niedziela, 1 lipca 2018

Czy Bali jest takie bajeczne?

Jest. Co będę owijać w bawełnę. Jest. Dla mnie. I mojego męża.
Ale, ale. Nie od pierwszego wejrzenia, nie od pierwszego oddechu. Nie było tak łatwo.
Na Bali wylądowaliśmy w środku nocy, po pierwszej. Przejazd taksówką do Sanur, miejscowości położonej nad morzem krótki, w ciemności nie dawał pełnego obrazu, nie odkrywał niczego.
Poranek, po zaledwie kilku godzinach snu nie przyniósł olbrzymiej radości z pobytu na rajskiej wyspie. Śniadanie bardzo słabiutkie. Część dla "białasów" malutka, nieróżnorodna, czyli chleb tostowy, masło i dżem. I bardzo słaby wybór owoców. Tu nastąpi małe wtrącenie, jeśli chodzi o jedzenie.
Mieszkamy w Azji południowo-wschodniej już prawie rok. Posiłki, oprócz śniadań jadamy tutejsze. I bardzo to lubimy. Rzadko jadamy po europejsku. Nie mamy takiej potrzeby. Oczywiście za wyjątkiem śniadań. Miejscowi jadają na wszystkie posiłki gorące dania. My nie potrafimy jeść "obiadu" na śniadanie, więc w hotelach szukamy "naszego" jedzenia. Zawsze coś się znajdzie. No, nie zawsze. Bywa, że musimy jeść ostrego kurczaka, lub wołowinę z ryżem, albo makaronem, zupę . Bywa.
Jak wspominałam wcześniej, śniadanie nie zachwyciło. Poszliśmy na plażę. I tutaj spotkała nas kolejna porażka. Naprawdę nic ciekawego!!! Spodziewaliśmy się powalenia na kolana, rozglądania się w tej pozycji w niemym zachwycie. I nic. Noto może chociaż może kąpiel w morzu przyniosła zmianę nastroju. Nie, nie, nie. Dno jest porośnięte roślinnością, którą z każdą minutą odpływu coraz bardziej widać i czuć pod rękami i nogami. Woda nie jest bardzo przezroczysta i nie chce być super błękitna, lazurowa, czy jak ja tam zwał. Jednak wakacje są wakacjami. I po krótkim marudzeniu postanowiliśmy poddać się Bali. Odpoczywać, rozglądać się, chłonąć.
Pomogło. Po dwóch godzinach wchłaniania witaminy D, oczywiście ubrani w filtry przeciw słoneczne, zaczęliśmy zanurzać się w ciszę, spokój, nastrój, klimat tego miejsca. Na szczęście był to początek maja, więc turystów było jeszcze nie za wielu.
Po dniu plażowym, kolejny był poświęcony zwiedzaniu. Wynajęliśmy kierowcę mówiącego po angielsku (co nie jest takie oczywiste) i ruszyliśmy poznawać inny świat. Ależ było pięknie!!!!
Bali należy do Indonezji, ale na szczęście nie jest muzułmańska. To odrębny twór, który działa, który pozwala odpocząć, otacza cię spokojem, kolorem, magią.
Wiem, że jestem bardzo nieobiektywną osobą, bo bardzo się zachwycam innością. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele ludzi, dla których Bali jest przereklamowana. Dla nas nie! Daliśmy się ponieść fali piękna, egzotyki, raju. Każda świątynia, którą zobaczyliśmy była inna. Inna ze względu na położenie, ukształtowanie terenu, otaczającą przyrodę. Jestem ZACHWYCONA!!! Pewnie juz to pisałam. I jesteśmy pewni, że jeszcze tam wrócimy.

Tak widzę Bali. Kolorowe, nasycone barwami, roślinnością, kwiatami.








Modlono się za nas.


Oczywiście za pieniądze.



Mnóstwo na Bali jest pań szydełkujących. Kiedy je zagadnęłam, bo jak ominąć koleżanki, musiałam kupić sari. Nie dało się odejść z pustymi rękami.






20 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia i opis, choć... jakoś krótko .Danusia tyle czekania i tylko tyle? Buuuu. Ściskam Was gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Wiesiu, tracę ochotę na blogowanie. Coraz mniej osób czyta, nie mówiąc o zostawieniu komentarza. Może się jeszcze zbiorę w sobie, ale będzie cieżko.
      Dzieciaki już wróciły. Teraz ty przejmujesz nad nimi opiekę. Pozdrawiam ciepło:)))

      Usuń
    2. No oczywiście, że przejmuję z ogromną przyjemnością. Danusiu bloguj kochana. Ja uwielbiam czytać i oglądać.Jak przestaniesz to będziesz musiała wysyłać mi co nie co w inny sposób bo niewybacze. I już.

      Usuń
    3. Teraz rozumiem, dlaczego masz pretensje o krótkiego posta. Blogger zjadł mi połowę. Nie wiem co się stało.

