Sweter szmaragdowy skończyłam, nawet byłam w nim w pracy i chciałam zrobić sesję, ale w międzyczasie poróżniliśmy się trochę z moim Własnym Mężem i nie mam zdjęć. Teraz już się odróżniliśmy ale ja wyglądam jak żywa reklama filmu z czasów II wojny światowej, zapadnięte i podsiniałe oczy, "świeże i dopiero ułożone" włosy i poczekam na lepsze czasy.
Tak leżąc sobie w łóżku, trochę czytając, trochę śpiąc wykańczałam moją szmaragdową włóczkę. Zrobiłam mitenki i czapkę.
Skorzystałam ze wzoru Gia fingerless gloves. Chciałam czegoś lekkiego i ażurowego. Ażuru jest tu niewiele, ale wzór bardzo mi się podoba. Może nie jest do końca widoczny ze względu na barwy włóczki, ale i tak jest nieźle. Robiłam na drutach 2,0. Miały być ścisłe i obcisłe i takie są.
Ręce to jedyna część ciała, którą teraz można fotografować, więc czapkę przedstawiam jako zezwłok i musicie mi uwierzyć na słowo ,że całkiem na mnie wygląda nieźle. Kolory są niesamowite, takie wiosenne. Aparat tradycyjnie przekłamuje kolory. Na żywo więcej w nich zielonego niż niebieskiego. A do tego zielony jest bardzo intensywny.
Czapka ma kształt wydłużony, krasnalowaty, bo w takim fasonie dobrze wyglądam. Zastosowałam w niej wzór z mitenek. Użyłam do robótki również dwójki druty.
Dzisiaj środa, więc trzeba napisać trochę o bieżącym dzierganiu i czytaniu.
Włóczka ma cudowne kolory, które mnie urzekły od pierwszego wejrzenia.
Zdjęcie zapożyczyłam ze strony sklepu. Po zwinięciu wygląda tak:
Ma piękną błyszczącą nitkę, która nie jest nachalna i mam nadzieję, że nie będzie gryzła. Matko, jaka jestem podekscytowana. To znak, ze zdrowieję.
To teraz książki.
Pierwszą, którą przeczytałam w zeszłym tygodniu była cegiełka Elżbiety Cherezińskiej "Legion".
Jest to opowieść o Brygadzie Świętokrzyskiej , która wykazała się wielkim męstwem i patriotyzmem w czasie II wojny. Sama autorka napisała, że kiedy pierwszy raz usłyszała o tej brygadzie to przyszły jej na myśl "Bekarty Wojny". "Nielegalni, niepokorni, nieprawomyślni. I skuteczni". Jest to historia ludzi, którzy po nieudanej kampanii wrześniowej nie chcieli się poddać ani Niemcom ani Sowietom,. Chcieli walczyć. Jestem z pokolenia, które było nauczane historii inaczej niż jest przedstawiona w tej książce. Uczono mnie, że owszem najważniejsze była Armia Ludowa i Bataliony Chłopskie, dalej było AK i właściwie tyle. I ,że oddziały tych ugrupowań walczyły z wrogiem. Z książki dowiedziałam się, że było ponad 100 różnych ugrupowań, które oprócz tego, że walczyły z wrogiem, to walczyły ze sobą. Najważniejsza była walka ideologiczna. Przerażające były opisy mordowania Polaków tylko dlatego, że byli z AK lub z Al. Co to były za czasy! Niech nie zabrzmi to bardzo ciężko. Książka jest napisana z tempem , przygodą i prawdą historyczną. Opisuje wiele brawurowych akcji. Symptomatyczne jest to, że brygada walcząca z wrogiem, czyli Niemcami i z komunistami, broniąca ludność cywilną przed bandami, likwidująca zdrajców, kiedy przemaszerowała z terenu Polski na obszar opanowany przez aliantów, stała się solą w oku zachodnich sprzymierzeńców. Gdyby nie Amerykanie, a zwłaszcza generał Patton, zostaliby oddani w ręce Rosjan i skończyliby nie wiadomo gdzie. A raczej wiadomo.
Druga książka, dużo lżejsza.
"Spirala śmierci"Leeny Lehtolinen.
