środa, 25 czerwca 2014

WAKACJE!!!!!!!!

Jestem wolna!!!!!!!!
Skończył się rok szkolny, rady, zakończenia, oddane papiery do Dyrekcji. Wolność!!!
Oczywiście sielanki nie było, bo posiałam gdzieś dziennik godzin "kartowych"(czytaj darmowych). I za diabła nie wiem gdzie jest. Na szczęście, mam fantastyczną Dyrekcję, która nie kazała mi go tworzyć od początku. Pewnie się znajdzie za jakiś czas.
A teraz siedzę na kanapie i nie wiem co ze sobą zrobić. Błogie lenistwo! Cudo!
Jakby co to prawie skończyłam Inky. To znaczy, skończyłam nawet dwa razy. I niestety jest za krótka.
Byłam święcie przekonana, że kupiłam osiem motków Ficolany . Kiedy kończyłam ostatni motek( zostało gdzieś 1/3), zakończyłam robótkę. i jeszcze przed blokowanie wyglądała co najmniej kuso. Ale bez wielkich nerwów zmoczyłam, rozłożyłam i czekałam na wyschnięcie. Założyłam i! Za krótka! Jakbym miała z 15 lat mniej, to może byłaby dobra. Ale nie teraz.
Ponieważ przyjechała do domu Marzena z Mateuszem, to wykorzystałam domowego fotografa. Prawie cały ich pobyt pogoda była całkiem niezła, dużo słońca i w miarę ciepło. Jak wyszłyśmy robić zdjęcia, to zaszło słońce i było okrutnie zimno. Toteż na zdjęciach mam bardzo głupie miny, bo ciągle skakałam i krzyczałam z zimna. Barnaba, biedaczek nie wiedział co się z Panią działo, dlaczego tak dziwnie się zachowuje. No cóż, zdarza się.
Zdjęłam sukienkę. Sprułam skrócone rzędy, wyrobiłam pozostałą włóczkę i ciągle za krótka. weszłam na stronę Magic Loop-a, gdzie kupowałam włóczkę i okazało się, że kupiłam siedem motków, nie osiem. Zaoszczędziłam. Bardzo. Teraz muszę dokupić jeden motek. Będę przedłużać.
Marzena zrobiła tak zdjęcia, że za bardzo nie widać jej kusowatości.
No to pokazuję.






włóczka: Ficolana Arwetta classic kolor 193, farbowanie 98760, na razie 7 motków, ale będzie ciut więcej
druty:2,75 i 3,25
wzór : Inky

Kolor włóczki jest śliczny! Bardzo mi się podoba. 
Inky też jestem zachwycona. A będę jeszcze bardziej, kiedy będzie miała właściwą długość.

To teraz przechodzę do środowych zadań.

Na zdjęciu jest część słodyczy, które dostałam od moich cudnych dzieciaków. Dbają, aby pani miała co pokazywać na plaży. Na szczęście chodzę na taką, gdzie tylko mewy mnie oglądają.
Sweterek to mini-waters-edge. Z Misią, moją siostrzenicą pół soboty wybierałyśmy wzór sweterka dla niej. Po ostatnich długich robótkach zachciało mi się czegoś szybkiego. Padło na drobniutką, malutką sześciolatkę. Już mi nie dużo zostało. 
A książka, to grubaśne czytadło Kena Folleta "Zima świata". Jest to drugi tom trylogii "Stulecie". Fantastyczna opowieść nie wymagająca dużego skupienia.Zaczęłam czytać w okresie, kiedy w domu i w pracy bardzo dużo się działo i nie mogłam się skupić na czymś ambitniejszym. Odkładałam po 30 stronach  książki wymagające zastanowienia się. Ta pozycja zmusiła mnie do przypomnienia sobie co działo się w tomie poprzednim. Ale dałam radę. Ten tom rozpoczyna się w momencie dojścia Hitlera do władzy. Powracają postaci znane już z poprzedniej książki, akcja dzieje się w Niemczech, Rosji, Anglii i Stanach. polecam ją tym, którzy pragną odpocząć z przygodą z historią w tle. 
Ponieważ długo mnie nie było, to przeczytałam jeszcze "Troje". Zaczęłam opisywać ostatnio. 

