środa, 12 marca 2014

Jak ten czas szybko leci, znowu środa.

Dołączyłam do grona dziewiarek, które mają rozpoczętych kilka robótek i jakoś ich nie kończą. Mam trzy. Chusta, kremowa Lima i coś z mojej farbowanki.
Zielonej chusty nie pokażę, bo widziałyście ją mnóstwo razy. No chyba,że nastąpi ten dzień i wreszcie ją skończę. To kremowe to duży, szeroki i długi sweter z Limy. Nie ma jeszcze rękawów i dużego golfa. Najpierw zmoczyłam i suszę , aby sprawdzić czy to naprawdę mi się podoba i czy warto kończyć. Już jest prawie suche, więc wskoczyłam w ten twór. I jest nieźle. Chyba czeka mnie poprawka pod szyją, bo trochę jest szeroko, ale może zrobię szeroki golf. myślę, że do takiego wora będzie pasował.
Następne dzieło, to oczywiście wielka improwizacja. Sweter w serek na plecach i z przodu( dosyć duży dekolt) i raczej przy ciele. Bardzo jestem ciekawa, czy obejdzie się bez prucia. A kysz!!!!Tfu, tfu, tfu!. Co mi przychodzi do głowy. 

To teraz do książek.
Skończyłam "Braci Hioba", fajne czytadło. Niezobowiązujące, nie wymagające zbyt wielkiej uwagi.

Wczoraj skończyłam "Miłość z kamienia" Grażyny Jagielskiej. 

Bardzo dobra, mocna książka. Bardzo osobista, wręcz ekshibicjonistyczna opowieść żony reportera wojennego Wojciecha Jagielskiego. Mąż uzależniony od pracy, adrenaliny jaką niesie ze sobą wojna. Żona, zajmująca się przyziemnymi sprawami, osaczona opowieściami męża o okrutnościach wojny, o chwilach grozy ,w których się znajdował. Kolejne historie, opowieści, wspomnienia, wiadomości radiowe, telewizyjne pogrążają ją w niebycie, głębokiej depresji. Mimo ogromnego ciężaru ciągłego oczekiwania męża, a właściwie wiadomości o jego śmierci, wspiera go w pracy, upewnia go, że jest kimś ważnym. Aż do momentu, gdy jej krucha powłoka pęka i ląduję w szpitalu zdrowia psychicznego. Niesamowita książka! Zrobiła na mnie wrażenie, gdyż trochę się z autorką identyfikuję. Oczywiście nie w tak dużym stopniu. Mój Własny Mąż spędził parę ładnych lat  w niebezpiecznych rejonach świata jako obserwator wojskowy. wiem co znaczy czekać. Jedynie czego nie robiłam, to nie oglądałam wiadomości, nie skupiałam się na informacjach radiowych. Starałam się myśleć, że mój ukochany jest po prostu na długi, bardzo długim wyjeździe służbowym. Koniec.
Teraz czytam "Lewą stronę życia"Lisy Genovy.
Opowieść o kobiecie, której życie wypełnione jest co do minuty. Trójka dzieci, bardzo absorbująca praca, kochający mąż. Żyje jak automat, pozwalając sobie na płacz 5-cio minutowy dwa razy w miesiącu, jako upust frustracji. Pewnego dnia jadąc do pracy, traci panowanie nad kierownicą i budzi się w szpitalu. Na razie tyle przeczytałam. Co mogę powiedzieć. Czyta się błyskawicznie, bardzo dobrze napisane.

Bieganie.
Ja już jestem stara. Dwa dni pod rząd biegałam i wszystko mnie boli. W zeszłym tygodniu byłam na szkoleniu z technik nauczania ataku i bloku w siatkówce. W części praktycznej oczywiście ćwiczyłam A jakże! I co i potem umierałam przez trzy dni! Miałam tak okrutne zakwasy, że Mój Własny Mąż porykiwał ze śmiechu patrząc jakim "dziarskim i młodzieńczym" krokiem poruszam się po domu. A przecież biegam i gram w siatkówkę! To nie jest tak, że nic nie robię! Oczywiście MWM nie omieszkał dowalić ukochanej żonie, że wreszcie ktoś mnie zmusił do porządnego ćwiczenia. Ale śmieszne!
Nie ma się czym chwalić, jeśli chodzi o kilometraż biegania. Ostatni tydzień ledwie 12, a jeszcze wcześniejszy 0. Potrzebuję ostrego kopniaka, bo nic mi się nie chce (robić na drutach też). Ciągle jestem zmęczona. Dobra koniec narzekania. Pa, pa.

16 komentarzy:

  1. Ja nie umiem zmusić się do biegania... :( Za to książką Jagielskiej bardzo mnie zaintrygowałaś! Tak samo zresztą jak tą nową, którą zaczęłaś. Podziwiam tak Twoją jak i jej siłę! Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami nie było łatwo, bo Mąż wyjeżdżał na rok. Na szczęście nie dawał rady z tęsknotą i przyjeżdżał na urlopy. A teraz jeździmy razem, oczywiście nie na wojny, tylko zwiedzać inne kraje.