Noora Nieminen jest bardzo utalentowaną łyżwiarką, nadzieją fińskiego łyżwiarstwa figurowego. Po jednym ze swoich treningów zostaje zamordowana własnymi łyżwami. Śledztwo prowadzi pani nadkomisarz Maria Kallio, będąca w siódmym miesiącu ciąży. Bardzo dobry kryminał. Do końca nie wiadomo, kto jest sprawcą, czy ludzie z jej najbliższego otoczenia, zawodnicy, trenerzy, czy człowiek , który od dłuższego czasu absorbuje jej rodzinę swoją osobą. Bardzo dobre tempo, zakręcona intryga, bardzo interesująca pani komisarz, to wszystko wpływa na jakość książki.
Skończyłam słuchać "Metro 2033"Dmitry Glukhovskego, czytaną przez Krzysztofa Gosztyłę. Nie urzekła mnie ta historia. Niestety. Po zakończeniu wielkiego konfliktu atomowego, wszyscy żywi ludzie schronili się w moskiewskim metrze. Ludzie żyją na poszczególnych stacjach, na których stworzone są pozory normalnego życia. Żyją w grupach, które łączy ideologia, religia, lub po prostu miejsce pobytu. Za wszelką cenę próbują przetrwać. Artem, główny bohater powieści, jest młodym mężczyzną, mającym misję do spełnienia. Od niego zależy przyszłość Metra i ludzi tam żyjących. Książka ma wierne grono fanów i miłośników. Ja do nich nie należę. Krzysztof Gosztyła ratuję tego audibooka jak tylko może. Jest genialny. Książka jak dla mnie, nie.
Na zdjęciu są dwie książki. Jedna to opowieść o Tomaszu, dziennikarzu "Trójki" i Zdzisławie, malarzu Beksińskich. I druga "Co nam zostało" Zeruyi Shalev. Zaczęłam czytać tę drugą, ale łatwa nie jest. Sam sposób pisania, bez dialogowy, z niewieloma akapitami wymaga skupienia. Zaś pierwsza pozycja opowiada o bardzo skomplikowanych postaciach. nie wiem co wybrać.
Aby nie przemęczać się za bardzo, na uszy wrzuciłam Harlana Cobena "Zostań przy mnie".
Już dawno tyle nie napisałam. Mam wielką nadzieję, że nie zanudziłam Was za bardzo. Jeśli tak, to trudno. Nie mam z kim pogadać. Mój Własny Mąż całe dni spędza w łazience remontując ją. Więc zostałyście Wy. Dzięki.
Wiec zycze zdrowia, bo ono najwazniejsze, wiem co mowie, bo samma osttanio zdrwotinie tak sobie... Podoba mis ie ta wloczka na dole... Tak ymsle, zeby sobie taka sprawic...
OdpowiedzUsuńJest bardzo ładna. A w sklepiku jest dużo innych, równie ładnych.
UsuńPowodzenia w Street chic - kolory prześliczne. I zdrowia! No i udanego remontu w łazience. :)
OdpowiedzUsuńRemont się ciągnie, bo Pan Mąż bardzo dokładny. I chyba choróbska trochę przekazałam. W końcu, dobra żona ze mnie.
UsuńOj bidulo to Cię zdrowotność chwilowo opuściła. Ale dobrze, że robisz badania i szukasz przyczyny. Mój chłop leży odłogiem już od tygodnia. Rusza się jak emeryt, a o lekarzu nie chce słyszeć. I zazdraszczam ekspresowego tempa czytania. Uwielbiam czytać, ale mam raczej ślimacze tempo. Ostatnio poruszyła mnie prawdziwa historia, którą opisała Jolanta Krysowata w "Skrzydło anioła". Pozdrawiam i zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńTo muszę poszukać"Skrzydła .." w mojej bibliotece. Dzięki za podpowiedź! A za życzenia zdrowia dziękuję! Nigdy ich za wiele.
UsuńAle piękną wełnę Pani nabyła!:) I sweter też świetny! Życzymy zdrowia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam serdecznie!
Usuńjejku jak śliczna wełenka.:)
OdpowiedzUsuńŚliczniucha!
