niedziela, 29 kwietnia 2018

Historia pięknego jedwabiu...I nie tylko....

Tydzień temu zadzwoniła do mnie siostra z wyrzutami, że nie piszę, nic nie pokazuję. I miała rację. Zaległości, zwłaszcza podróżnicze mam ogromne. Lenistwo.

Parę miesięcy temu, czyli w grudniu, u Marzeny zamówiłam jedwab. Dziesięć, czterystumetrowych motków. W czterech kolorach. Na cztery różne topy. Jakich, nie miałam jeszcze pojęcia. Wybrałam dwa, albo trzy kolory, pozostałe miała wybrać Marzena. Jak Mój Mąż, po powrocie z Polski wyciągnął  z walizki motki farbowane przez Marzenę plus trzy motki jasno błękitnej Anatolii, oniemiałam z zachwytu.


Siedziałam, oglądałam, dotykałam, gładziłam, zachwycałam się. Zamarłam w tym zachwycie na kilka miesięcy. Myślałam i myślałam co z nich wydziergać? Nic mi do nich nie pasowało. Żaden projekt nie był odpowiedni do tych cudów! Marzena podsuwała mi różne projekty, ale ciągle coś mi nie pasowało.
W końcu padło na Tegnę. Śliczny, subtelny projekt. Idealny do mojej pierwszej blado różowej włóczki. Przez kilka dni zastanawiałam się nad rozmiarem, bo miałam inną włóczkę. Dwa razy prułam po ażurowym panelu, zanim nie zaczęłam na dobre. Doszłam do rękawów i co? Sprułam!!!
To śliczny projekt, ale nie dla mnie. Ja nie jestem delikatną osóbką, która dobrze się czuje w zwiewnych, ulotnych wzorach. Tak więc Tegny ni będzie.
I znowu przeszukiwanie Raverly. Wybór padł na Sunshine Coast Heidi Kirmaier. Od dawna ten prosty projekt zajmował cichy kącik w moim sercu. Proste linie, bez wymyślnych konstrukcji i udziwnień, to lubię najbardziej. I znowu dumanie nad rozmiarem. Dwukrotne prucie, bo niewłaściwy rozmiar swetra, a potem drutów. Ciagle jeszcze byłam cierpliwa. Do czasu, aż zauważyłam, że coś mój top nie wyglada dokładnie tak, jak wszystkie pozostałe. W żaden sposób nie mogłam dojść do tego, gdzie popełniłam błąd. Sprułam całość, rzuciłam w kąt kanapy i obiecałam sobie, że nie tknę tego jedwabiu do końca i tu zaczęłam się zastanawiać, końca czego??? Wyszło, że końca nocy, bo to jest tak piękna włóczka, że nie jej mogłam pozwolić, aby tak zalegała leniwie za poduszką. Wzięłam karteluszki ze wzorem w ręce  i znalazłam!!! Od rękawów źle robiłam m1r i m1l. Mogłam spruć 10 cm, a nie całość. No cóż, jak się jest nerwową istotą, to się zaczyna od nowa. Na szczęście, dzisiaj mieliśmy problem z samochodem i siedzieliśmy w serwisie i nadrabiałam, co wczoraj sprułam. Druty albo szydełko w Kuala Lum pur mam zawsze ze sobą, bo tu są wiecznie korki. Po co marnować czas.
To jest stan na dzisiaj, 29 kwietnia wieczorem.


Zabieram robótkę do samolotu i na Bali, żeby wreszcie skończyć i zacząć następny kolor. Oczywiście nie wiem jeszcze który i co z niego będzie:)))

Robótkowo mam ukończone parę projektów, ale nie ma komu zrobić zdjęć.
Tak na szybko pokażę jedną z prac bieżących, czyli okrągły dywan. Pruty niezliczoną ilość razy, bo nie podobało mi się łączenie rzędów, było zbyt wyraźne. Projekt z każdym pruciem zmieniał swoje oblicze. I chyba obecnie ma ostateczny kształt, choć brakuje mu jeszcze parę baaardzo długich rzędów. Tu niestety nie znalazłam bawełnianego sznurka, jeszcze. Do szydełkowania używam dość grubej mieszanki bawełny z akrylem. Nie lubię akrylu, ale w tym dywaniku nie przeszkadza mi.


