piątek, 17 lipca 2015

Paletton

Lato w pełni.
Rano przed ósmą pobudka, dziesięć, czasem więcej kilometrów w lesie, szybkie zakupy i PLAŻA do 17, czasami 18-tej. Potem obiad, ogród, jakieś przetwory. Tak wygląda mój letni wakacyjny dzień. Najlepszymi i najprzyjemniejszymi punktami rozkładu dnia jest oczywiście bieganie i plażowanie.  Na plaży opatulona filtrami, pod parasolem, na foteliku z książką na kolanach i z drutami w ręku, słuchając raz szumu raz huku fal.

Tu akurat nie na foteliku, bo wiało okrutnie i nie można było za bardzo wychylać się z nad parawanu. Niska temperatura i wiatr mojej rodzinie nie przeszkadza naszej rodzinie. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - jesteśmy maniakami plażowymi. Uwielbiam to! 
Środa jakoś tak szybko minęła, że nie zdążyłam wstawić zdjęcia i krótkiej notki książkowo-robótkowej.
Plażowa aranżacja. Kapelusz, koc, okulary Marzeny a czytnik i robótka moja. Czytam "Szczygła"Tartt Donna. Jestem zachwycona. Theo Decker wraz z matką chroni się przed deszczem w muzeum. W wyniku zamachu terrorystycznego ginie mama Theo. Cudem ocalały chłopiec wynosi z muzeum bezcenny obraz przedstawiający małego szczygła. Obraz ten towarzyszy chłopcu przez wiele lat i ma olbrzymi wpływ na jego życie. To jest książka dla mnie, "cegła", przegadana, pełna barwnych opisów. Cudna!
Jeśli chodzi o szarą robótkę, to jest to cardigan Schnee Suvi Sumola. 

Ale ja nie o tym.
Głównym tematem tego posta jest Paletton. Hania Maciejewska zaproponowała mi testowanie chusty. Ponieważ byłam na etapie problemów z Aislingiem, zgodziłam się. W Magic Loopie zakupiłam Arwettę Classic w trzech kolorach i wzięłam się do roboty. Czytanie bez zrozumienia doprowadziło do dwukrotnego prucia. Zanim się zorientowałam, że ażur jest dwustronny, to zrobiłam ponad 1/3. Pierwsze powtórzenie ażuru zagotowało mnie. Byłam przerażona. Ale chwila skupienia, przemyślenia wzoru i potem poszło już gładko i przyjemnie. Projekt daje duże możliwości kolorystyczne i rozmiarowe. Początkowo chciałam wydziergać dużą chustę, aby można się było nią otulać. Jednak pozostałam przy rozmiarze zaproponowanym przez Hanię i dobrze. Jest akuratna, przytulna i bardzo mi się podoba kombinacja kolorów, wzorów, pasków. Wszystko jest takie jak trzeba. Bardzo, bardzo mi się podoba. 
Zdjęcia z modelką Marzeną robił Mateusz.







Piękna, prawda! I modelka i chusta!

niedziela, 12 lipca 2015

Wreszcie, nareszcie, w końcu …...

Skończyłam!!!!!!!!!!

           Nie wiem, czy ją lubię. Jeszcze nie wiem. Niestety przez tę brakującą włóczkę nie spełnia do końca wyobrażenia o moim wykonaniu tego projektu. Zostały mi resztki, niewielkie. Raczej by mi zabrakło na całość. I tak przy drugim podejściu do borderu wzięłam cieńsze druty, ale i tak mój lęk przed ponownym pruciem i rzuceniem robótki w kąt przeważył i dodałam Jilly Shy, która "niewiele się różni od delikatnej farbowanki Marzeny.
         
           Nie miałam serca do zdjęć, więc Marzena jest główną bohaterką pobliskich łąk. A Mateusz potrafił pokazać piękno nie tylko Marzeny.










Teraz z radością i spokojnym sercem mogę zająć się cieplejszym kardiganem, na obecnie bardzo "ciepłe"letnie wieczory.

