Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweter. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 4 stycznia 2022

         Z bólem dzisiaj zwlokłam się świtem  z łóżka, aby poprowadzić lekcje on - line. WF zdalny, koszmar! A przypominam, że ciagle mój dom jest w remoncie  i muszę sobie znajdować kawałek miejsca, które musi być względnie czyste, abym mogła ćwiczyć. Jest to trudne zadanie, bo pył mam wszędzie, plus ciągle przenosimy wyposażenie kolejnych pokoi do innych. Jest fajnie! Już widzę światło, a nie światełko w tunelu. Koniec remontu się zbliża. 

        A propos lekcji, to o dziwo, wszystkie dzieciaki po świętach były i ćwiczyły ze mną. Straszne jest, że są to klasy sportowe i tracą bardzo dużo. Zresztą nie tylko na moich lekcjach. A o szkole, o moim powrocie napiszę innym razem. Bokasia pamiętam.

        Skończył się właśnie 2021 rok. Jaki był? Intensywny fizycznie i jeszcze bardziej psychicznie. Niekończący się lockdown w Malezji wymęczył mnie tak bardzo, że niezmiernie cieszyłam się z powrotu do kraju. Odszedł mój tato, nie mogłam go pożegnać. W Polsce z kolei sytuacja polityczna wkrada się do mojego umysłu podstępnie i sieje niepokój, złość i zwątpienie. Staram się o tym nie myśleć, albo myśleć jak najmniej. 

        Robótkowo było nieźle, choc głównie dziergałam dla innych. Mnóstwo swoich prac zostawiłam moim przyjaciołom ze świata. Koniec roku to znowu prezenty świąteczne. Niestety wielu moim pracom nie zrobiłam zdjęć. No trudno. Czy ja już wspominałam, że po moim tacie odziedziczyłam gen lenistwa i odpuszczania sobie? i cieszę się z tego.

        Dla jednej przyjaciółki  w Polsce zrobiłam dwie opaski (nie nosi czapek) i jedne mitenki. Nie powiem, ale ten beżowy zestaw chętnie bym sobie zostawiła. 






        Dla przyjaciela zrobiłam czapkę Hat and peak. Wykorzystałam do niej norweskie włóczki, które moja Asia kupowała w lumpeksie, podczas mojej nieobecności.







        Na początku grudnia zgłosiłam się do testu swetra Let it looze U Renaty Witkowskiej. Sweter bardzo mój, luźny, oversizowy, A do tego po raz pierwszy robiłam go z włóczki Sky Dropsa i jestem nią bardzo mile zaskoczona, miła, miękka. Pierwszy raz testowałam dla Reni i to była sama przyjemność. Wzór napisany prosto, przejrzyście, oczka same płynęły po drutach. Myślę, że zrobię sobie jeszcze jeden sweter, bo jest świetny i praktycznie go nie zdejmuję.













        Czyteniczo rok był bardzo dobry. Zwłaszcza jeśli chodzi o liczby. Pochłonęłam w tym roku 110 książek. Ale. Ponieważ przeprowadzałam się , wprowadzałam się i wykonywałam wiele prac, które uniemożliwiały mi takie normalne czytanie, to przesłuchałam 64 audiobooki. Już nie umiem sprzątać, gotować, robić w ogródku, nie mówiąc o bieganiu, czy chodzeniu bez książki na uszach.

Do ulubionych i najwyżej ocenionych książek należą( kolejność czytania, a nie jakościowa):

- "Wrona" - Petra Dvorakova - wstrząsająca opowieść o pozornie szczęśliwej rodzinie, a w rzeczywistości pełnej niezrozumienia, niesprawiedliwości i toksyczności.

- "Honor. Opowieść ojca, który zabił własną córkę" - Lena Woli. Przerażający reportaż o zabójstwach honorowych w Jordanii na przykładzie jednej rodziny. Bardzo rzetelna, prawdziwa i poruszająca książka.