To teraz przejdźmy do naszych azjatyckich podróży.
Nudne, bo znowu Birma. Tak się złożyło, że ostatnio często ją odwiedzamy, a dalej mamy miejsca, których nie udało nam się zobaczyć.
Jak pisałam wcześniej, to jest przepiękny kraj, nie tak rozwinięty, jak Malezja, Tajlandia, o Singapurze nie wspominając. Jednak to jest właśnie urzekające, wprawiające w zachwyt. Może na dłuższą metę mogło by to męczyć, ale na chwilę, na kilka dni, wciąga. Minusem, olbrzymim, Birmy, jest brud, wszechobecny, niepozwalający w pełni cieszyć się jej pięknem. Dla miejscowych jest to norma, nie widzą, że obok wózka z jedzeniem, baru, mieszkania zalegają śmieci. Nie pojedyncze sztuki, morze plastiku. No, ale cóż, tak tu jest.



Kilkanaście kilometrów od Rangonu jest piękna pagoda na wyspie.


 Dopłynęliśmy do niej łódką.





W pagodzie ludzie nie tylko się modlą, jedzą, piją, rozmawiają.


My piliśmy z naszą przewodniczką zieloną herbatę.



W Rangonie znaleźliśmy znajomy napis.


Ale również takie miejsca, bardzo blisko przepięknej pagody Szwedagon.


Ludzie niestety żyją w takich warunkach, ale mimo to są bardzo życzliwi i przyjaźni.



Pojechaliśmy zobaczyć jedno z trzech najważniejszych miejsc kultu religijnego w Birmie, Golden Rock Pagoda. Wyruszyliśmy bardzo wcześnie, a ruch na drogach był już niesamowity. Kiedy ci ludzie śpią? Od świtu przy drogach stoją porozkładane stragany z jedzeniem, owocami. Próbowałam czytać, robić na drutach. Było to jednak niesamowite wyzwanie, bo drogi były kiepskiej jakości. Po wjechaniu na tzw. przez miejscowych "highway", było lepiej.
Ostatnie kilkanaście kilometrów jechaliśmy takim środkiem lokomocji. Mało wygodny, ale jaki klimat!


Po drodze można kupić coś do picia.


Tak wygląda przystanek.


Tego dnia była niedziela, więc tłumy były niesamowite.


Czapki też można tu kupić.



Leniuchy poruszają się w inny sposób.



Tak wygląda teren za pagodą.


Ludzie chronią się przed upałem.



Pod samą pagodę, aby przykleić kolejne warstwy złota (dla pomyślności), mogą się dostać tylko mężczyźni.



Tu Zbyszek je ROBALE!!!!



W Nay Pyi Taw pierwszy raz karmiłam słonie. Trochę się bałam, więc jak widać na zdjęciach robię to z pewną dozą nieśmiałości.



 Jezioro Innlay. Coś pięknego!!!!
Jest olbrzymie. Pełno na nim łódek z rybakami, wyławiaczami lotosu. Ruch jest tak wielki, że ciężko przychodzi podziwianie i nasycanie atmosferą spokoju, przestrzeni. 








Pośród olbrzymiej tafli jeziora rozciągają się osiedla domków na palach, pojedyncze domki rybaków. otoczone pływającą, wodną roślinnością.






Pozdrawiam serdecznie, jeśli jeszcze ktokolwiek to czyta:))))

19 komentarzy:

  1. Czytamy, czytamy i na wpisy wyczekujemy. Bardzo ciekawe są twoje zdjęcia, bo pokazujesz również tą "nie turystyczną" stronę kraju. Bardzo dużo czerpię z twoich reportaży.
    Rozumiem cie dobrze, bo chyba jesteś,tak jak i ja, przede wszystkim "zakochująca się" we włóczce. A potem już zawsze następuje problem i długotrwałe poszukiwania, aby ten cały urok wyeksponować w udziergu. Topy na pewno będą ci , długo służyć, więc trochę prucia ma prawo być. Gorąco pozdrawiam i życzę miłych chwil przy drutach. Nie śmiem prosić, ale mogę marzyć, że może kiedyś zrzucisz nam jakiś wpis o kuchni, o ich regionalnych daniach, , o tym czym się sami tam odżywiacie (chyba to te zdjęcie z robalami natchnęło...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wywołałaś wpis o jedzeniu. Postaram się taki stworzyć. Dziękuję za inspirację i pozdrawiam:)))