I co mogę napisać o niej napisać? Rozczarowanie. Niestety. Tyle dobrego o niej czytałam na blogach, podczas akcji promocyjnej, że moja ekscytacja sięgała zenitu, kiedy przyniosłam książkę z księgarni. Piękna, ascetyczna okładka, czarne krawędzie stron zapowiadały niesamowitą tajemnicę i przygodę. Zaczęło się bardzo dobrze wciągająco, ale z każdym rozdziałem było coraz słabiej. W tzw czarny czwartek mają miejsce cztery katastrofy samolotowe, z których ratuje się trójka dzieci i jedna kobieta, która jednak wkrótce umiera. Zanim opuści ten świat wysyła wiadomość, która staje się podstawą do dalszych zdarzeń. Fajna, intrygująca  historia, ciekawa forma narracji, dużo akcji, postaci. I już. Szkoda. Jest dużo ludzi zachwyconych tą historią. Więc nie odradzam jej przeczytania. Warto wyrobić sobie swoje zdanie.
Skończyłam też słuchać kolejnego audiobooka - Harlana Cobena "Krótka piłka".
Bohaterem książki Jest tradycyjnie Myron Bolitar, agent sportowy. podczas trwającego Wimbledonu ginie była gwiazda młodzieżowego tenisa Valerie Simpson. Przed śmiercią próbowała skontaktować się z Myronem. Agent opiekuje się Dueanem Richwoodem, który jest głownym podejrzanym w sprawie zabójstwa Valerie. Myron próbuje rozwiązać zagadkę. Książka z tych łatwych i przyjemnych. Niestety minusem jest lektor Mirosław Utta. Lektorem filmowym jest niezłym, natomiast jak dla mnie nie sprawdza się przy czytaniu książek.
A teraz lecę na zabiegi. Staram się naprawić swoją stópkę, tzn trochę podratować. Poszłam w końcu do ortopedy, porobiłam zdjęcia i okazało się, że mam tzw sztywnego palucha. Oznacza to, że nie mam już stawu łączącego palucha z kością śródstopia klinowatą przyśrodkową.Zużył się.  I jest on właściwie do wymiany.  Ale dopóki można trochę pomóc bez operacji, to staram się pozbyć bólu krioterapią, laserem i ultradźwiękami. Początkowo wydawało mi się, że to bujda. Po kolejnych zabiegach twierdzę, że pomaga i jest lepiej. Biegam dalej( pan doktor pozwolił), wkładam buty, których już nie mogłam nosić. Jest dobrze. 
A teraz z okazji wolności od szkoły idę kupić sobie truskawki i zjeść ich ogromną porcję ze śmietaną, nie z jogurtem. Do zobaczenia.

czwartek, 5 czerwca 2014

Spóźniona

Wczoraj wzięłam aparat do szkoły, aby dokumentować nasze sportowe dokonania. I zapomniałam go zabrać go z powrotem. toteż trochę pobuszowałam po Waszych blogach, aby zobaczyć co robicie i czytacie. Czas to u mnie ostatnio pojęcie bardzo względne. Koniec roku za trzy tygodnie i od tygodnia trwa istne wariactwo. cały czas żyję z myślą, że o czymś zapomniałam i czegoś nie zdążę zrobić. Tony nowych papierów, które są bardzo potrzebne. Muszę zakończyć udział szkoły w programie "W-f z klasą, co wiąże się z przedsięwzięciami, które muszę obfotografować i opisać. Muszę skończyć Inky, aby mieć co wdziać na koniec roku. Jeszcze jest wiele "muszę", ale zanudziłabym was na śmierć. A za bardzo mi na was zależy, żeby poddawać takiej torturze.
Koniec pierdół, bo za chwile znowu gnam do szkoły, aby dobrze się bawić z dzieciakami.


Na tapecie książka "Troje". W ciągu kilku godzin jednego dnia wydarzają się cztery katastrofy samolotowe, w których zginęło ponad tysiąc osób. Ocalały cztery osoby.Jedna z nich Pamela nagrywa wiadomość, która później obiega cały świat  i umiera. I więcej nic nie mogę napisać, bo dopiero zaczęłam. Sam sposób narracji jest bardzo ciekawy. Chce się czytać i to bardzo. Może później.
Przeczytała książkę Lisy Genovy "Motyl"
Fantastycznie napisana książka! Mimo, że opowiada o bardzo ciężkim gatunkowo problemie, jakim jest choroba Alzheimera. Alice Howland jest doktorem psychologii na Harvardzie. jest niezwykle mądrą, błyskotliwą, uwielbianą przez studentów wykładowcą. Zauważa u siebie coraz bardziej niepokojące oznaki utraty pamięci. Udaje się do lekarza , który stawia diagnozę rujnującą jej życie. Lisa Genova, która sama jest neurobiologiem, w prosty, przystępny dla zwykłego śmiertelnika, przybliża nam obraz człowieka owładniętego tą nieuleczalną chorobą. Jego zagubienie w zwykłym,codziennym życiu, poczucie odsunięcia na dalszy plan, uczucie nieobecności wśród ludzi. Piękna, mądra, emocjonalna, ale niepłaczliwa książka o człowieku, który ukrywa się w schorowanej powłoce.


