie duże szydełkowe chusty. Chusta jest ponadczasowa :)

      Usuń
    3. Czyli idziemy dobrym tropem. Jakby co, to robię następny delikatny szal, tym razem dla mnie:)))

      Usuń
  5. Ale jak u Ciebie pięknie! I szale też śliczne i chodniczek. :))
    Ale te zimy w Polsce ostatnio nie takie mroźne wcale ani długie - ja czuję niedosyt (albo mam za ciepłe swetry jednak). Nie ma jak klimatyzacja. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję!!! Klimatyzacja rzeczywiście dość często ratuje nam życie. Chociaż w domu używamy jej rzadko. Mieszkamy bardzo wysoko, otwieramy okna i robimy przeciąg. Włączamy ją tylko do spania i jak się ubieramy na większe wyjścia.
      Pozdrawiam:))

      Usuń
  6. O rany jak tam pięknie i bajkowo. Klimatyczne zdjęcia. Sama wskoczyłabym do takiego uzdrawiającego źródełka :) Chłodna rześka woda to jest to!
    A co do robótek to i dywanik i chusta i szal wszystko jest piękne i jedyne w swoim rodzaju! Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale fajnie! Dziękuję! Dziękuję za miłe słowa:))
      Ja niestety nie przygotowałam się na źródełko, mimo że wcześniej o nim czytałam. Mój błąd.
      Pozdrawiam serdecznie i ciepło:)))

      Usuń
  7. Wspaniałe widoki, dech w piersiach wprost zapiera.
    Robótki też śliczne. Dziewiarka nigdy się nie nudzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, widoki są zapierające dech w piersiach. Nie mogę się nimi nasycić.Mam nadzieję, że jeszcze długo będę się nimi zachwycać.
      A jeśli chodzi o robótki, to rzeczywiście nie znam słowa nuda. Zawsze mam coś w rękach. Nie umiem inaczej.
      Pozdrawiam ciepło:))

      Usuń
  8. Wspaniale widoki i piekne zdjecia :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń