czwartek, 3 listopada 2016

Tradycyjna środa w czwartek

          Ojojoj, kiedy ja coś pisałam w środę z Maknetą? Nie pamiętam. Choć muszę ze wstydem przyznać, że co tydzień biegam po blogach, aby sprawdzić co czytacie i co robicie, ale samej coś napisać, to niekoniecznie.
          Ja oczywiście czytam i to dość dużo.


                Na zdjęciu jest książka Grocholi (ups, uciekł mi tytuł), "przeznaczeni". Potrzebna mi była lżejsza lektura, po moich ostatnich ciężkich kalibrach i siostra podrzuciła mi właśnie tę. To wielowątkowa opowieść o miłości, zdradzie, cierpieniu, naiwności, ufności, przyjaźni. Opowiada o ludziach, którzy początkowo nie mają ze sobą nic wspólnego. Pod koniec losy ich się splatają. Przez pierwsze 200 stron trochę się męczyłam, kolejne 300 rozwinęło historię na tyle, że z ciekawością czekałam na kolejne strony. Nie jest to prościutka książka, z humorem opowiadająca o błahych problemach bohaterów. Jest to  opowieść bardzo serio o życiu, o przeznaczeniu.

               Jeśli już piszę o książkach chciałaby wspomnieć o dwóch, które zrobiły na mnie ostatnio duże wrażenie, ale też zdemolowały mnie psychicznie.
Pierwszą z nich jest książka polecona przez Monikę "Malmonkę". Pod koniec września w Warszawie odbywał się Maraton Warszawski. Nie, nie, ja nie brałam w nim udziału. dla mnie to za długi dystans.
Na półmaraton dałabym się jeszcze namówić, na cały nie. Nie moja bajka. Ale jako dobra żona pognałam pendolino  do stolicy, żeby dopingować Małżonka i ocierać mu w biegu pot z twarzy.
Pogoda była przecudna, słońce, ciepło, a do tego spotkałam się z Moniką, która oprowadziła mnie po pięknych warszawskich uliczkach i zasiadłyśmy w kawiarni nad zieloną herbatą z drutami w ręku.



 I tam właśnie, podczas gdy Pan Małżonek pokonywał kolejne kilometry, Monika z wielką pasją opowiedziała mi o książce, którą akurat czytała Czyli "Sprawiedliwi zdrajcy"Witolda Szałowskiego. Jej piękna opowieść błyskawicznie zaowocowała zakupem książki i błyskawicznym jej pochłonięciu.  Jest to reportaż o Wołyniu, o ludziach, którzy przeżyli czas rzezi. Szabłowski spędził w śród nich wiele dni, przeprowadził setki rozmów i opowiedział historie Ukraińców, którzy ratowali Polaków. Mało się o tym mówi, ale było wielu takich którzy do końca byli ludźmi. Wstrząsająca opowieść, ale napisana w niesamowity sposób, nie można się od niej oderwać.


Jak by mi było mało, to poszliśmy z mężem do kina na "Wołyń". Co tu dużo pisać, trzeba ten film obejrzeć.
W dalszym ciągu było mi mało tych lekkostrawnych emocji, więc wzięłam się za książkę "Białystok". Po jej przeczytaniu stwierdziłam, że ja nie chcę żyć w kraju jaki opisał Marcin Kącki. I nie ma to znaczenia, że mówi się tutaj o konkretnym rejonie, bo sprawa nienawiści, nietolerancji, rasizmu, antysemityzmu, historycznych zaszłości dotyczy nas wszystkich. Bardzo dobra książka, ale jej przesłanie jest bardzo smutne.
Jak na razie mam dosyć zaangażowanych książek dosyć. Chcę czegoś lekkiego.

To teraz o robótkach. To koralowe na zdjęciu to połowa czapki, która powstaje z pozostałości po piórkowym. Tych pozostałości jest tyle, że powstanie do niej jeszcze szal. To jest niesamowite, że ja ciągle kupuję za dużo włóczek. I nawet jeśli kupuję konkretną ilość na dany sweter, to ciągle mi zostają duże resztki. Mam ich całe mnóstwo i zaczęłam je baaaaaaardzo powoli wyrabiać.