Na drutach Inky. Jakoś idzie, choć zwiększająca się liczba oczek nie sprzyja szybkiemu przyrostowi długości sukienki. Ale nie poddaję się. Jeszcze 30cm w dół, skrócone rzędy i rękawy.





U nas dzisiaj przewalają się burze. Piesio siedzi w szafie, albo pod prysznicem, albo za kanapą w salonie. Biedaczek.
Muszę kończyć. Szkoła czeka.

sobota, 31 maja 2014

Kupiłam wełnę, ale jaką!

Skusiłam się i kupiłam Jilly Wineberry u "Chmurki". Włóczki Dream in Color mają niesamowite kolory. Siedziałam przed monitorem i oglądałam piękne zdjęcia Marzeny, nie mogąc zdecydować się na jedną z nich. Byłam ciekawa, czy kolor włoczki na zdjęciach ma pokrycie w rzeczywistości. Jest to duży problem. Nie zawsze zdjęcia sklepowe oddają prawdziwą barwę. Kiedy kupowałam malabrigo finito, to właściwie nie wiedziałam co dostanę. W każdym sklepie posiadającym tę wełnę, kolor był inny. Przeglądałam Raverly ze wzorami swetrów o kolorze, który zamierzałam kupić i tu również nie uzyskałam żadnej pomocy. Kiedy przyszła paczka od Marzeny byłam mile zaskoczona, bo kolor na zdjęciu był identyczny z kolorem precli, które trzymałam w rękach.
Farbowanie jest cudowne, głębokie, żywe. 
A jaka jest miękka! Chce się ją przytulać, dotykać i przede wszystkim szybko, nabrać na druty. A tu sorry, nic z tego! Robię Inky i obiecałam sobie, że to projekt priorytetowy. Tylko jestem trochę przerażona, bo dopiero zaczęłam trzeci motek, a całe mnóstwo zostało jeszcze w koszyku. Wyznaczyłam sobie termin koło 20 czerwca, aby założyć ją na zakończenie roku szkolnego. Nie wiem czy się wyrobię, bo coraz więcej pracy wali mi się na głowę. Ale będę walczyć!
Próbowałam sama zrobić moim skarbom zdjęcia. Nie jestem Marzeną, ale się starałam.


Muszę jeszcze trochę popracować nad zdjęciami. Nie zmienia to faktu, że wełna jest pięęękna!

Jakby tego było mało, Marzena organizuje rozdawajkę. Chce nam darować pięć motków alpaki. Jeśli macie na nią ochotę, to zajrzyjcie do niej- Wełniane Myśli.

I to by było na tyle. Wracam do pracy nad Inky.

środa, 28 maja 2014

Nelumbo

No i będę się chwalić.
Asja zaprosiła mnie do testowania jej cudnego Nelumbo. I co ja bidulka miałam zrobić? Zwłaszcza, że odkąd tylko zobaczyłam Asji wersję, od razu wpadła mi w oko. I zgodziłam się. Najpierw jedno długie popołudnie zajęło mi wybranie odpowiedniej włóczki. Nic mi nie pasowało. I skusiłam się na malabrigo finito, zaproponowane przez Asję. Jak wcześniej pisałam, to mój pierwszy kontakt z ta jakością. Jestem zachwycona jej miękkością, delikatnością. Jak na razie same plusy.
Asia rozpisała wzór na złość mnie. Nie mogłam przez bardzo długi czas dziergania czytać i za bardzo skupiać się na telewizji. Mogłam tylko dziergać.  Niesamowite jest to, że nie byłam tym faktem rozczarowana. A wręcz odwrotnie. Praca nad tym swetrem to była wielka przyjemność! Z radością przyglądałam się każdemu rządkowi, warkoczykowi. Bardzo wiernie pracowałam ze wzorem, nie wprowadzałam żadnych poprawek. Jedyną zmianą jest długość swetra. Kupiłam 5 motków włóczki, jak było we wzorze i wyrobiłam do ostatniego centymetra. Aby zakończyć ostatnie 20 oczek, posiłkowałam się z resztek wiszących u rękawów i szyi. Może mógłby być trochę dłuższy, a może jednak nie. Nie wiem. Może kiedyś dokupię motek i przedłużę. Na dzień dzisiejszy nie czuję takiej potrzeby. Jest dobrze, bardzo dobrze, a nawet super.
Dzięki Asiu!!!!