środa, 8 lipca 2015

Wakacyjna środa

          Jakieś dziwne rzeczy dzieją się na moim blogu. Bardzo rzadko na nim bywam. No nie, kłamię. Bywam codziennie, ale tylko po to, aby zobaczyć co u was słychać. Ale, aby samej coś napisać, to już niekoniecznie. Wynika to z tego, że w przez trzy tygodnie czerwca bardzo absorbowała mnie praca. Same wiecie, wycieczki, koniec roku szkolnego( zwłaszcza, że oddawałam klasę). Ponadto za bardzo nie miałam co pokazać.

         Sweterek dla małej Julki zrobiony, ale nie ma zdjęć, bo właścicielka daleko w Puławach. Sweter dla Miśki zrobiony, ale nie ma zdjęć. Miśka ciągle biega po nianiach i nie ma jak zrobić ładnych zdjęć. Poza tym to zadanie dla Marzeny, która leni się na leżaku na plaży( ja też, no ale to ona robi cudne zdjęcia, a nie ja). Mogę pokazać tylko małe zajawki Misiowego.



Ponadto wydziergałam chustę, której nie mogę pokazać.

I dziergam nieustająco Aisling Justyny Lorkowskiej. Zakochałam się w tej chuście od pierwszego spojrzenia. Kupiłam piękną szarą włóczkę u Marzeny. Bardzo chciałam mieć połączenie z różem. ponieważ miałam motek do farbowania, podczas majowego weekendu owa Marzena zapałała wielką chęcią do farbowania. Bawiła się fantastyczne czego efektem był cudowny, delikatny róż. Z ogromnym zapałem wzięłam się za dzierganie. Szło mi rewelacyjnie. Mój entuzjazm opadł, kiedy zauważyłam, że tego przepięknego różu zabraknie mi.. Marzena poratowała mnie resztką Jilly Shy, która niestety różni się od moich delikatnych pudrowych różowości.  Po zrobieniu połowy bordiury musiałam ją spruć, aby mieszać kolory. Brakuje mi do końca koło czterech powtórzeń i wcale nie jestem pewna, czy mi wystarczy. I teraz nie mam do mojej wymarzonej chusty serca. Robię ją na siłę. Zmuszam się.
Poza tym plany robótkowe mam wielkie, ale co z nich wyjdzie, to zobaczymy.
     
 To teraz wracam do sedna środy.


Książki.
Mam wakacje, więc czytam, czytam i dziergam.

1. Katarzyna Bonda "Okularnik". Kolejna część opowieści o Saszy Załuskiej, profilerce, która jednak postanawia wrócić do pracy w policji. Zanim to jednak uczyni, postanawia odwiedzić w szpitalu psychiatrycznym w Hajnówce, ojca swojej córki. Wplątuje się w szereg niebezpiecznych sytuacji, które stawiają ją pośród podejrzanych o morderstwa, które tam miały miejsce. Bonda oprócz bieżących wydarzeń, wprowadza nas w świat polsko-białoruskich zaszłości. I to jest w tej książce pasjonujące, opowiadanie o sprawach dla nas, Polaków niewygodnych, a które jednak miały miejsce.
Bardzo dobra lektura, zwłaszcza na nadchodzące wakacje.

2.Andrzej Stasiuk "Życie to jednak strata jest". To książka do delektowania się każdym słowem, zdaniem, fragmentem. Na czarno-białej okładce zdjęcie przystojnego mężczyzny o twarzy pooranej życiem. I to życie, swoje kobiety, podróże, miłość do samochodów, stosunek do polityki, religii, opisuje w wielu rozmowach przeprowadzonych przez Dorotę Wodecką. Czytanie tej książki to wielka przyjemność, zwłaszcza, że z wieloma opiniami, poglądami Stasiuka zgadzam się. 