      Usuń
  2. chętnie podróżuję z Tobą po tym pięknym i egzotycznym kraju, także ten tego zdjęć i opowieści nigdy dość :) no i oczywiście doskonale rozumiem Twoje dziewiarskie dylematy a wełenka przecudnej urody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:))) Dylematów rzeczywiście mam mnóstwo, zwłaszcza jeśli chodzi o wybór projektów dla siebie. Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Ślicznie się zapowiada ta Twoja dzianika:)A i pozostałych drutkowych robótek nie mogę się doczekać:) Wielce normalna rzecz, jak się ma jakieś cudo zapirające dech w piersiach to nigdy nie wiadomo,w czym mu będzie "do twarzy"
    Zazdroszczę Ci podróży na Bali. Zrób proszę jak najwięcej zdjęć bo raz, że marzę o pobycie tam, a dwa uwielbiam Twoje spojrzenie na świat przez obiektyw.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pokazaniem pozostałych robótek może być problem, bo nie wiem czy się zbiorę do zdjęć, ale może nastąpi ten dzień. Będę nad tym pracować.
      Zdjęć z Bali na pewno będzie dużo, bo ja zachowuję się jak japońska turystka : zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia. Choć nie umiem nachalnie robić innym zdjęcia. A szkoda, bo czasami mogły by być niesamowite ujęcia. Pozdrawiam:))

      Usuń
  4. Czyta czyta.Już myślałam że zapomniałaś o nas.Zaglądam codziennie i ???? NIC ,aż tu dziś taka niespodziewajka. Super Danusiu ten dywanik się prezentuje,aż nie wierzę że to nie koniec.Zdjęcia cudowne jak zawsze.Ty karmiąca słonie(podziwiam)wyglądasz rewelacyjnie,ale Zbyszek zajadający z uśmiechem robale MISTRZOSTWO.Naprawdę robale?? Buziaki Kochani

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę zapomniałam, bo mi się nie chciało pisać. Czytam codziennie różne blogi, ale żeby samej coś napisać, to już nie za bardzo.
    Zbyszek rzeczywiście jadł najprawdziwsze robale. Tak szybko je jadł, że nie uwieczniłam ich na zdjęciu. I nawet według jego słów, były całkiem niezłe. Wierzę mu na słowo. Ja nie spróbuję:))))
    Pozdrawiam gorąco, choć słyszałam, że w Ustce jest bardzo ciepło:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. jak pięknie i kolorowo !!! sweterek czy może raczej delikatna bluzeczka zapowiada się smakowicie :) a zdjęcia z Waszych wyjazdów niesamowicie mi się podobają i dzięki Tobie,tak trochę podróżuję :) pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mogę przybliżyć choć trochę, tak odległe zakątki świata. Zwłaszcza, że bardzo mi się tu podoba. I ciągle cieszę się jak dziecko, kiedy widzę coś nowego, nowe miejsca. Pozdrawiam ciepło, tym razem z Bali:)))

      Usuń
  7. Piękna wyprawa i zdjęcia... zbierasz mnóstwo wrażeń i emocji - to piękne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo:) Wrażeń rzeczywiście zbieram dużo. Jest fajnie:))
      pozdrawiam ciepło:))

      Usuń
  8. Piękne zdjęcia, ta egzotyka jest niesamowita! Napatrzec się nie mogę :) Motki są rzeczywiście przecudne urody i bluzeczka będzie na pewno super. A łączenia okrązeń w dywaniku rzeczywiście teraz nie widać... jak to osiągnęłaś???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo!
      Jeśli chodzi o łączenie w chodniku, przeszukiwałam kilka dni internet i znalazłam na youtubie filmik, po polsku https://www.youtube.com/watch?v=GzPJMgh1t4A&index=7&t=0s&list=PLEsnK_I9IKEG4srvkAlRrDakDmaRlZHwZ,
      kanał Kreatywnej Pyzy, a filmik "Koło bez słupków:. Nie jest jeszcze idealnie, ale jest lepiej.
      Pozdrawiam ciepło:))

      Usuń
  9. Czyta, czyta i ogląda :), pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nieco odmienne odczucia co do Birmy. Dla mnie ten kraj jest względnie czysty, porównywalny z Tajlandią. Brudne to są Wietnam, Kambodża, kraje arabskie, o Indiach nie wspominając. Polecam Złotą Skałę w nocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W krajach , o których piszesz jeszcze nie byłam, więc pisałam tylko to co mnie dotknęło. Mam w planach wizyty w tych krajach, więc będę miała porównanie. Pozdrawiam:)))

      Usuń
  11. Bardzo piękna historia o jedwabnym szlaku :) Szkoda, że nie ma takich historii o włóczkach z alpaki https://alewloczka.pl/pl/c/Wloczki-z-alpaki/2 bo na pewno byłoby to również piękne.

    OdpowiedzUsuń