W tle zdjęcia jest poduszka, którą zrobiłam z recyklingowej bawełny. Kiedyś zakupiłam w lumpeksie bawełniany duży sweter w kolorze naturalnym. Sprułam go i motki zaległy w koszu. Oglądając cuda dziergane przez Monikę z MonDu, próbowałam przemienić ową nitkę w cudowną poduszkę. Niestety wyszła tylko zwykła poduszka. Może być. Pierwsze kolty za płoty. Dziergałam podwójną nitką, bo chciałam, aby wzór był wyraźny, na drutach 4,5. Łatwo nie było. Włóczka tępa, nie za grube duty i zaczęły mnie boleć nadgarstki. Nie wiem, jak dziewczyny mogą dziergać duże pledy, dywaniki, chodniki. Pełen szacunek.





A tak prezentuje się w moim kąciku robótkowo-czytelniczym.


Żadna finezja, ale od czegoś trzeba zacząć.

Wracając do przedsięwzięcia mojego Męża to przebiegł maraton i to poniżej czterech godzin. Jestem z niego bardzo dumna. Ja bym nie dała rady.


22 komentarze:

  1. Czytałam 2 książki Katarzyny Grocholi i nie ciągnie mnie do kolejnych. Ta autorka pisze wszystko na jedno kopyto.
    Piękną podusię zrobiłaś. Ładnie komponuje się ze wzorem z różami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grocholi czytałam tylko dwie pierwsze i wystarczyło mi na długo. Ta jest inna niż poprzednie, mówi o trochę poważniejszych sprawach. Ja, nie jestem wielbicielką Grocholi, ale czyta się całkiem fajnie:)

      Usuń
  2. Zawsze z zaciekawieniem oglądam Twój kącik i patrzę co tam ciekawego leży na stoliku:) Wiem, że czytasz dużo (bo lubisz) i czytasz bardzo dobre pozycje, kilka cegłówek mocno mnie zaciekawiło:)) Słowa uznania należą się również Panu Mężowi, czapki z głów i gratulacje:)) Pozdrowienia:)) (p.s. wracam właśnie od Marzeny, masz wspaniałe dzieci i ja bym na takiej imprezie beczała non stop:)) Oczywiście ze szczęścia i wzruszenia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cegłówki ciągle czekają na przeczytanie. Choć pomału zaczynam zmniejszać ilość książek na stoliku, ale pojawiają się coraz to nowe.
      Dzieci mam rzeczywiście cudne. Atmosfera na ślubie była tak radosna, słoneczna, ciepła, że ja byłam taka szczęśliwa. ale szczęściem bez łez( o co u mnie niezwykle łatwo, tzn o łzy) pełnym euforii i uniesienia:))))

      Usuń
  3. Kolor koralowy - cudny, poduszka bardzo mi się podoba, lubię prostotę.
    Co do Grocholi,to jakoś mnie nie ciągnie, ale też potrzebuję czegoś lekkiego, więc czytam kryminały.
    GRATULUJĘ Małżonkowi - naprawdę wielki szacun. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryminały uwielbiam, a Grocholę dała mi siostra, więc przeczytałam i o dziwo nawet nie żałuję:)

      Usuń
  4. Poduszka wyszła ci cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Danusiu, dzięki za polecane książki i recenzje. Takie uwagi są bardzo cenne i inspirujące do czytania. Co do kupowania włóczek to(czekając na kolejne paczki) większość z nas powinna się leczyć, ale to takie przyjemne uzaleznienie....Czapkowy czas sprzyja wykorzystywaniu resztek, co niestety nie wyklucza kolejnych zakupów.Szacun dla Pana Męża za działania sportowe!Poduszka bardzo pięknie "ociepliła"kącik robótkowy. A co do zmęczonych nadgarstków to za radą mądrego ortopedy zakupiłam opaski na przeguby(takie sportowe), które odpowiednio założone poniżej kostek bardzo odciążają spracowane przeguby dziewiarki. Polecam przy dłuższych sesjach druciarskich. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się nie robić włóczkowych zakupów, idzie mi to jednak ciężko. oczywiście nie staram się z całych moich sił. Zdarza się, że ulegam jakiemuś projektowi i wówczas okazuje się, że w domu odpowiedniej włóczki brak.
      Jeśli chodzi o nadgarstki, to bolały tylko przy poduszce, ale muszę zapamiętać na przyszłość twój sposób ich ochrony. Pozdrawiam :)))