3. Grażyna Jeromin-Gałuszka "Magnolia". Przyznam, że książki, które pisze p. Grażyna nie są moim ulubionym typem literatury. Wielu autorów i autorek pisało o wyprowadzce na głęboka prowincję, o budowie nowych domów, pensjonatów, o tworzeniu nowych relacji międzyludzkich. I tu mile się zaskoczyłam. przyjemnie czytało się o grupie ludzi skupionych wokół pensjonatu 'Magnolia" gdzieś daleko w Bieszczadach. Ich powikłane losy, pokręcone życiowo postaci oraz bardzo zaskakujący finał dały książkę na letnie, wakacyjne dni.
4. Grażyna Jeromin-Gałuszka "Długie lato w Magnolii". Kontynuacja losów bohaterów "Magnolii". tym razem do pensjonatu zjeżdża autor kryminałów Maurycy Murawski. Każdego dnia wędruje po okolicach próbując znaleźć bodziec do napisania kolejnej powieści. Wokół niego trwa życie proste, pełne barwnych opowieści, przyjaźni, miłości. Jego przyjazd doprowadzi do rozwiązania kryminalnej zagadki sprzed lat. O dziwo ta część przypadła mi bardziej do gustu i bardziej mnie wciągnęła.
4. Jerzy Pilch "Zuza albo czas oddalenia". Jest mi bardzo przykro, że o książce Pilcha mogę napisać, że moim zdaniem nie jest to książka wciągająca, zajmująca, wnosząca coś nowego. Miał to być rękopis znaleziony w bucie narciarski, opisujący miłość bardzo dojrzałego mężczyzny do prostytutki. I są to dość nużące, ciągnące się dywagacje, momentami zabawne, fragmencikami ciekawe. 
5. No i "Szczygieł", którego teraz wszyscy czytają, ale ja to dopiero zaczynam.

Robótka w tle to mój ulubiony Aisling.
Ciemno się zrobiło za oknem, zaraz lunie deszcz. Zabieram się za druty. Na razie.

środa, 10 czerwca 2015

Jak dawno mnie nie było

Prawie miesiąc pozwoliłam sobie nic nie napisać. W szkole jest to ciężki okres. Zaczęły się wycieczki, zawody lekkoatletyczne, nabór do klasy sportowej szkolenia, w tym jedno długie, które skończę 26 października.
Nie bardzo mam czas dziergać, coś czytam, ale tempo spadło, wyrywam chwaściory w ogrodzie i w szklarni, przycinam, podlewam, koszę. Życie.
Dzisiaj też krótko, bo zaraz lecę na siatkę, a potem muszę się spakować, bo jadę znowu na wycieczkę, tym razem na dwa dni do mojego kochanego Poznania. Kochanego, bo studiowałam tam i nawet trochę pracowałam. Sentyment pozostał.


          W środku jest chusta Aisling, którą nie mogę skończyć. Moja niemoc wynika z tego, że czujnie dochodząc do połowy wykończeniowej bordiury, zważyłam różową wełnę i okazało się, że mi zabraknie. Tu pada mało cenzuralne słowo, bo to jest wełna farbowana przez Marzenę, podczas majowej przerwy i nie ma więcej. Telefon do Marzeny, płacz do słuchawki, poskutkował tym, że odnalazła ta dobra dusza u siebie jakieś resztki grubością i kolorem zbliżone do mojego różu i czekam teraz cierpliwie na dostawę. Będę mieszać, aby nie było zbytnio widać różnicy. Zobaczę co z tego wyjdzie. Jak będę musiała pruć, to już chusta Aisling w moim wykonaniu nie powstanie.

         Ta rozmyta zieleń to sweterek dla małej Julki, która miała przyjechać do nas na Boże Ciało. Względy zdrowotne stanęły na przeszkodzie naszemu spotkaniu, ale mały prezent powstał i tylko czeka( tylko dwa tygodnie) na schowanie nitek, przyszycie guzików i wysłanie. Wzór swetra, to Peachick Eyes Cardigan Justyny Lorkowskiej. Chyba powinnam dostać od Justyny jakąś zniżkę, bo korzystam z kolejnego jej projektu. Sweter wyszedł ładniutki.