- "Na po≥urnie od Brazos" - Larry McMurtry -najlepsza książka zeszłego roku. Opowieść dzieje się na Dzikim Zachodzie, opowiada o zwykłych ludziach, o relacjach, emocjach. Gruba, duża, al niewiarygodnie dobra.

- "Świeco Ognia" -Jakub Małecki. mój ulubiony pisarz nie zawiódł mnie. opowieść o rodzinie z punktu widzenia Anastazji, dziewczyny z porażeniem mózgowym. Piękna.

-"Informacja zwrotna" - Jakub Żulczyk. Mocna, bardzo mocna, powolna proza. główny bohater jest alkoholikiem, ginie jego syn, próbuje go odnaleźć, w tle jest współczesna Warszawa, afera reprywatyzacyjna. Do końca nie wiadomo co tak naprawdę się stało. Bardzo, bardzo dobra.

- "Córki smoka" - William Andrews. Z racji mojego pobytu w Azji z ogromną chęcią czytam książki o tym rejonie świata. Piękna opowieść o poszukiwaniu korzeni, historia zwłaszcza II wojny światowej, problemy z Japończykami, splata się ze współczesną Koreą, która wcale nie jest wolna od uprzedzeń.

- "Niegrzeczne. Historie dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera - Jacek Hołub. Jestem nauczycielem, wiele razy spotykałam się z tymi problemami. Tutaj ciekawe jest spojrzenie ze strony rodziców, którzy na codzień muszę się z nimi zmagać. Bardzo dobra.

-"Westerplatte"- Jacek Komuda. Ta książka odbrązawia niektóre postaci, pokazuje prawdę wojny, a nie bohaterskie czyny, a jednak niesamowita siłą obrońców pozwoliła im bronić się tak długo. Dobra.

- "Izbica, Izbica" - Rafał Hetman. Kolejny reportaż opowiadający tym razem o podlubelskim żydowskim miasteczku, o którym obecnie niewielu pamięta, o relacja ch polsko - żydowskich bez oceniania, bez jej opowiadania  w barwach czarno-białych. Wojnę z 4 tys. Żydów przeżyło jedynie 14. ciężka opowieść, ale bardzo dobrze napisana.

- "Dziewczyna z sąsiedztwa" - Jack Ketchum. Jedyny thriller w tym zestawieniu, który mnie przemielił swoją wymową, mocą, a tym bardziej, że historia miała miejsce w stanach Zjednoczonych. Jest to książka dla ludzi o bardzo mocnych nerwach i zostaje w serduchu bardzo długo.

- "Harda " - Elżbieta Cherezińska. Z tą pisarką nie zawsze jest mi po drodze, ale ta opowieść o Świętosławie, córce Mieszka I jest warta każdej minuty czytania. Jest dynamiczna, pełna namiętności, walki, polityki. Jeśli możecie czytajcie także Królową, bo opisuje dalsze losy.

-"27 śmierci Toby'ego Obeda - Joanny Gierak - Onoszko. To książka o niszczeniu korzeni, zawłaszczaniu historii przez rząd kanadyjski. dzieci rdzennych mieszkańców były zabierane z rodzin i umieszczane w szkołach prowadzonych przez kościół. Zabierano im imiona, język, przeszłość, bito, molestowano, zabijano. Dopiero teraz zaczyna się o ty mówić, a jeszcze nie tak dawno rząd kanadyjski nie przepraszał skrzywdzonych.

-'Zbieranie kości" - Jasmyn Ward. Poruszająca i bardzo przejmująca opowieść o rodzinie , w którą oprócz różnych kataklizmów uderza huragan Katrina. Południe Stanów, bieda, życie w dysfunkcyjnej rodzinie, mnóstwo emocji i niespieszne snucie opowieści. Czego chcieć więcej.