      Usuń
  2. Danusiu, czytamy, podziwiamy Twój styl pisania, i wyczekujemy na nowe relacje. A, że trochę chcesz odpocząć od pisania, to jest zrozumiałe, bo pisać czasami się bardzo chce, a czasami jakoś nie idzie. Nie wierzę, że zostawisz nas bez tego "Twojego" okienka na inny świat, który jednak, co tu mówić, dla większości i pozostanie nieosiągalnym. A przecież jeszcze dziergasz i nas i to ciekawi też. A co do komentarzy, to ja na przykład nie rozumiem takich sytuacji, kiedy komentarzy jest mnóstwo, ale zazwyczaj jedno słowo "pięknie" , czy "bjutiful", a autor bloga nawet na nie nie reaguje. Czy cyferka przy ilości komentatorów coś w takiej sytuacji znaczy? Na pewno nie dla Ciebie. Zdjęcia bardzo wymowne, bo my słyszymy o tej wyspie raczej tylko od turystów. Życzę Ci dalszych ciekawych odkryć, a sobie życzę czytana Twoich wpisów na blogu. Pozdrawiam z mokrego, zimnego, zwietrzonego dzisiaj Wilna. Leje od rana i tylko 11 stopni ciepła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak tu przestać pisać? Nie da się. Będę musiała się mobilizować i to mocno, zwłaszcza, że parę nowych miejsc odwiedziliśmy i warto by je było pokazać.
      W sam punkt opisałaś komentarzową sferę. Ludzie coraz częściej przesuwają się w stronę facebooka, Instagrama, gdzie można wstawić zdjęcie, dwa słowa i wystarczy. A druga strona zalajkuje kub nie i można przejść do innych zdjęć.
      U nas właśnie leje również, jest jak zwykle straszna burza,ale trochę więcej stopni. Pozdrawiam i dziękuję za motywację:)))

      Usuń
  3. Danusia nawet nie mów, że zarzucasz bloga!!!!!!
    Nie przyjmuję do wiadomości. Zdecydowanie! To tak jakbyśmy tracili przyjaciół!
    A zdjęcia przepiękne:) Jeśli chodzi o ciepłe posiłki to całkiem niedawno zostałam uświadomiona, że Azjaci mają to do siebie i jest to podobno spowodowane względami zdrowotnymi. My Europejczycy jemy za mało ciepłych potraw, szczególnie zup. Powoduje to ochładzanie żołądka i generalnie wnętrzności , a to z kolei sprzyja wrzodom, chorobom wątroby jelit i generalnie flaczków. Jelita zaś odpoiadają ponoć za nasz system odpornościowy. Jęśli są zaniedbane i chore to cały organizm słabuje.
    Korzystajcie więc z możliwości ciepłych posiłków jeśli macie taką okazję:)
    Co do wody to się troszkę rozczarowałam. Zawsze wydawało mi się, że jast przezroczysta i cudownie niebieska:( No cóż nie można mieć wszystkiego:)
    Mimo to tych wakacji Wam bardzo zazdroszczę. I oczywiście mam nadzieję na jekieś nowe udziergi:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, jeszcze nie rzucę. Chyba nie. Po takich komentarzach, jak ja bym mogła. Będę się starać pisać, na pewno nie za często ale jednak.
      Jeśli chodzi o jedzenie, to my wczoraj i dzisiaj jedliśmy kapuśniak! Przepyszny! Sami ukisiliśmy kapustę. po 5 dniach byłą gotowa. A zaraz będę przygotowywać farsz na pierogi z kapustą i grzybami. Zaprosimy naszych zagranicznych przyjaciół na polskie jedzenia.
      Jeśli chodzi o wodę, to lepszy kolor miała Marzena z Mateuszem, byli w północno-zachodniej części Bali. My tam pojedziemy w przyszłym roku, żeby sprawdzić kolor wody.
      Dziewiarsko mam do obfotografowania kolejną chustę i dwa topy. Muszę zmobilizować siebie i fotografa. Pozdrawiam ciepło:)))

      Usuń
    2. Oto dowód! :) https://photos.app.goo.gl/7dMx9sKnFE5FTvEo6

      Usuń
  4. No pewnie, że czytamy. Choć nie zawsze komentujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że ktoś mnie jeszcze czyta. A do tego zorientowałam się, że blogger uciął mi pół posta.
      Pozdrawiam :)))

      Usuń
    2. Czyta, czyta, tylko najczęściej z telefonu - z takim właśnie efektem, bo pisania komentarzy z telefonu szczerze nienawidzę. Zawsze sobie obiecuję, że wrócę i coś napiszę, jak już będę przy kompie, ale sama wiesz, jak to bywa w praktyce. W każdym razie na każdy Twój nowy wpis reaguję jak pies na smakołyki, chociaż tego nie widać :)

      Usuń
    3. To się cieszę, że jednak ktoś mnie czyta:))) Telefon jest i błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie. Tak to bywa z tymi wspomagaczami:)))

      Usuń
  5. Danonku Miły, ależ oczywiście, że czytamy i czekamy! Pamiętaj, proszę, że gdzieś tam są jeszcze ludkowie, którzy nie istnieją na fejsie i instagramie. Ludkowie, którzy z przyjemnością czytają słowo pisane i chcą posmakować emocji przekazywanych w ten właśnie sposób. Pozdrawiam Cię serdecznie - ulinka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję! Od razu milej na duszy się robi, że są ludzie czytający więcej niż podpis pod zdjęciem:))
      Mam w domu, a właściwie już nie w domu , a w rodzinie ( czyt. starszy syn), który nie istnieje w przestrzeni społecznościowej. Toteż rozumiem ten stan. Pozdrawiam ciepło:)))

      Usuń
  6. Siostrą, Ty się nie leń tylko pisz. Lubię Cię czytać i oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne zdjęcia, z przyjemnością je oglądam.
    A Ty nie zarzucaj blogowania. Komentarzy nie musi być, grunt, że ktoś zagląda. To widać na liczniku.

    OdpowiedzUsuń