Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tunika. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tunika. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 11 stycznia 2015

Wreszcie!!!!

           Jedna z najdłuższych moich robótek(jeszcze dłuższa się właśnie kończy) została wreszcie przeze mnie zakończona. Od kiedy zobaczyłam na zdjęciach Still Light Tunic zapragnęłam ją mieć. Początkowo nie byłam pewna czy potrafię ją zrobić, potem nie miałam odpowiedniej włóczki. Kiedy już nic nie stało na przeszkodzie rozpoczęłam żmudne dzierganie na drutach 2,75 z Jilly kolor Wineberry  Dream in Color(3,8 motka).  Dobrych parę miesięcy zabrało uporanie się z poniższym dziełem. Długość dziergania wynikała z coraz to innych zamówień mojej rodziny i przyjaciół, ze zbliżających się świąt.
           Przed blokowaniem założyłam tuniko-sukienkę i trochę zadrżałam, bo była mocno opięta i trochę krótka. Marzena dobiła mnie jeszcze mówiąc, że Jilly się za bardzo nie rozciąga. Blokując naciągałam i  rozciągałam jak się tylko dało. I rozmiarowo wyszło dobrze. Kolor jest cudny! Bardzo, bardzo mi się podoba. Ponieważ włóczka jest ręcznie farbowana, to jeden motek trochę się różnił. Ale ja nie z tych, co będą mieszać motki. Zostawiłam ten różniący się na koniec i dół sukienki oraz rękawy są ciemniejsze. Ale co tam. W końcu to ręczna robota.
          Zdjęcia były robione w zeszłym tygodniu, gdy mój mąż był jedną nogą w samochodzie do Warszawy. Myślałam, że w tym tygodniu zrobi lepsze. Jednak pogoda, deszczowa i baaardzo wietrzna pokrzyżowała plany. A ja należę do niecierpliwych i nie zniosłabym kolejnego tygodnia bez pochwalenia się.
          Tak więc, oto ona:
 











środa, 8 października 2014

Niewiele się dzieje nowego.

Nadeszła kolejna środa. Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak. Pomalutku, po cichutku dopadła mnie nieubłaganie. Robótkowo jest raczej biednie. Dziergam sobie Still-a i dziergam i końca nie widać. No, może nie jest tak źle. Postęp widać, ale ja bym chciała już ją(albo jego) nosić.


Włóczka DiC Jilly jest przemiła, mięciutka. Dziergam na drutach 2,75, więc trochę się ciągnie. A do tego ciągle odkładam, bo coś nowego pcha się na druty. W międzyczasie zrobiłam sobie otulacz do mojego fioletowego płaszczyka. Taką prościznę robioną ściegiem francuskim. Wyrabiałam resztki Limy i moheru, pozostałości z płaszczyka. Tak wyrabiałam, że musiałam dokupić jedną Limę. Jedynym urozmaiceniem fioletu są paski jasnego moheru co jakiś czas. Ot tak wygląda to moje cudo.




Na pierwszym zdjęciu widoczny jest jeszcze kolor niebieski. To 1/3 chusty dla przyjaciółki Asi. Ma niedługo urodziny. To jest moje trzecie podejście. Dwie pierwsze próby nie wytrzymały mojej oceny i uległy zniszczeniu, czyli spruciu. nie podobało mi się, nie mogłam się zdecydować, co będzie dla Asi najlepsze. W końcu, po tygodniu robienia i prucia padło na Drift Away Boo Knits. Bardzo podobają mi się jej projekty. Już zbliżam się do wzoru ażurowego, zostały cztery rzędy.
A teraz mój ulubiony temat: książki.
Przez ostatnie dwa tygodnie skończyłam:
1. audiobooka-
Marcin Ciszewski należy do moich ulubionych polskich pisarzy piszących książki sensacyjne. Bardzo lubię tempo, intrygi, dobrze zarysowane sylwetki bohaterów. "Wiatr" to kolejna książka z polskimi policjantami Krzeptowskim i Tyszkiewiczem. Jak zwykle znaleźli się tam gdzie nie powinni. Ze wszystkich opresji wychodzą jednak cało. W noc sylwestrową znajdują się w tatrzańskim schronisku, gdzie dochodzi do ataku na życie jednej z bawiących się tam osób. Konieczne jest zwiezienie jej na dół do szpitala. Paskudna pogoda, ostry mróz, silny wiatr i noc, ścigający ich uzbrojeni nieznani osobnicy nie ułatwiają sytuacji . Fajna historia, choć trochę jej brakuje tego czegoś, co by mnie zafascynowało jak w "Upale", "Mrozie" i pozostałych opowieściach tego pana. ale i tak warto wysłuchać, a może przeczytać. 

