Pokazywanie postów oznaczonych etykietą test. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą test. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Ale ten czas leci...

Dzisiaj w pracy, podczas jednej z licznych( licznych, bo poniedziałek to dzień, w którym otwieram i zamykam szkołę, bo mam tyle lekcji) przerw przeglądałam moją pocztę i zauważyłam maila od Hani Maciejewskiej, że po raz kolejny dziękuje nam za testowanie i że właśnie opublikowała wzór Olilia. Bardzo się zdziwiłam, bo jak może publikować coś, co ja noszę i noszę i co według mnie już było dawno opublikowane. Niestety starsze panie, to znaczy w moim wieku , mają problemy z pamięcią i już ciężko kojarzą fakty, a co niektórzy w mojej rodzinie mogą powiedzieć coś jeszcze o kiepskim słuchu.
Ale żeby nie było, zajrzałam do iPhoto, do mojego programu fotograficznego i odnalazłam zdjęcia, które jakiś czas temu zrobił był Pan Mąż Własny.
Ponieważ czasu minęło już tyle, to za diabła nie pamiętam ile zużyłam włóczki i to jakiej. Musiałam przegrzebać komputerowe archiwum, historię zamówień w sklepie MagicLoop i tak: Ficolana Arwettta classic hand dyed 513(farb.30764) i Ficolana Arwettta classic 193. Ale ilości nie pamiętam! W moim dziewiarskim kajeciku, gdzie zapisuję, lub bardziej, staram się robić notatki z dziergania, w miejscu opisu chusty widnieją dziwne znaczki, które nie pozwalają odtworzyć procesu twórczego ani ilości zużytej włóczki.
Chustę dziergało się szybko i bez problemu, bo Hani projekty, jak to wszyscy o tym wiedzą, są bardzo dobrze rozpisane. Dzierganie jej to była jedna wielka przyjemność. 
Zawsze jak kończę testowe dzierganie mówię sobie dość. Wystarczy. teraz będę dziergać coś co ja sobie wybiorę sama. I co? I czasami mi się to udaje. Czasami. Teraz również dziergam test, ale tym razem będzie dla mojej siostry. Trochę jestem rozczarowana kolorem włóczki. Na stronie sklepu miała lekko inny odcień. Będę musiała ja podrasować jakimś smaczkiem. Ale o tym dowiecie się pewnie za jakieś parę miesięcy, kiedy ów test będzie można pokazać. 










Rok temu wydziergałam Magnolię Małgosi Sochy i tylko rok później stworzyłam komplet. I mam jeszcze rękawiczki magnoliowe. 

Sweter Cold Breath skończyłam,zblokowałam, nie schowałam nitek, bo pogoda byle jaka i nie ma jak zdjęć zrobić. Sam sweter wyszedł super i w weekend, kiedy pojawi się fotograf i będzie trochę bardziej sprzyjająca aura, postaramy się uwiecznić to dzieło podczas kolejnej błyskawicznej sesji zdjęciowej. Pozdrawiam was z lekko oblodzonej Ustki, ale miło i z uśmiechem:)

środa, 28 maja 2014

Nelumbo

No i będę się chwalić.
Asja zaprosiła mnie do testowania jej cudnego Nelumbo. I co ja bidulka miałam zrobić? Zwłaszcza, że odkąd tylko zobaczyłam Asji wersję, od razu wpadła mi w oko. I zgodziłam się. Najpierw jedno długie popołudnie zajęło mi wybranie odpowiedniej włóczki. Nic mi nie pasowało. I skusiłam się na malabrigo finito, zaproponowane przez Asję. Jak wcześniej pisałam, to mój pierwszy kontakt z ta jakością. Jestem zachwycona jej miękkością, delikatnością. Jak na razie same plusy.
Asia rozpisała wzór na złość mnie. Nie mogłam przez bardzo długi czas dziergania czytać i za bardzo skupiać się na telewizji. Mogłam tylko dziergać.  Niesamowite jest to, że nie byłam tym faktem rozczarowana. A wręcz odwrotnie. Praca nad tym swetrem to była wielka przyjemność! Z radością przyglądałam się każdemu rządkowi, warkoczykowi. Bardzo wiernie pracowałam ze wzorem, nie wprowadzałam żadnych poprawek. Jedyną zmianą jest długość swetra. Kupiłam 5 motków włóczki, jak było we wzorze i wyrobiłam do ostatniego centymetra. Aby zakończyć ostatnie 20 oczek, posiłkowałam się z resztek wiszących u rękawów i szyi. Może mógłby być trochę dłuższy, a może jednak nie. Nie wiem. Może kiedyś dokupię motek i przedłużę. Na dzień dzisiejszy nie czuję takiej potrzeby. Jest dobrze, bardzo dobrze, a nawet super.
Dzięki Asiu!!!!









Ostatnie zdjęcie z ery przodowników pracy . Dumna i blada z wykonanej pracy. Kolory nie są takie żywe, ale i tak ładne.
Kończę , bo idę na siatkówkę. Jak wrócę, to dodam coś o przeczytanych książkach.
Wróciłam!

Ten fiolecik to Inky. Już czuję, że będę dziergać i dziergać. Coraz więcej oczek na drutach. No, ale cóż. Dam radę.
Książka Michała Kruszony to opowieść o Rumunii. Tego lata planujemy wyjazd właśnie do Rumunii i próbuję o niej poczytać jak najwięcej. Dopiero zaczęłam, ale czyta się nieźle.
Poza tym przeczytałam:
Po raz kolejny przekonuję się, że mamy w Polsce całkiem fajnych twórców kryminałów. I Marek Harny do nich należy. Marek Bukowski jest dziennikarzem śledczym. Pewnego dnia ginie dziewczyna, znana skandalistka. Trop wiedzie do psychopatycznego gwałciciela, który właśnie opuścił więzienie. Bukowski nie wierzy w podaną historyjkę i zaczyna dokopywać się prawdy. Nie podoba się to wielu wysoko postawionym osobom. W całą intrygę zostaje wplątana córka dziennikarza. Fajna opowieść, pełna tempa. Dobrze się ją czytało. A nawet bardzo dobrze. Łatwo, miło i przyjemnie.
Kolejną książką była:
I to jest bardzo dobra książka. Pięknie napisana, mądra, ale bez nadęcia. Tristan Sadler w wieku siedemnastu lat zaciąga się do wojska, aby wziąć udział w I wojnie światowej. Jego determinacja jest ogromna, oszukuje komisję wojskową odnośnie swojego wieku. Tristan jest gejem, który uświadamia sobie swoją odmienność. Ojciec chłopaka, dowiadując się o jego skłonnościach, wyrzuca go z domu. To doprowadza Tristana do wyjazdu na wojnę. W wojsku poznaje Willa Bancrofta, swojego nowego przyjaciela i wielką miłość. Książka w delikatny, subtelny sposób pokazuje zakazaną miłość tych czasów, przyjaźń, odwagę i zdradę. Bardzo, bardzo dobra książka! 
I to by było na tyle z okrutnie zimnej Ustki.