UsuńDanonku Kochaniutki! zdróweczka! to z pewnością wiosenne osłabienie, które już za dni pare przeminie :D Wierzę w to gorąco!
OdpowiedzUsuńGray Salmon to jedno z Tych farbowań Tysi do których wzdycham miłością ogromną i tak się cieszę, że akurat na Streeta ją wybrałaś... Bosze, jaki on będzie piękny! W temacie Streeta pozostając jeszcze na chwilkę, jest sposób na to, żeby uniknąć tego ciągłego lewego... jak już dojdziesz do rozdzielania rękawów od reszty swetra proponuję dziergać korpusik w odwrotnym niż normalnie kierunku, czyli jakby od środka - wtedy będziesz dziergać same prawe, a na zewnątrz będą widoczne lewe :) Klapkę kieszonki i tak robi się na płasko, czyli na zmianę :) Spróbuj :)
Jeszcze raz zdróweczka Ci życzę :) i ciepluchno pozdrawiam!
Też właśnie o ty myślałam.Dziękuję za przypomnienie o tym pomyśle. Marzena Marzi powiedziała, że jak już zrobiła parę centymetrów, to się przyzwyczaiła do inności oczek. Najgorzej, że ja jestem oporna istota. Jestem pełna podziwu dla twojego projektu. Jeszcze nigdy nie robiłam z tak szczegółowym opisem. I nie muszę się przejmować, że czegoś zapomnę, bo wszystko rozpisane i mogę tylko odhaczać kolejne rzędy. Dzięki. I od waszych życzeń od razu mi lepiej.
UsuńWpadnij do mnie - czeka tam coś dla Ciebie :)
UsuńAle Cię dopadło... współczuję pielgrzymek po lekarzach, mam nadzieję, że angina i zapalenie odejdą szybko precz, a problemy ze stopą zostaną szybko zdiagnozowane i też wyleczone ;)
OdpowiedzUsuńAleż przecudna ta włóczka! I kolory i ten błysk...
Piękna jest niesamowicie! Jeśli chodzi o anginę , to chyba jest lepiej. Dzięki.
UsuńWidac trzeba miec zdrowie, by sie leczyc. Sliczne te niebieskie rekawiczki. Dobrze, ze sie odroznilas z mezem, bo klotnie zdrowiu nie sluza. Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńAno, tak właśnie jest. Trzeba mieć zdrowie i ja właściwie je mam, tylko teraz tak mnie dopadło.
UsuńU nas jelitówka trzyma córkę, skończyło się kroplówkami do tego ja skręciłam nogę, tak więc wiem jak to jest współczuję, piękny komplecik wyszedł, na następną zimę jak znalazł,pozdrawiam i zdrówka
OdpowiedzUsuńCzyli, nie jestem sama. U Ciebie też zbyt wesoło nie jest. Ja pomału wychodzę z anginy. Pierwszy dzień poza łóżkiem. Jest nieźle, tylko ten kaszel. Zdrowia Tobie i Córce życzę.
UsuńMitenki wyszły wyśmienicie! Ale jak cudownie zapowiada się ten nowy sweterek! Włóczka jest rzeczywiście przepiękna! Uwielbiam wełny Justynki, będę więc z niecierpliwością zaglądać i wyczekiwać kolejnych postów z tym sweterkiem. Cherezińską bardzo lubię, ale tego jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Asia
PS. I dużo zdrówka! My w domu tez ciągle chorujemy...
Zdrowia mi rzeczywiście trzeba, bo coś choróbsko nie chce mnie opuścić. Ale nie dam się.
UsuńTak coś początek wiosny ciężko wiele z nas przechodzi:) Mnie rączka (prawa!!!) się popsuła :( i jestem na przymusowym odwyku. Więc czytam, czytam i czytam:) Legion i Beksińscy od dawna w kolejce, spiralę strach dopisuję. Mitenki piękne i pokazują urodę włóczki włąsnoręczniefarbowanej ale czekam na wyrób zasadniczy. Włóczka na streeta obłędna! Kuruj się bardzo. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńStreet się dzieje. Tempo trochę spadło, bo choróbsko wróciło, ale tak jak Ty czytam i czytam. Kuruj rękę, bo czekam na kolejne super dzieła. Pozdrawiam.
Usuń