_ "Drach" - Szczepan Twardoch. Czytałam długo, bo nie da się tego czytać szybko, zwłaszcza jak się nie jest Ślązakiem, albo nie znasz niemieckiego. Trudno napisać o czym jest ta książka. Chyba najkrócej o Śląsku i o wszystkim co się z tym wiąże. 

-- "Uczniowie Hipokratesa. Doktor Bogumił" - Ałbena Grabowska - opowieść o lekarzach, medycynie z drugiej połowy XIX wieku. Przepięknie napisania opowieść o doktorze Bogumile Korzyńskim, młodym lekarzu, o otwartym umyśle, interesującym się nowinkami, odkryciami. Opowieść ta jest przeplatana oryginalnymi opowieściami o lekarzach. 

Musze napisać, że nie umieściłam tutaj jeszcze kilku wysoko ocenionych przeze mnie książek, ale ten post byłby baaardzo długi.

        Nigdy nie robię postanowień noworocznych, bo ich nie dotrzymuję. Chciałabym jednak w tym roku więcej pisać na blogu. Zobaczę co z tego wyjdzie......

wtorek, 27 kwietnia 2021

Turtle Dove

     Jak wielokrotnie pisałam, jestem wielką fanką projektów Espace Tricot. Bardzo lubię te dwie energetyczne kobiety, które w Kanadzie prowadzą sklep z wełnami, a także prowadzą podcast, który oglądam już od kilku lat. Mam na swoim koncie kilka swetrów zrobionych według projektów Melisy. I tym razem padło na jej projekt. Turtle Dove był na mojej liście do zrobienia od pierwszego zobaczenia. Golf, uwielbiam golfy, luźny krój, to cała ja, lekko obniżona pacha, no i kolor, to wszystko mnie zauroczyło. I tylko brak odpowiedniej wełny oddalał mnie od stania się właścicielką tego projektu. 

    W poprzednim poście pokazywałam czapkę zrobioną z Northcote cotton. Z tej samej włóczki zrobiłam moją wersję Turtle Dove. Jest miękka, bardzo przyjemna w dotyku. Mam nadzieję, że będzie równie miłą i trwałą w noszeniu. Zobaczymy. 

    Jedna rzecz w tym swetrze mi się nie podoba. Pod szyją nie leży idealnie, trochę się zbiera, podnosi lekko do góry. Próbowałam trochę się tego pozbyć rzędami skróconymi, ale nie do końca mi wyszło. Stwierdziłam, że ja tego nie widzę jak mam na sobie sweter. Widzą tylko ci, co na mnie patrzą.











Na dwóch ostatnich zdjęciach widać, jak mi się podnosi sweter. 


    Za radą Honoraty i Marysi zaczęliśmy oglądać Shtisel, serial o ortodoksyjnych Żydach żyjących w Izraelu. Jaki to świetny serial! Opowieść o prostym życiu, bez żadnych fajerwerków, pokazująca zasady rządzące społecznością, ich codzienne problemy, miłość, przyjaźń. Od pierwszego odcinka weszłam całą sobą w tę barwną, spokojną, ciepłą opowieść o rodzinie. 


    Jeśli chodzi o książki, to przeczytałam "Hardą" Elżbiety Cherezińskiej, a raczej przesłuchałam. Nie jestem wielką fanką tej autorki. Kilka jej książek mnie zmęczyło, mimo, że opowiadały o ciekawych problemach. Jednak styl sposób pisania, chłodny, bez emocji, nie był dla mnie. Za to Harda jest fantastyczna. Opowiada o córce Mieszka I, Świętosławie, jej bracie Bolesławie Chrobrym, o życiu, intrygach, wojnach, miłości, nienawiści. Bardzo dobra, niewymagająca wielkiej uwagi książka. Teraz słucham kolejny tom, czyli "Królestwo". 