         Niebieski to tzw Misiowy, Sweet Poppy. Pewnego dnia przyszła ta moja cudna siostrzenica i stwierdziła, że wszystkie swetry, które jej dziergałam są na nią za małe i że mogłabym coś nowego zrobić. No to grzeczna ciocia szybko przeszukała internet, zakupiła włóczkę i zaczęła dziergać. Jestem w okolicy talii. Zabieram na wycieczkę i będę dziergać w autobusie.

A teraz książki. Rewelacji ilościowej nie ma, ale nie ilość się liczy a jakość.
Zacznę od :
1. Katarzyny Bondy "Pochłaniacz"- Sasza Załuska jest profilerką.  Po wielu latach pracy za granicą wraca do Polski z córką. zostaje wplątana w konflikt pomiędzy właścicielami klubu muzycznego. Sasza niechętnie zajmuje się sprawą. Wkrótce jeden z właścicieli zostaje zamordowany. Okazuje się że morderstwo powiązane jest z wydarzeniami sprzed lat. Mafia, wielkie interesy, policja, służby, współczesne realia, do tego spiętrzona, zawiła intryga i mamy baardzo dobrą, grubą książkę sensacyjną.

2. Zygmunt Miłoszewski "Gniew"-  to pożegnanie z prokuratorem Szackim. Zakręty życiowe zawiodły go do Olsztyna. Tam mieszka z córką Helą i kobietą, z którą zamierza stworzyć rodzinę. Zajmuje się przestępstwami , których podłożem jest przemoc domowa. Fantastyczne tempo, zwroty akcji, misterna intryga, zaskakujące zakończenie, czegóż więcej możemy chcieć od bardzo dobrego kryminału. I tylko na koniec pozostał żal, że nie spotkamy się już z charyzmatycznym, pewnym siebie, z niesamowitą intuicją prokuratorem.

3.Jacek Hugo- Bader -"Długi film o milości. Powrót na Broad Peak". Jestem bardzo poruszona książką Hugo-Badera. Broad Peak zdobyty zimą przez Polaków był ogromnym sukcesem. Niestety sukces został okraszony śmiercią dwóch naszych himalaistów. Brat jednego z tych, którzy na zawsze zostali w Karakorum, postanawia odnaleźć ciała i pochować je. Jacek Hugo-Bader bierze udział w wyprawie. Próbuje pokazać czym jest wspinanie, miłość do gór, lojalność, partnerstwo. Rozmawia ze wszystkimi stronami wyprawy. Nie epatuje patosem, emocjami. Daje dość do głosu każdemu, kto się chce wypowiedzieć. Po zakończeniu książki nie umiem opowiedzieć się po żadnej ze stron, bo i po co. Podziwiam ludzi zdobywających kolejne szczyty, pokonujących kolejne granice, własne niedoskonałości. Książka jest jak to u Jacka Hugo-Badera bardzo dobrze napisana i pozostaje w nas na długo.

4. Monika Jaruzelska- "Towarzyszka panienka". Książka wspomnienie Moniki Jaruzelskiej jest napisana zwięzłym językiem, piękną polszczyzną. Są to krótkie migawki z życia córki generała i niezależnej , zwracającej urodą matki. Pokazują dziewczynkę chodzącą po drzewach, grającą w piłkę z chłopakami, bawiącą się raczej w męskie zabawy. Daleko jej było do sztywnych sukienek i lalek. stara się z dystansu opowiadać o swoich rodzicach, o ludziach, których spotykała a nam są one znane z ekranów telewizorów. Nie było jej łatwo wejść w życie z nazwiskiem Jaruzelska. Bardzo szanuję p. Monikę, że potrafiła zbudować swoje ja niezależnie od funkcji jaką w Polsce pełnił jej ojciec. 


5. David Hewson- "Domek dla lalek" , Bardzo dobry kryminał, którego akcja toczy się w Amsterdamie. Bardzo dobre tempo, zwroty akcji niezłe psychologiczne tło. 

Jadę "odpocząć"do Poznania. Do przeczytania!!!!

sobota, 16 maja 2015

Don't skid , honey!