2."Bukareszt. Kurz i krew" Małgorzaty Rejner
Małgorzata Rejmer pokazuje Rumunię, którą poznała i pokochała podczas dwuletniego tam pobytu. Jest to kraj pełen sprzeczności, bo jednocześnie chce przybliżyć się do Europy, a pełno w nim czerwonych wstążeczek odganiających złe moce, bezpańskich psów wałęsających się po ulicach, ludzi pomocnych, ale ciągle nieufnych. Opowiada o Rumunach, którzy mają problem z tożsamością, którzy przeszli piekło panowania Ceausescu, którym złamano moralny kręgosłup, którzy ciągle w rozmowach z innymi nie mówią prawdy. Ale też pokazuje młode społeczeństwo, które odcina się od przeszłości, które wyjeżdża z kraju, chce żyć po swojemu. 
Książka nie jest łatwa do przyswojenia jeśli chodzi o emocję, które przekazuje i w nas wzbudza.Natomiast jest bardzo przystępnie napisana i przez kolejne opowieści po prostu się płynie. Bardzo dobra książka.

3."Bezcenny"Zygmunta Miłoszewskiego.
Ocena za pierwsze 150 stron, które przeczytałam błyskawicznie, bardzo dobra. Kolejne, niestety trochę się ciągnęły. Chyba już wyrosłam z książek w stylu Dana Browna, lub jemu podobnych. Oczywiście nie można powiedzieć, że jest źle napisana. Nie, nie. książka ma tempo, całkiem fajną historię. Z piętnaście lat temu byłabym pewnie zachwycona. Obecnie, niekoniecznie. 
Książka opowiada o czwórce dzielnych, pani historyk sztuki, pan zajmujący się handlem dziełami sztuki, pani złodziejka i pan z sił specjalnych, którzy poszukują zaginionego obrazu Rafaela i są na tropie wielkiej międzynarodowej afery. 

4. Spostrzegawcza Monotema słusznie zauważyła, że zagubiłam opis książki z pierwszego zdjęcia. "Fatamorgana" to książka nigeryjskiej pisarki. Opowiada o losach czterech czarnych kobiet, które wyjeżdżają z kraju za pracą do Belgii, do Antwerpii. Tam się spotykają, razem mieszkają i pracują oddając swe ciała męskim zachciankom. Kiedy jedna z nich ginie, otwierają się przed sobą, opowiadając o drodze , która skierowała je do prostytucji, jako etapu do lepszego życia. Książka opowiada o niełatwym losie dziewczyn, ale nie popada w patos i ckliwość.
I to by było na tyle.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Recyklingowa tunika

Parę lat temu kupiłam sobie w second" handzie", tzw sieciówce, błękitny, bawełniany, warkoczowy, za duży sweter. Kupiłam go, bo kosztował grosze, bo mi się kolor podobał i można go była spruć. Najpierw przeleżał swoje w szafie, czekając na lepsze czasy. Potem zrobiłam ten sweter. Ponieważ nitka była podwójna, sweter wyszedł dość gruby. Latem był za ciepły, a zimą mi nie pasował. Sprułam. Rozdzieliłam bawełnę na pół. Zajęło to, mi i mojemu mężowi trochę czasu. Zutylizowałam błękitek na szal letni, do owinięcia w letnie, chłodne wieczory oraz tunikę. To były jeszcze czasy, kiedy nie robiłam na okrągło, tylko zszywałam wszystko na koniec. Można i tak, ale wymaga więcej pracy i gość mocno widać łączenia, bo robótka jest dość cienka.
Tunika jest idealna na taką pogodę jak dzisiaj, ciepło, ale bez przesady. Bawełna ma też to do siebie, że wrzucam do pralki i nie trzeba rozkładać do suszenie i się mocno przejmować. Można potraktować żelazkiem i po bólu. No dobra, czas na kilka zdjęć.












Nie jest to mistrzostwo świata, ale i tak lubię tę moją cieniznę.