    Kończę również bardzo, bardzo dobrą książkę "Dziewczyna, kobieta, inna" Bernardine Evaristo. Książka ta dostała nagrodę Bookera w 2019 roku. Pokazuje 12 kobiet, młodych, starych, niekoniecznie białych, lesbijek, mających problemy ze swoją płciowością, seksualnością. Opowieści te przeplatają się, łączą, płyną dalej. Pokazują problemy kobiet, ich słabości i siłę, wykluczenie dyskryminację ze względu na kolor skóry, płeć i orientację seksualną. Jestem bardzo blisko końca, a nie chcę jej kończyć. 


    Tak na koniec pokażę wam kilka zdjęć z ostatniego dwudniowego wyjazdu na głęboką prowincję, gdzie mieścił się nasz resort, zatopiony w dżungli. Otaczała nas cisza, ale nie zwykła cisza, tylko taka niemiejska, pozbawiona hałasu tysięcy przejeżdżających samochodów, buczenia klimatyzatorów, dźwięków otaczających nas w Kuala budów. Wokół nas były tylko dźwięki dżungli, które sa specyficzne, zwłaszcza nocą. Bardzo głośne cykady, które brzmią, jak sprzężenie w radiu, krzyki kłócących się małp, skrzeki ptaków, szum drzew i padającego deszczu i do tego głośne rozmowy chińskich sąsiadów, których nie było widać, ale słychać było rewelacyjnie. i nie było żadnych pająków, węży, a i małpy daleko. Komarów, jak na dżunglę było mało, ze dwa, trzy ukąszenia. To nic.




    Jak poprzednio pisałam, możemy poruszać się tylko w ramach stanów, co oznacza, że wszystkie hotele w weekendy są pozajmowane. Pojechaliśmy więc na dwie noce od niedzieli do wtorku. Udało się wynająć ostatni domek, nieduży, posiadający wszystkie ściany szklane. Jedną z nich można było otworzyć na całą szerokość i dawało to poczucie pełnego wtopienia w otoczenie. niesamowite wrażenie. Jestem z siebie bardzo dumna, bo cztery lata temu, nasz nocleg w takim miejscu nie byłby możliwy. Umarłabym ze strachu. Już po 4 latach nie żyję w wiecznym strachu przed wszelkim żywym stworzeniem. Co nie oznacza, że nie mam oczu szeroko otwartych. Mam. 









 W tę niedzielą mamy kurs gotowania malezyjskiego.  Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie, bo nie jestem największą fanką tej kuchni. 

Honorata oznacza to, że może wreszcie pojawi się post o jedzeniu. Na twoje życzenie.

piątek, 19 marca 2021

Trochę tego i tamtego....

     W sierpniu byłam w Polsce i kupiłam w Ovczarni len. Do tej pory len kupowałam w Indonezji, ale po pierwsze Covid trochę pozmieniał możliwości zakupowe, a poza tym jest dużo droższy niż w Polsce. Będąc na krótkich wakacjach w kraju, postanowiłam wykorzystać sytuację i zakupić tę właśnie włóczkę. Miałam tylko problem z kolorem. Nie mam możliwości dokonania bezpośredniego zakupu, przyjrzeniu się kolorom i zawsze muszę polegać na zdjęciach sklepowych, które nie zawsze oddają rzeczywistość. Chciałam zakupić len w pomarańczowym, intensywnym, żarówiastym kolorze. Na stronie sklepu jest piękny intensywny pomarańcz. Sprawdziłam na Raverly ten kolor i nie bardzo wyglądał tak, jak na stronie sklepu. Przestraszyłam się, bo nie chciałam ceglastego koloru, a taki prawdziwie mocny, soczysty, żywy. Poszłam więc w róż. Zamówiłam kolor, który jak zobaczyłam, to niestety mnie nie powalił. Nie miałam jednak czasu na jakiekolwiek zmiany.  Chcę nadmienić, że kolor jest w porządku, ale myślę, że nie dla mnie. Chociaż usłyszałam od znajomej, że jest super i dobrze mi w nim. Wiecie jednak, że jak samemu się nie czuje koloru, to nie pomogą żadne przekonywania. 

