To fioletowe, to nieskończona czapka Magnolia, którą miałam zrobić na prośbę Marysi Sochy. Miałam. Kiedy Marysia poprosiła mnie, abym przetestowała jej wzór, zgodziłam się z ochotą. Rzuciłam się do moich zapasów i oczywiście okazało się, że nie mam żadnej włóczki, z której mogłabym wydziergać to cudeńko. Pognałam do miejscowej pasmanterii licząc, że może znajdę tam coś ciekawego. Po raz kolejny wyszłam ze sklepu żadnego motka. Niestety sprzedają u nas same akryle, z których ja już nie potrafię dziergać. Wróciłam do domu i po raz kolejny pogrzebałam w koszach. Zdecydowałam się na Ficolanę Arwettę, która pozostała mi po Inky. Robiłam podwójną nitką, aby uzyskać pożądaną grubość. Wszystko było fajnie, wzór bardzo czytelnie rozpisany, dopóki nie skończył się motek. I teraz czeka( czapka oczywiście), aż mój własny mąż uda się do stolicy i przy okazji wielkiego stresu podczas zdawania bardzo ciężkiego egzaminu, dokona zakupu brakującego motka w Magic Loopie. W piątek będę trzymała za niego kciuki! Za egzamin i za zakupy, bo planuję jeszcze zrobić komin, korzystając z warkocza Magnolii i może rękawiczki.
Na dole zdjęcia jest moja pierwsza w życiu rękawiczka i kawałek drugiej. Przymierzałam się do ich dziergania już od dość długiego czasu. ponieważ wydawało mi się to niesamowicie skomplikowane, to zabierała się do teko jak kot do jeża. A to jest takie proste! Skorzystałam ze wzoru Justyny Lorkowskiej na mitenki D'ont skid, honey! Wybrałam resztki Delighta dropsa, które zostały mi z dziergania Inspira Cowl. Bardzo mi się podoba zestawienie kolorystyczne. w drugiej będzie inne.
W tak zwanym międzyczasie skończyłam sweter dla córki przyjaciół domu, komin i czapkę. Ale to w następnym poście.
A ponieważ dzisiaj jest środa, to nie może zabraknąć paru słów o książkach.
1. "Betonowy pałac" Gai Grzegorzewskiej. To moja pierwsza książka tej pani i jakże dobra. Już dawno nie czytałam tak dobrej polskiej książki sensacyjnej. Opowiada ona o świecie, który żyje, pulsuje pod skórą Krakowa, lub każdego innego miasta, o świecie, który dla zwykłego, szarego człowieka jest abstrakcją, o świecie gangsterów, oprychów, narkomanów, dziwek. Książka jest bardzo mocno osadzona w realiach, więc czytając ją ma się wrażenie, że jest się w samym centrum wydarzeń.
2."Pielgrzym" Terry Hayes.
W tej książce jest wszystko, co zostało już opisane, terroryzm, najlepszy na świecie agent specjalny, zły muzułmanin, dochodzenie. I co z tego, że to już było. Hayes stworzył opowieść o Pielgrzymie, człowieku, który oficjalnie nie istnieje, pełną tempa, rzetelnego opisu technik śledczych i pracy agentów. I przede wszystkim nie można się od tej książki oderwać. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony.
3. "Oni nie skrzywdziliby nawet muchy" Slawenki Drakulić. To jest bardzo mocna rzecz! Parę lat temu wracając z wakacji w Chorwacji, odwiedziliśmy kolegę mojego męża, Chorwata, mieszkającego z rodziną w Vukovarze. Przyjaciel ów był jednym z dowódców obrony Vukovaru. Pokazywał nam wile miejsc opowiadających straszną historię tego miejsca i ludzi w nim żyjących. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Czytam wszystko co wpadnie mi w ręce na ten temat. Pamiętam, jak siedziałam przed telewizorem podczas wojny bałkańskiej, nie mogąc uwierzyć, że takie okrutne wydarzenia mają miejsce pod koniec dwudziestego wieku. Książka pani Drakulić to próba rozliczenia się z przeszłością, zrozumienia ludzi, którzy będąc normalnymi, zwykłymi ludźmi, mordowali, gwałcili, dopuszczali się czynów, które nie mieszczą się w głowie.