        Zimno dzisiaj okrutnie. A zapowiadało się tak miło. Rano słońce, znośna (czyli koło 13 stopni temperatura), więc umówiłam się z dziewczynkami na bieganie. Przebiegłyśmy 4,5 kilometra. Poznałyśmy nowe ścieżki biegowe po zachodniej stronie Ustki. Pięknie u nas jest! Po powrocie do domu zaliczyłam jeszcze 7 kilometrów, bo było mało. Teraz jest dobrze.
Parę dni temu skończyłam prezent dla Asi, mitenki i czapkę na okres przejściowy. Wybrałam oczywiście włóczkę chmurkową, czyli Smooshy Bermuda Teal. Asia lubi takie zdecydowane kolory. Zaproponowała abym zrobiła jej komplecik w niebieskim kolorze. Nie było u Marzeny dostępnego w mocnych odcieniach, więc padło na prawie niebieski, czyli zielony morski. To znaczy, Asia jeszcze nie ma o niczym pojęcia, bo imieniny ma dopiero za chwilę. Będzie się jej podobało. Musi.

Mitenki dziergałam na drutach 3,5, ściągacze na 2,75, czapkę całą na 3,5. Wybrałam znowu wzór Justyny Lorkowskiej Don't skid, honey!, z którego zimą wydziergałam swoje pierwsze pięciopalczaste rękawiczki. Bardzo je lubię zresztą. Mam wrażenie, że wzór zygzakowy, który jest na wierzchu mitenek jest dużo bardziej plastyczny, widoczny przy dzierganiu jednokolorową włóczką.





Na mitenki zużyłam całe 135 metrów.
Ponieważ zostało mi sporo włóczki, to wydziergałam jeszcze czapkę. Wykorzystałam w niej wzór zygzaków z mitenek. Resztę dziergałam na gładko z lekko wydłużonym tyłem. 

Tu komplecik w oczach mojego kochanego fotografa.




Jak zwykle uśmiech numer pięć też musi być.


To zdjęcie pokazuje najwięcej szczegółów.



A tu radosna twórczość, czyli poza właściwa dla rasowych modelek.


No i zestaw w wieczornym słońcu na tarasie. 
Na czapkę zużyłam 181 metrów, czyli zostało mi ok. 100 metrów. Będą musiały poczekać na właściwe wykorzystanie. 
W poniedziałek w nocy jadę z moją szkolną dzieciarnią, ukochaną zresztą, jadę na wycieczkę, trzy dni do stolicy. Ciekawe czy prześpię choć parę godzin? Będzie fajnie, bo mam fantastyczne dzieciaki. To na razie.

środa, 6 maja 2015

Środa z książką

Nie wiadomo kiedy nadeszła i zaatakowała z siłą wodospadu środa. Z jednej strony to całkiem obiecująca sytuacja, bo oznacza, że już za chwilę nastąpi weekend i błogie lenistwo. Z drugiej zaś strony, tempo umykającego czasu jest porażające. Nie będę tutaj jednak użalać nad sobą, a skupię się na teraźniejszości. 


To ciemne, nie wiem, jaki to konkretnie kolor, coś z zielenią, to będzie prezent dla przyjaciółki Asi. Za trzy tygodnie ma urodziny i kiedyś subtelnie wyartykułowała ( Jak byś coś dla mnie robiła, to możesz wydziergać mitenki i czapkę) co chce. Miało być nie za grube, ale beż ażurów. Jedna mitenka już zrobiona. Skorzystałam ze wzoru, z którego powstały zimą rękawiczki, czyli Don't skid, honey!, Justyny Lorkowskiej. Czapka będzie prosta, lekko workowata, ze wzorem w zygzaki z mitenek. Mogę spokojnie o tym pisać i pokazywać zdjęcia, bo Asia powiedziała, że o pierdołach, czytaj dziergawkach, czytać nie będzie, więc mam luz.