    Ponieważ było lato, to w przestrzeni internetowej hulały topy, cienkie sweterki i mój wzrok spoczął na Linen Missoni Accomplished od Espace Tricot. Projekt lekki, zwiewny, idealny na malezyjskie lato, które trwa cały rok. Mam już wersję wełnianą i chciałabym napisać, że lubię ją nosić, ale jeszcze nie miałam takiej możliwości. Ale już niedługo wracam i będę nosić i nosić to, co udziałam.

    Ten kolor, podobnie jak czerwony, jest ciężki do sfotografowania. Zwłaszcza, jak się samemu sobie robi zdjęcia. Dużo zdjęć wyszło nieostrych, nie za bardzo miałam w czym wybierać.









    Parę informacji technicznych, włóczka BC Garn Lino- kolor grape, druty 2,75 i 3,25.

    
        Książki są czymś dla mnie bardzo ważnym, nie potrafiłabym bez nich funkcjonować. Czytam dużo, głównie na czytniku i słucham mnóstwo. Ostatnio, jak sprawdzałam moje statystyki, to mam mniej więcej po równo ebooków i audiobooków. Nie jestem wielką miłośniczka prac domowych, gotowania. Robię to, bo muszę. Audiobooki umilają mi te chwile, słucham podczas sprzątania, gotowania, wieszania prania, w drodze z pracy, podczas biegania i pływania. Kupiłam nawet specjalną empetrójkę do pływania, bo pokonywanie kolejnych basenów, było dla mnie bardzo nudne. Na uszach mam zwykle proste historie, kryminały, przygodówki, aby nie skupiać się za bardzo, bo czasem myśl potrafi ulecieć gdzieś daleko.

    Ostatnio zauważyłam, że ciągnie mnie do literatury azjatyckiej. I tak:
1. "Ukochane równanie profesora" Yoko Ogawy, polecane również przez Honoratę. Przepiękna książka! Opowiadana historia jest niesamowita. Główna bohaterka jest gosposią, opiekunką  profesora matematyki, którego problemem jest to, że traci pamięć co 80 minut. W życiu profesora dużo rolę odgrywa syn opiekunki, któremu w prosty sposób objaśnia matematykę. Ciepła, ale oszczędna emocjonalnie relacja łącząca tę trójkę, rozwija się pomimo pamięciowego problemu. Już dawno nie czytałam tak dobrej książki.

2. "Zmierzch" Osamu Dazai - to opowieść o upadku japońskiej arystokracji, po II wojnie światowej, o próbach odnalezienia siebie w nowej rzeczywistości, w której traci się wszystko, traci dotychczasowe życie, wartości. Kazuko z chorą matką, po sprzedaży domu przenoszą się na wieś, gdzie muszą sobie radzić, aby przeżyć. Opiekuje się nie tylko matką, ale również pokiereszowanym przez wojnę bratem. Rodzi się w niej bunt. Aby odnaleźć siebie, łamie społeczne konwenanse. Kolejna minimalistyczna w słowa opowieść.

3. "Nadchodzi chłopiec" Han Kang. Rok 1980 nie tylko w Polsce był pełen protestów przeciw rządzącym. 
W Korei Pd młodzi ludzie zbuntowali się przeciwko huncie wojskowej. Mieli odwagę zareagować na bezsens przejęcia władzy przez wojsko. Zamieszki zostały bardzo krwawo stłumione. Książka jest trudna emocjonalnie, ale opowiedziana językiem barwnym, poetyckim. Jej trudność również polega na tym, że opowiada o prawdziwych zdarzeniach.

4. "Ministerstwo moralnej paniki Amanda Lee Kod. To opowiadania o miłości, jednakże opowiedziane z singapurskiej perspektywy. Ta mała książka bardzo mi się podobała, bo widzę w niej moich znajomych, moich sąsiadów. Poza tym łamie wiele tematów tabu, o których można tylko przeczytać w książkach, a o których tutaj w Azji się nie mówi.