      Usuń
  6. Gratuluję Męża i Mężowi. Po takich lekturach i takim filmie reset Ci się należy i nie ma co się przejmować, że to Grochola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że podchodziłam do Grocholi jak pies do jeża, ale nie było tak źle. Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Bardzo ładna poduszka! Co do książek... szczególnie druga pozycja mnie ciekawi. Książki Grocholi czytałam lata temu... od tego czasu mój literacki gust trochę się zmienił :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też dawno temu czytałam pierwsze dwie książki Grocholi i miałam dosyć. Lata minęły i musze powiedzieć, że ta książka jest naprawdę inna i dobrze, że dałam jej szansę:)))

      Usuń
  8. Caly czas zastanawiam sie nad dzierganymi poduchami, ale cos mi w nich nie pasowalo- teraz juz wiem- odpowiedzia jest material z ktorych byly wykonane ;D Bardzo fajnie Twoja bawelniana poducha wyglada i jak w koncu sie zmusze, to na pewno bawelniana zrobie.
    Grocholi kilka ksiazek czytalam- calkiem przyjemne czytadla na wieczor to byly. Na ciezsza literature moja psychika jakos za slaba ostatnio....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa:) Bawełna wydaje się dobrym pomysłem, pranie takiej poszewki będzie dużo prostsze niż wełnianej. Pozdrawiam:))

      Usuń
  9. Cieszę się, że książka "Sprawiedliwi zdrajcy" Ci się spodobała, mnie urzekła mimo, że temat kontrowersyjny i trudny.
    I na zdjęciu jestem ;) nota bene sweterek, który wówczas dziergałam, dopiero niedawno skończyłam, bo... te rękawy... W międzyczasie zrobiłam już 3 czapki i oczywiście ciągle dziergam test dla Marzeny. Piękny wychodzi.
    Twoja poducha jest super, zainspirowałaś mnie...
    Pozdrawiam ze stolicy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monia, książka mnie zachwyciła! To niesamowite jak można pisać o bardzo ciężkich problemach w taki sposób, że nie można się oderwać od książki.
      A gdzie są zdjęcia swetra? ciekawość mnie zżera. A gdzie czapki? Do pracy musisz zaprząc fotografa i pokazywać, pokazywać:) Ustka Też pozdrawia:)

      Usuń
  10. Widzę, że przeczytałaś "Przeznaczonych". Pamiętam niedawny wywiad z Grocholą i pytanie dziennikarki:"Kiedy po raz pierwszy poczuła się pani pisarką?" Odpowiedziała: "Dopiero teraz, po napisaniu Przeznaczonych". To jakby potwierdzenie Twoich słów po przeczytaniu lektury. Gratulacje i pozdrowienia dla Zbyszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to widać na stronach książki, że Grochola jest już inna. Pozdrowienia:)))

      Usuń
  11. Jestem pewna, że dałabyś radę w maratonie, podobno właśnie każdy jest w stanie przebiec maraton - ja na sobie nie sprawdzałam, wystarcza mi to ogólne przekonanie :).
    Miły masz ten kącik, a poduszka bardzo fajna. Ja zrobiłam trzy poszewki z czterdziestki Arelan i muszę po roku stwierdzić, że to jest bardzo porządna włóczka, mimo że ma tylko 40% wełny, reszta to akryl - codziennie siedzę na tych poduszkach (a właściwie o nie opieram się) i nic się nie mechaci ani nie zużywa.
    Co do zapasu włóczek to się nie wypowiadam dzisiaj. Opracowałam tak genialny plan wyrobienia zapasów, że zanim jeszcze zaczęłam go realizować, w nagrodę poleciałam do e-dziewiarki i kupiłam dwa kilo włóczki i druty. Mój minimalizm nieco legł w gruzach chwilowo.

    Książki bardzo zachęcające, ja nie mogę takich trudnych. To znaczy mogę, ale to wtedy muszą mieć co najmniej tysiąc pięćset lat, wtedy nieco mniej się przeżywa.
    Pozdrawiam serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Grochola czeka sobie grzecznie w kolejce. Ale jeszcze troszkę musi poczekać

    OdpowiedzUsuń