4. "Głosy Pamano"Jaume Cabre. Tę książkę aktualnie czytam. Jest baaaardzo dobra! Ale o niej później. Jak przeczytam.
To narka, dziewczynki.
Jak tylko zobaczyłam okładkę książki Cabre, bardzo się ucieszyłam, że przeczytam Twoje wrażenia. Od dłuższego czasu czaję się na książki tego autora i im więcej recenzji przeczytam , tym lepiej:) Poczekam zatem do następnego wpisu:) Trzymam więc kciuki za mężowski egzamin i za pomyślne zakupy, obie misje niezwykle trudne i ważne:)))
OdpowiedzUsuńMój mąż radzi sobie nawet z bardzo kłopotliwymi , damskimi sprawami. Zawsze czarował panie aptekarki, które sprzedawały mu tabletki anty… bez recepty.
UsuńCabre jest fantastyczny! Tylko trzeba się oswoić z charakterystycznym sposobem narracji, przeskokami czasu o parę wieków w jednym zdaniu, zmian osób opisujących wydarzenia bez wyraźnego zaznaczenia. Po 70 stronach jest już rewelacyjnie. Chociaż mojego małżonka książka zachwyciła od pierwszego zdania. ale on lubi takie zakrętasy.
Rękawiczka wyszła przepięknie!
OdpowiedzUsuńDruga się robi, ale coś nie mam czasu. A pierwsza też mi się podoba.
UsuńRękawiczki z palcami robiłam całe wieki temu. Może też przypomnę sobie jak to się robi:) Twoja wyszła pięknie. Te nowe włóczki dają pole do popisu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoj tak, nowe włóczki dają tyle możliwości, bez zbytniego wysilania umysłu.
UsuńPielgrzym chciałam ją przeczytać, ja mam problem z czapkami niby takie proste do wykonania a ja się ich boję, szukam wzorów i nic fajnego nie mogę znaleśc , twoja oczywiście mi się podoba,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa, do wielu projektów podchodzę miesiącami, bo się ich boję. A potem okazują się takie proste! Jak znajdziesz swój wzór, to zobaczysz, że wszystko szybko i łatwo pójdzie.
UsuńDla mnie rękawiczki z palcami to czarna magia. Twoje wyglądają cudnie. Czapka również zapowiada się super. Serdecznmie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdla mnie to tez była czarna magia. Wspomógł mnie tutorial Intensywnie Kreatywnej, która krok po kroku wszystko wyjaśniła. ja tylko zamiast 5 drutów używałam drutu okrągłego.
UsuńNie jest takie trudne!
Ale u Ciebie pracowicie! Rękawiczka nie wygląda zupełnie na debiut - śliczna. Czapka zresztą też. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńRękawiczki to debiut od 5 palców w górę, bo robiłam mitenki, ale tylko z kciukiem. No dobra, to taki połowiczny debiut.
Usuńpozdrawiam:)
Pierwsze? A wyglądają na przynajmniej -naste :) Poza tym bardzo ładny kolor ma ta włóczka. Żałuję, że Lopi nie ma w swojej ofercie wielobarwnych motków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dziękuję!!!!
UsuńWielobarwne włóczki dają ogromne możliwości i nie trzeba wiele wysiłku, aby uzyskać miły dla oka efekt.
Pozdrawiam:)
Rękawiczki tylko pozornie trudne są, to samo myślałam, jak będąc dzieckiem podglądałam jak moja babcia je dłubie.. a kto powiedział, że rękawiczki do pary muszą być identyczne? ;) ja lubię iść pod prąd.. Ciekawa jestem bardzo jak wyjdzie Ci druga rękawiczka! pierwsza zrobiona cycuś malinka!
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie!
PS. matko! jaki Ty masz niesamowity przerób literacki...
Ja znów o książce :D Nr 3 mnie zaintrygował, muszę to gdzieś dorwać. Myśmy specjalnie wracali z wakacji w Czarnogórze przez Bośnię, Sarajewo, żeby odwiedzić te wojną dotknięte strony. Okazało się, że ślady kól na domach i budynkach wszelakich ciągle widać. :(
OdpowiedzUsuń