Oprócz tematyki azjatyckiej dużo u mnie kryminałów i lekkiej literatury obyczajowo-przygodowej

 ( Covid zwrócił moje zainteresowania ku lżejszym obszarom).

5. "Niewidzialne życie Addie LaRue" V.E. Szwab. Jaka świetna niewymagająca opowieść, która przenosi nas w świat fantasy. XVIII wiek, młoda dziewczyna Addie ucieka sprzed ołtarza, nie chce pójść w ślady matki, siostry, koleżanek. Chce innego życia, niezależności. Spotyka diabła i zawiera z nim pakt. Brzmi banalnie? Trochę, ale jest inaczej. Wciąga od pierwszej strony i nie można się od niej oderwać.

6. "Łowczyni" Kate Quinn. Historię poznajemy z perspektywy trzech osób: Iana, łowcy nazistów, którego młodszy brat zginał z ręki nazistki; Niny - Rosjanki znad Bajkału, świetnej pilotki, która walczyła w wojnie i zamiast być odznaczona, musiała uciekać z kraju; i Jordan - młodej Amerykanki, której los ściśle się związał z nazistowską zbrodniarką. Trzy nurty tej historii łączą się pod koniec w jedną całość, której finałem staje się zdemaskowanie kobiety - potwora.

Mogłabym tak jeszcze wymieniać kolejne pozycje, ale to może nastąpi wkrótce.

I tak na koniec trochę Kuala Lumpur dla was ode mnie.






wtorek, 27 października 2020

Bez tytułu

     Zakładając tego bloga, chciałam, aby był o tym co kocham, co lubię, czym się pasjonuję. Uznawałam, że jest to miejsce, gdzie spotykają się osoby, które podzielają moje zainteresowania. Tak było. Starałam się unikać ciężkich tematów, polityki, bieżących problemów. Według mnie są osoby, które profesjonalnie, z pasją i w odpowiednich słowach przekazują treści, z którymi się w pełni zgadzam. 

    Jednak dłużej już nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku, że życie jest piękne, że nie obchodzi mnie, co się u nas w kraju dzieje. Od kilku lat nie oglądam kanałów informacyjnych. Oczywiście słucham radia, a zwłaszcza teraz, kiedy powstał Nowy Świat. Jestem w mediach społecznościowych, czytam, słucham. Mąż z racji wykonywanych obowiązków, dostaje trzy razy dziennie pełny obraz wiadomości z kraju. Codziennie przekazuje mi w skrócie wieści, które nie głaszczą mnie po sercu, nie wywołują uśmiechu radości na twarzy. Czwarty rok mieszkam w dalekiej Azji. Jest mi dobrze z dala od polskiej codzienności. To nie jest tak, że jestem totalną ignorantką, że nie wiem co się dzieje, że siedzę na plaży pod palmami i mam gdzieś mój kraj. Nie, tak nie jest. Wiele sytuacji wywoływało gniew, ból, wściekłość. Po wyborach prezydenckich przez kilka dni nie mogłam dojść do siebie. 

    To co się dzieje teraz, wyrok TK totalnie złamało mój spokój wewnętrzny. Jest mi źle, bardzo źle. Jesteśmy podzieleni jako naród, nie rozmawiamy ze sobą, wykrzykujemy argumenty. Nie bardzo widzę, aby można nas było od nowa skleić. Jestem dumna z młodych ludzi, z kobiet, mężczyzn, że wzięli sprawy w swoje ręce, że wyszli na ulice. Można się oburzać na słownictwo, na agresję. Pewnie tak. Ale tu nie chodzi o rozróbę. Jestem dumna z moich dzieci.    

    Oglądam mnóstwo filmów z protestów.

    Muszę przestać.



