niedziela, 28 sierpnia 2016

Skończyłam wreszcie

mężowy sweter. Cosy Hubby.Zblokowałam, zrobiłam I-cordem sznureczek, mąż sam założył na niego końcówki. Nie są niestety takie ładne jak bym chciała, ale nie marudzę. Może znajdę ładniejsze. Pisała już nie raz o tym, że to było baaardzo długie testowanie swetra. Trochę się nie wyrobiłam w czasie. Oj tam, oj tam, miesiąc w tą czy w tamtą. Najważniejsze, że wreszcie skończyłam. A że miał być na letnie chłodne wieczory, to będzie na ciepłą jesień.

               Do projektu wybrałam włóczkę Katii Concept, cotton-cashmere- 90% bawełny, 10 kaszmiru w ślicznym gołębim kolorze. Zużyłam prawie 12 motków. Całość dziergałam na trójkach, a ściągacz na 2,5. Sweter jest prosty w dzierganiu, ale posiada detale, które wpływają na to, że ma to coś , że chce się na niego patrzeć.
Oczywiście mankiety i kołnierz, które są właśnie tymi detalami, były moimi koszmarami. Double knitting nie jest moją ulubioną techniką, choć nie zaprzeczę, że daje piękny efekt. Mój mąż jest zachwycony kołnierzem i myślę, że sweter bardzo mu się podoba.

               Zdjęcia robiliśmy wieczorem, bo 30-to stopniowy upał nie bardzo sprzyjał uwiecznianiu dziewiarskiego tworu. Zdjęcia robiłam komórką, bo aparat zabrały dzieci do Słowenii i Chorwacji.













Marzena jest bardzo zdolna i baardzo lubię jej projekty. Są proste, ale mają w sobie dużo uroku i A teraz ma jeszcze jednego fana w postaci swojego teścia. Taka synowa to skarb.

piątek, 12 sierpnia 2016

Piórkowy

          Piórkowe szaleństwo ogarnęło polską blogosferę. A ponieważ jestem bardzo podatna na wszelkie sugestie, uległam ich wpływowi. Knitolog i Bradheld bardzo skutecznie  rozpowszechniły kolorową lekkość. Na fali dropsowej promocji zakupiłam alpacę silk w kolorze koralowm. Skorzystałam ze wskazówek Knitolog i zaczęłam dziergać. Założeniem moim był oversize, bo ubrania blisko ciała, to nie moja bajka. Bardzo szybko i przyjemnie się dziergało, bo druty były chyba rozmiaru 4,5. Dziergając, cały czas główkowałam co zrobić z dekoltem. I wymyśliłam, że będzie on dość szeroki i luźny. Kiedy doszłam do ostatnich rzędów, pojawiła się Marzena ze swetrami do testowania i odłożyłam piórkowy na później. nie mogłam skończyć, bo po przymiarce okazało się, że sam dół(pierwsze rzędy) jest za ciasny. włóczka jest mało elastyczna i ściąga robótkę. A miało być luźno i fruwająco. Więc odłożyłam.
          Dziergałam, dziergałam i dziergałam Cosy Huby dla męża. Była to niekończąca się opowieść. Zwłaszcza, że jak pisałam po drodze był ślub moich maleństw i musiałam wydziergać sobie szal. Mężowy sweter skończyłam na wyjeździe wakacyjnym. Piórkowy również pojechał na wakacje. Wymyśliłam, że muszę wyciągnąć 2cm od dołu nitkę i poprawię dół. Powiedzieć łatwo, ale wyciągnąć moher było nie lada sztuką. Ale ja nie dam rady? Dałam. Jak wyciągnęłam nitkę ściągającą dół, okazało się, że sweter ma idealną szerokość. Postanowiłam podkręcić trochę mój dół swetra i zrobiłam małą falbankę. Co trzecie oczko dodałam 1 oczko i zrobiłam sześć rzędów ryżem. Ryżem wykończyłam również długie rękawy.
           
           Zdjęcia robione w kopalni złota w Złotym Stoku.







Po powrocie zważyłam moje dzieło i waży 102 gramy. Mam nadzieję, że te dwa gramy mi wybaczycie.



     No i na koniec, który taki szybki nie będzie, ale króciutko zrelacjonuję moje dalsze wakacje.

Otmuchów.







Paczków.
Śliczne miasteczko, którego starówka pełna kamienic w stylu renesansowym i klasycystycznym , jest otoczona średniowiecznym murem. Wszystko by było pięknie, gdyby to miasteczko było zadbane. byłaby to perełka Dolnego Śląska. Ale i tak bardzo mi się podobał. Zwłaszcza, że jedliśmy przepyszne pierogi "U Niemca" i tanie - 10 zł za 12 pierogów.









I żeby nie było, że my tylko chodzimy po miastach. Czasami wypuszczamy się w plenery:
Szczeliniec







Błędne Skały



Bardzo często musieliśmy sprawdzać ile możemy sobie pozwolić nw hotelowej restauracji.





No i na koniec wisienka na torcie, Praga. Jest cudowna, piękna, zachwycająca. Poraziła mnie tylko temperatura, 37 stopni. Dla mnie to tragedia. Dałam radę zachwycać się przez trzy godziny, potem się snułam, nie bardzo wiedząc gdzie jestem. No i tłumy turystów!!!!














i to by było na tyle. Wróciliśmy do domu i zastaliśmy jesień.