Róż z szarym to znowu projekt Justyny(ale jestem nudna), czyli Aisling. Szary to Milis Haze od Chmurki, a róż to Undyed Blue Faced Leicester 4Ply, który oważ Chmurka, przyjechawszy na majówkę, własnymi rękami, ale moimi farbami, ufarbowała. Żadna włoczka nie pasowała do tej pięknej szarości, więc Marzena, która jest w gorącej wodzie kąpana, czym prędzej pomieszała kolorki i jest piękny, delikatny, melanżowy róż. Chusta będzie piękna. Już to widzę.

Czytelniczo oczywiście się działo. 

1. Mariusz Zielke" Człowiek, który musiał umrzeć"- Po "Wyroku", jest to druga książka p. Zielke, która wciągnęła mnie od pierwszej strony. Dziennikarz śledczy popełnia samobójstwo. To staje się zapłonem do wydarzeń,w które wplątani są jeden z najbogatszych w Polsce biznesmen, polskie służby wywiadowcze, kolejni dziennikarze. Osadzenie tak mocne w naszych realiach przeraża, daje poczucie wielkiego bałaganu, niemożności osiągnięcia celów bez wchodzenia w polityczne, mafijne układy. Bardzo dobre tempo, ciągłe zwroty akcji i realia to wielkie plusy tej książki.

2.Zygmunt Miłoszewski "Ziarno prawdy"- Kolejna część losów Teodora Szackiego. Tym razem prokurator po przeprowadzce do Sandomierza, zajmuje się śledztwem w sprawie morderstw, jak okoliczności wskazują, popełnionych na tle żydowskim. Miłoszewski bardzo sprawnie prowadzi nas przez meandry historii Sandomierza, wplątuje nas w intrygę, która do końca jest ciężka do rozszyfrowania. Baardzo dobry kryminał.

3.Wojciech Tochman "Dzisiaj narysujemy śmierć"- Właśnie skończyłam tęksiążkę- reportaż, która poraziła mnie swoją wymową. Tochman opisuje zdarzenia, które miały miejsce w kwietniu 1994 roku w Rwandzie. Konflikt między Hutu a Tutsi eksplodował ludobójstwem, eksterminacją Tutsi. Śmierć jest tutaj odmieniana na wszelkie możliwe sposoby. Potworności tych dni opowiadają ci, którzy przeżyli. Przeżyli fizycznie, ale ich psyche została unicestwiona, wystawiona na próbę, której nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Tochman mówi o tych zdarzeniach wprost, nie unika trudnych, bardzo trudnych problemów. To jest bardzo dobra, ale bardzo, bardzo ciężka jakościowo książka. 


4. Zygmunt Miłoszewski "Gniew"- to ostatnia część o Szackim i dopiero ją zaczęłam, jako odreagowanie po Tochmanie

poniedziałek, 4 maja 2015

Mrs Skyler

        Majówka już się skończyła. Nie było tak źle jak zapowiadali meteorolodzy, było słońce, temperatura nie wymagała wyciągania z szaf zimowych kurtek. W domu mieliśmy najazd czterech informatyków i na szczęście jednej normalnej dziewczyny i do tego dziewiarki. Było z kim pogadać. Wykorzystałam przyjazd tej normalnej, czyli Marzeny i zrobiłam, to znaczy Marzena zdjęcia swetra, który nie jest z włóczki wiosennej, bawełnianej a z grubej, bardzo miłej w robocie wełny Ficolana peruvian highland z Magic Loop-a. Zachciało mi się swetra codziennego, do dżinsów, ciepłego. Padło na Mrs. Skyler Justyny Lorkowskiej. Jak to u Justyny, wzór rozpisany rząd po rzędzie, nie ma możliwości zbłądzenia. I nie zbłądziłam.
Zdjęcia robione na naszym tarasie z fantastyczną, pięknie ukwieconą, olbrzymią czereśnią w tle.






I to by było na tyle. Jakaś słabowita jestem. Sił brak. Przeczłapałam wczoraj 8, dzisiaj tylko 6 kilometrów i leżę jak kłoda. Ale i tak pozdrawiam Was ciepło:)