Ostatnie zdjęcie z ery przodowników pracy . Dumna i blada z wykonanej pracy. Kolory nie są takie żywe, ale i tak ładne.
Kończę , bo idę na siatkówkę. Jak wrócę, to dodam coś o przeczytanych książkach.
Wróciłam!

Ten fiolecik to Inky. Już czuję, że będę dziergać i dziergać. Coraz więcej oczek na drutach. No, ale cóż. Dam radę.
Książka Michała Kruszony to opowieść o Rumunii. Tego lata planujemy wyjazd właśnie do Rumunii i próbuję o niej poczytać jak najwięcej. Dopiero zaczęłam, ale czyta się nieźle.
Poza tym przeczytałam:
Po raz kolejny przekonuję się, że mamy w Polsce całkiem fajnych twórców kryminałów. I Marek Harny do nich należy. Marek Bukowski jest dziennikarzem śledczym. Pewnego dnia ginie dziewczyna, znana skandalistka. Trop wiedzie do psychopatycznego gwałciciela, który właśnie opuścił więzienie. Bukowski nie wierzy w podaną historyjkę i zaczyna dokopywać się prawdy. Nie podoba się to wielu wysoko postawionym osobom. W całą intrygę zostaje wplątana córka dziennikarza. Fajna opowieść, pełna tempa. Dobrze się ją czytało. A nawet bardzo dobrze. Łatwo, miło i przyjemnie.
Kolejną książką była:
I to jest bardzo dobra książka. Pięknie napisana, mądra, ale bez nadęcia. Tristan Sadler w wieku siedemnastu lat zaciąga się do wojska, aby wziąć udział w I wojnie światowej. Jego determinacja jest ogromna, oszukuje komisję wojskową odnośnie swojego wieku. Tristan jest gejem, który uświadamia sobie swoją odmienność. Ojciec chłopaka, dowiadując się o jego skłonnościach, wyrzuca go z domu. To doprowadza Tristana do wyjazdu na wojnę. W wojsku poznaje Willa Bancrofta, swojego nowego przyjaciela i wielką miłość. Książka w delikatny, subtelny sposób pokazuje zakazaną miłość tych czasów, przyjaźń, odwagę i zdradę. Bardzo, bardzo dobra książka! 
I to by było na tyle z okrutnie zimnej Ustki. 

czwartek, 15 maja 2014

Środa nadal trwa.

Wczoraj mój dzień rozpoczął się o trzeciej w nocy za zakończył się dobrze po północy. O czwartej rano wyjeżdżałam na wycieczkę klasową do Torunia. Ustka jest ładnym nadmorskim miastem, ale niestety wszędzie mamy daleko. Toteż , aby gdziekolwiek pojechać, trzeba ruszać w środku nocy. No cóż, życie.
Do autokaru wzięłam druty, czym wywołam u dzieciaków niesamowitą sensację. Ich Pani od wf-u robi na drutach. Wow. Trochę udała mi się podgonić ostatniego swetra. Nie za dużo, ale zawsze coś. W Toruniu było super.Piękne miasto, super pogoda, rewelacyjny przewodnik, pyszne ciacho w kawiarni. Wycieczka się udała.

Na drutach mam cudny sweter z Malabrigo Finito. Po raz pierwszy zakupiłam malabrigo. I jestem zachwycona! Może kolorystyka nie jest do końca taka jaką chciałam, ale i tak mi się podoba. Połączenie brązów i fioletów jest niezłe.

W życiu (a trochę już żyję) nie robiłam z tak miękkiej włóczki.  Oczka układają się tak równo, że praktycznie nie wymagają blokowania. Coś cudownego!!!!!
Książka to "Kobieta w 1000°C Hallgrimura Helgasona. Bohaterką jest Hera, kobieta u schyłku życia. Mieszka w Islandii, w garażu, z laptopem i starym granatem ręcznym. Jest wnuczką pierwszego prezydenta Islandii. Opowiada o życiu barwnym, pełnym niesamowitych historii, jak króciutki romans z Johnem Lennonem. Książka jest fajnie napisana, bardzo dobrze się ją czyta.
I na dzisiaj tyle. Do następnego poczytania.

środa, 7 maja 2014

Wreszcie !!!!!!!!