    Już za kilka miesięcy wracamy do kraju. I wzięłam się za jesienne swetry. Mam już kilka. Czekają na fotograficzną wenę. Tak na szybko zrobiłam zdjęcia Palomie od Espace Tricot. 



Robi się i robi i nie może się skończyć. Za dużo w głowie się dzieje.

I drugi Anker summer shirt. Skończony, ale zdjęcie sprzed paru dni. Wydaje mi się, że to mało jesienny wyrób, ale mogę się mylić.


    Kiedyś Honorata pytała, czy będzie post o jedzeniu. Miał być, ale może jeszcze będzie. Wyjeżdżam dopiero 31 lipca, może zdążę do tego czasu. Jako zajawkę chciałam pokazać zdjęcie z koreańskiej kolacji.




To była porcja dla czterech osób. Tu siedziały same kobiety. Obok panowie w tej samej liczbie, mieli taki sam zestaw. Jedzenie jest przepyszne. Mnóstwo warzyw, głownie wszelakiego rodzaju kimchi. Pychota! Normalnie jeszcze jest grill na środku stołu do grillowania mięsa. Tym razem jedliśmy gotowe mięsa. Objadłam się wówczas okrutnie! Ale warto było:)

    Trzy tygodnie temu nas znowu zamknęli, bo mięliśmy 800 przypadków Corony dziennie, z czego 80 % na wyspowej części Malezji, czyli na Borneo, na Sabah. nasze zamknięcie polega na tym, że nie możemy opuszczać miasta, nie możemy zmieniać stanów, baseny są zamknięte, w barach i sklepach znowu ograniczenia. Proszą ludzi o nieporuszanie się po mieście i Malezyjczycy się stosują. Sklepy i restauracje zieją pustkami. maski to od początku pandemii są obowiązkowe. Nie wejdzie się do sklepu, restauracji, biura, kiedy się nie zeskanuje telefonem kodu, lub nie wpisze się na listę. I nikt z tym nie ma problemu. Dzisiaj byłąm świadkiem jak strażnik pilnujący wejścia do galerii zwrócił uwagę Hindusowi, który miał założona maseczkę po polsku, czyli pod nosem. Pan grzecznie przeprosił i poprawił maskę. Ludzie tutaj są bardzo karni. 

    Właściwie nie wiem, dlaczego was uraczyłam wieściami z pandemii. Bardziej na koniec chciałam jeszcze wrzucić zdjęcia z Kuala, po którym trochę się włóczymy ostatnio.






    I z tymi widokami pełnymi słońca i gorąca połączonego z wilgotnością zostawiam was pełna nadziei na lepsze jutro. Będzie dobrze:)))

poniedziałek, 6 maja 2019

Ranunculus

Parę miesięcy temu zrobiłam projekt Midori Hirose Ranunculus. Potrzebny był mi sweter ciepły, lekki do samolotu. Latamy dużo, a AirAsia potrafi tak schłodzić swoje samoloty, że bez ciepłego okrycia ani rusz. Z Polski zabrałam silkpacę Malabrigo w celu zrobienia szala, chusty. Odechciało mi się. Mąż, będąc w kraju dowiózł mi mohair superkid silk Langa. Połączyłam obie nitki i powstał Ranunculus.
Projekt jest genialny! Ma mnóstwo wzorów, przez co ani przez moment praca nad nim nie nużyła się. A do tego robiłam na drutach 6.0, więc powstał w błyskawicznym tempie. Mimo swej zwiewności, lekkości jest ciepły, miły w dotyku i już nie straszne mi są azjatyckie podróże.









Przede mną jest Nowa Zelandia do pokazania i opisania, ale nie mam siły teraz. Przyjechał do nas młodszy syn z dziewczyną i zaraził nas jakimś wirusem. Leżymy złożeni choróbskiem, a dzieciaki zwiedzają Malezję.
Pozdrawiam słonecznie i ciepło. Od dwóch tygodni nie ma smogu, jest cudownie przejrzyste jak na Malezję powietrze.