      Usuń
  2. Wszyscy dziergają i biegają, kurcze, chyba sama zacznę jakiś truchcik uprawiać Oo a to niebieskozielone cuś ma bardzo ładne kolory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do wspólnego biegania, chociaż wirtualnie. Będzie miło.

      Usuń
  3. Ale ładnie ta farbowanka wychodzi!
    Książki, zwłaszcza ta ostatnia, brzmią ciekawie. Poszukam sobie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. książki musza być niesamowicie ciekawe! muszę zwrócić uwagę, szczególnie na tę Jagielskiej. Mój mąz tylko raz wyjechał na pół roku - i to nie takie misje! - i zostałam samiuteńka. Tylko dzieki temu, że miałam noworodka, nie zwariowałam. Teraz za to pracuje w troche niebezpiecznych miejscach i zawsze, codziennie, dopada myśl: a jak coś się stanie? Podziwiam kobiety żołnierzy, reportrów wojennych i innych naprawdę neibezpiecznych profesji; to koszmar być tu i czekać...

    pokaż szybko to jasne dziergadło! w urywku wyglądada ciekawie.

    nie gadaj, że jesteś za stara, bo nie jesteś; więcej wprawy i będzie dobrze. Jak odstawię trening na dwa tygodnie, a potem do neigo wracam, to też czuję mięśnie, nawet te, o których zapomniałam, że są. Wczoraj też biegałam, ale miałam ponad roczną przerwę przez kolano i zaliczyłam tylko za 4 km. wiem, że będzie lepiej, tylko musze uważać żeby go znowu nie przeciążyć. I ty i ja dojdziemy do wprawy

    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dobrze, że mnie postawiłaś do pionu, bo jakaś taka maruda mi się włączyła. Trzymam kciuki, żeby kolano nie dawało ci się we znaki. Ja przez ostatnie miesiące walczę z prawą stopą, z bólem. Cały czas czekam aż przejdzie samo. "Jasne" coś będę kończyć jak tylko wyschnie.

      Usuń
  5. Ja cały czas intensywnie myślę nad bieganiem, ale wiecznie wynajduję jakąś wymówkę.
    Książki zapowiadają się ciekawię, zwłaszcza ta druga mnie intryguje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to myślenie. Gdyby nie moja przyjaciółka, to myślałabym do tej pory. A taka byłam na nią zła, że mnie wyciąga do lasu! przeszło mi.

      Usuń
  6. Bieganie to zdecydowanie nie moje klimaty... Jakoś mnie nigdy do tej formy aktywności nie ciągnęło. Teraz, żeby trochę sadełka zrzucić chodzę na zumbę i strasznie żałuję, że jak chodziła do szkoły, to na WFie tego nie było. Może nie miałabym takiej awersji do tego przedmiotu ;p
    Książki bardzo ciekawe, zwłaszcza ta Jagielskiej. Podziwiam kobiety, które nie dość, że większość czasu żyją same, to jeszcze muszą się zmagać z myślami o tym, co się dzieje z ich mężczyznami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ma znaczenia , czy bieganie, czy zumba, pływanie, czy jeszcze coś innego. Ważne, aby się ruszać. Ja biegam, bo mnie to nie ogranicza czasowo, biegam w wolnej chwili i polubiłam to.

      Usuń
  7. Makneta, Monotema i ja już postawiłyśmy diagnozę- przesilenie wiosenne:))) Też Cię dopisujemy do zarazonych tym wirusem:) Aczkolwiek urobek masz naprawdę imponujący- kremowe zapowiada się nieźle a farbowankę pokazałaś tak, że nic nie pokazałaś:) Zanenciłaś tylko! Jagielską mam gdzieś zapisaną ale książkę o jej pobycie w szpitalu psychiatrycznym. Jako żona zawodowego wojskowego tej akurat nie bardzo mam chęć czytać:) A jeżeli chodzi o bieganie- jak musicie już biegać to może czas pomyśleć o ochronie stopy? Orteza lub stabilizator? Bo lepiej już nie będzie :))) Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dzięki za słowa otuchy. Już mi lepiej. A jeśli chodzi o zielony, to nie miałam jak pokazać. Aparat dopiero przytargałam ze szkoły, a komóreczką to tak kiepsko działam. A nie pomyślałam, żeby na manekina wrzucić. Poprawię się.

      Usuń
  8. Ja to mam nieraz zakwasy od dziergania, ale niestety nie czesto zdarzaja mi sie takie dziergajace maratony ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jagielską muszę przeczytać. To ciekawa osobowość. Szczególnie interesuje mnie książka "Anioły jedzą trzy razy dziennie", ale to za jakiś czas. Dziś Koper i " Życie artystek w PRL"

    OdpowiedzUsuń