Hurrrra, skończyłam!
Skończyłam cudny sweter! Podobał mi się od pierwszego ujrzenia go u Asji. Zakupiłam równie piękną włóczkę, która idealnie pasuje do tego wzoru i zabrałam się do roboty. Szło mi dobrze i szybko. Do czasu. Tabun pomidorów i papryk, pelargonii stał smętnie na parapetach i wołał: rusz się wreszcie i zrób coś z nami. I co ja bidulka miałam robić? Zabrałam się za ogarnianie" hektarów". I prawie skończyłam. Prawie, bo ja jestem z tych co się nie przemęczają. Jak nie mam weny do roboty, to wołami mnie nie zagnają. Córunia, wypisz wymaluj cały tatuś. Tylko nie wiem, czy to komplement. 
Wracając do sweterka, to rękawy robiłam "tylko" 10 dni. Na szczęście przyjechała Marzena z Mateuszem. I ta pierwsza była tak "upierdliwa", że aby nie słuchać ciągłego, kiedy będzie koniec, to skończyłam.
Street Chic w całej krasie wygląda u mnie tak:








 Ściągacze, czyli warkoczyki robiłam na drutach 2,5, resztę na 2,75. Rozmiar wybrałam S. Włóczka jest cudna, ale metaliczna nitka, która nadaje blasku i światła, lekko podgryza. Mnie to nie przeszkadza, ale jeśli ktoś jest mocno wrażliwy, to nie polecam. Ja jestem gruboskórna, a poza tym trzeba cierpieć, jak się chce wyglądać. 
Obecnie zakupiłam Malabrigo Finito i szybciutko zabieram się za kolejny projekt. Już się nie mogę doczekać. Oczekując na moje pierwsze takie wełniane cudeńko robię chustę Amethiste.
Jak ktoś by się pytał, to kolor na zdjęciu ma się nijak do tego w rzeczywistości. Ale jest piękny! Włóczka to Scrumptious on Fyberspates - 45% jedwabiu, 55% merino. Chustę robię przyjaciółce, która ma w maju imieniny. Będzie piękna! 
No dobra. Jest środa więc czas na książki.
Nie było mnie w zeszłym tygodniu, więc się trochę nazbierało.
Zacznę od książki Tatiany de Rosnay " Klucz Sary".

Każdy kraj ma w swojej historii wstydliwe momenty, o których się nie mówi i których się nie pamięta. 16 lipca 1942 roku francuscy policjanci zebrali paryskich Żydów na stadionie Vel' d'Hiv. Sara, 11-letnia dziewczynka, zostaje w nocy wyciągnięta z domu wraz z rodzicami. Udało jej się ukryć młodszego brata w domowe kryjówce. Zamyka go na klucz i obiecuje, że po niego wróci. Niestety nie udaje jej się. Jej rodzice zostają wywiezieni do Oświęcimia, gdzie zostają zamordowani. Sarze udaje się uciec. Jako jedna z niewielu przeżywa masakrę. Kilkadziesiąt lat później amerykańska dziennikarka, mieszkająca dwadzieścia lat w Paryżu, pisze artykuł o Vel' d'Hiv. Przy okazji odkrywa prawdę o Sarze i swojej nowej francuskiej rodzinie. Nie wszystkim z jej otoczenia podoba się grzebanie w przeszłości.Bardzo dobra książka. I nie jest przygnębiająca.
Kolejną książką jest "Domofon"Zygmunta Białoszewskiego. 
Trochę się męczyłam czytając tę książkę. Opętany przez demony przeszłości wieżowiec na Bródnie w Warszawie. Nie wzbudził we mnie emocji, strachu. Niezły potencjał, ale czegoś mi zabrakło. Może dlatego, że to pierwsza książka autora. Dam mu jeszcze szansę.
Wysłuchałam jeszcze adiobooka Harlana Cobena "Zostań przy mnie".

Historia Megan, kobiety z bogatą przeszłością, Ray'a, kiedyś wziętego fotografa, obecnie paparazzi, Broom'a detektywa wydziału zabójstw. Ich losy splatają się za sprawą zniknięcia mężczyzny  w święto Mardi Gras oraz sytuacji sprzed kilkunastu lat. Dobrze opowiedziana opowieść, sprawnie, z tempem. Największym atutem książki jest lektor Krzysztof Gosztyła, jak zwykle fantastyczny.
I na koniec mój ulubiony Mankell i książka "Ręka". 
Dobra, już kończę, żeby Was nie zanudzić. Trzymajcie się.